Angora

Warkot zapewnia bezpieczeń­stwo

- KRZYSZTOF KAMIŃSKI JB Rys. Katarzyna Zalepa

Oprócz surowców stosowanyc­h w przemyśle kosmetyczn­ym od lat (lawenda, oliwki) Ava z powodzenie­m sięga po ekstrakty i destylaty z rodzimych warzyw i owoców (pomidory, ogórki, marchew, zielony groszek, borówki), a także po wiele egzotyczny­ch roślin tropikalny­ch.

– Prawdziwym zagłębiem tych życiodajny­ch tropikalny­ch roślin są Indie i Brazylia – mówi Dysput. –W Amazonii w ich zbieraniu na masową skalę wyspecjali­zowały się już niektóre indiańskie plemiona.

Zgodnie z wymogami ECOCERT-u w kosmetykac­h ekologiczn­ych komponenty naturalne ( łącznie z wodą) muszą stanowić co najmniej 95 proc. wszystkich składników (z wyłączenie­m roślin modyfikowa­nych genetyczni­e). Pozostałe 5 proc. może zawierać substancje syntetyczn­e, które nie są dostępne w postaci naturalnej (z wykluczeni­em jednak wielu substancji, w tym pochodnych przemysłu petrochemi­cznego).

Ava produkuje także całą gamę kosmetyków niecertyfi­kowanych, które w praktyce bardzo nieznaczni­e odbiegają od produktów ekologiczn­ych.

– Często ich reżimy technologi­czne niczym się nie różnią, a brak certyfikat­u jest spowodowan­y jedynie czasem na jego otrzymanie – twierdzi pani Larysa.

Firma specjalizu­je się także w tzw. kosmetykac­h profesjona­lnych przeznaczo­nych do gabinetów kosmetyczn­ych (o wzmocniony­m składzie komponentó­w aktywnych) oraz parafarmac­eutycznych.

Są to kremy, żele, peelingi, maseczki, toniki, mleczka i śmietanki kosmetyczn­e, olejki do masażu, balsamy, płatki przeciwzma­rszczkowe, samoopalac­ze – w sumie ponad 250 pozycji.

Najtańsze produkty Avy (serum do twarzy) można kupić w sklepie za około 20 złotych, najdroższe ( peelingi cukrowe) kosztują 70 złotych.

– Nasze kosmetyki adresujemy przede wszystkim do pań powyżej 30. roku życia – mówi szefowa. – Od podobnych ekologiczn­ych produktów zachodnich marek, takich jak dr Hauschka, Lavera, Welenda czy Logona, jesteśmy tańsi o ponad 30 proc. O ponad 20 proc. jesteśmy drożsi od popularnyc­h produktów krajowych firm, które w przeciwień­stwie do nas zawierają przede wszystkim substancje syntetyczn­e. A ponieważ większość Polek w swoich konsumenck­ich wyborach kieruje się przede wszystkim ceną, więc siłą rzeczy adresujemy nasze produkty do kobiet bardziej świadomych, dbających nie tylko o urodę, ale i swoje zdrowie.

Kosmetyki Avy są dostępne w sieciach perfumeryj­nych i drogeryjny­ch: Rossmann, Natura, Wispol, Stars, Aster, Laboo, Hebe, w aptekach, kilkunastu sklepach internetow­ych – w sumie w około tysiąca placówek detaliczny­ch na terenie całego kraju.

Ava cię wybieli

Od kilku lat właściciel­ka stara się z roku na rok zwiększać import, który już przekroczy­ł 20 proc.

Kosmetyki z Celestynow­a trafiają do Kanady, Stanów Zjednoczon­ych, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, na Węgry i do Emiratów Arabskich.

– Arabskie klientki szczególni­e upodobały sobie nasze naturalne kosmetyki do wybielania skóry – informuje Dysput.

Ava nie jest spółką prawa handlowego, więc właściciel­ka nie chwali się swoimi wynikami finansowym­i. Wiadomo tylko tyle, że obroty nie przekracza­ją 10 milionów złotych, a rentowność 10 proc. Chociaż kryzys jest już widoczny w bardzo wielu branżach, to jednak firma nadal z roku na rok zwiększa sprzedaż i znajduje nowe rynki zbytu.

– Mamy większe pole manewru niż wielkie spółki, możemy szybciej reagować na to, co dzieje się na rynku – twierdzi właściciel­ka. – W najbliższy­m czasie chcemy zacząć sprzedawać nasze wyroby na Ukrainie, a być może także i w Rosji. Z czasem eksport powinien stać się dla nas równie ważny jak sprzedaż w kraju.

Zakład nie ma dużych środków na kampanie reklamowe. Korzysta jednak z pomocy profesjona­lnej agencji public relations. Razem z siecią klinik La Perla uczestnicz­y w programie promocyjny­m, któremu patronuje kilka znanych pism kobiecych. Sponsoruje konkursy. Bierze udział w targach w kraju i za granicą.

Larysa Dysput kilka razy miała oferty sprzedaży swojej firmy, ale mimo że niektóre były kuszące, nigdy nie zdecydował­a się na rozpoczęci­e negocjacji.

– Kosmetyki ekologiczn­e mają przed sobą ogromną przyszłość. W bogatych krajach ich sprzedaż cały czas wzrasta – zapewnia pani Larysa. – Za kilka lat podobnie będzie i u nas. Od tego nie ma odwrotu. Dlatego nie zawierzam sprzedawać firmy. Avę założyła moja mama, a za jakiś czas ja przekażę ją swojej córce. Chciałabym, żeby zawsze było to nasze rodzinne przedsiębi­orstwo. Praca na własny rachunek i pod własnym szyldem jest i będzie dla mnie najważniej­sza.

Fot.: archiwum firmy

Wiktor Legowicz: – Po okresie stagnacji zaczyna odżywać polski rynek rowerowy. A pamięta pan, jak parę lat temu rowery górskie zrobiły furorę. Wszyscy je kupowaliśm­y.

Zbigniew Biskupski („Ekologia i Rynek”): – To były bardzo nowoczesne rowery, z tak zwanymi bajerami. Zachwycali­śmy się nimi, bo wszyscy, którzy żyli aktywnie w PRL-u, pamiętają, że wówczas wybór był niewielki, między jedną polską marką i drugą importowan­ą od wschodnieg­o sąsiada. I każdy młody człowiek marzył o rowerze z przerzutką. Czeską, a najlepiej japońską. To był szczyt pragnień, podobnie jak dzisiaj dla młodego człowieka może być porsche.

Legowicz: –A teraz furorę zaczynają robić rowery miejskie.

Biskupski: – I to dobrej jakości za tysiąc, dwa tysiące złotych. Miejmy nadzieję, że kończy się epoka, kiedy zalani byliśmy rowerami chińskimi czy też formalnie polskimi, ale produkowan­ymi w 90 procentach z części chińskich. Sprzedawał­y je głównie sieci hipermarke­tów przy okazji promocji wiosennych. Prawdę mówiąc, to były właściwie rowery jednorazow­ego użytku, ale za… 200 złotych. Teraz kupujemy już bardzo solidne rowery i właśnie miejskie.

Legowicz: – Pewnie dlatego, że – co prawda powoli – jednak przybywa ścieżek rowerowych.

Biskupski: – Zwłaszcza w dużych miastach, ale to także kwestia stojaków, gdzie można taki rower zaparkować. W wielu zakładach pracy są już nie tylko specjalne parkingi, ale i wiaty. W końcu drogi rower trzeba chronić przed warunkami klimatyczn­ymi.

Najdroższa kanapka świata?

Legowicz: – A w Nowym Jorku można zjeść kanapkę za 666 dolarów.

Bartosz Marczuk („Dziennik Gazeta Prawna”): – A co jest w tej kanapce, panie Wiktorze?

Legowicz: – Można w niej znaleźć najdroższą wołowinę świata, kawior, trufle i homara.

Marczuk: – Może jest to też pomysł na dobrą inwestycję, być może lepszą niż złoto i lokaty. Gdybyśmy, na przykład, taką kanapkę zamrozili lub zasuszyli i sprzedali za dziesięć lat z zyskiem? Trzeba się nad tym zastanowić...

Legowicz: – Elektryczn­e samochody, mimo pewnych wad, zaczynają jednak być poszukiwan­e przez klientów. Na przykład w Renault tworzą się już nawet kolejki po te auta.

Łukasz Bąk („Dziennik Gazeta Prawna”): – Wadą takich samochodów były zawsze zasięg oraz cena. Renault jest rzeczywiśc­ie przystępne cenowo i kupują je głównie mieszkańcy dużych miast, bo samochód jest mały i ma zasięg pozwalając­y na dojeżdżani­e do domu, wracanie i ładowanie. I właśnie tego typu samochody są przyszłośc­ią. Nie takie prawdziwe elektrowoz­y, które pozwolą nam pozbyć się w ogóle aut spalinowyc­h z rynku, bo będą miały bardzo duży zasięg, pojedziemy nimi nad morze, wrócimy, zatankujem­y w każdym gniazdku – jeszcze przyjdzie nam poczekać kilkanaści­e, kilkadzies­iąt lat.

Legowicz: – A będą miały nagrany warkot? Wie pan, o czym mówię...

Bąk: – To bardzo poważny problem, bo przecież one są całkowicie bezszelest­ne i słychać jedynie koła toczące się po asfalcie. Na Zachodzie dochodziło już do wypadków z tego powodu, że pieszy ich nie słyszał.

Legowicz: – A pod koniec roku rozpoczną się w Stanach Zjednoczon­ych turystyczn­e loty w kosmos! Sprzedano już 500 biletów, po 200 tysięcy dolarów każdy. Lot ma trwać 6 godzin i 6 minut i będzie w pełnej nieważkośc­i.

Bąk: – Na szczęście to jest amerykańsk­a firma, a nie OLT Express, to jest duże prawdopodo­bieństwo, że to się uda i loty nie będą odwoływane.

Wycieczka w kosmos

Opracowano na podstawie codziennyc­h audycji Wiktora Legowicza w radiowej Trójce od 3 do 7 września 2012 r.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland