Co lekarze wyciągają z pacjentów?
Lekarze pracujący w konińskim szpitalu przestali się już dziwić, kiedy na stół operacyjny trafia kolejny pacjent, który albo połknął kilka garści zapałek, albo – chcąc poprawić sprawność seksualną – włożył do cewki moczowej... termometr! O tym, że ludzka pomysłowość daleka jest od normalności, świadczy bogata kolekcja przedmiotów, które lekarze wydobyli z intymnych części ciała pacjentów. W specjalnej gablocie znajdującej się na urologii możemy oglądać „odzyskane” długopisy, termometry, cewniki, uchwyty od okularów, druty czy spinacze. Chirurdzy wspominają też o „uwięzionych” wibratorach, a nawet szyszkach lub kieliszkach.
– Od kiedy rozpocząłem dyżury na oddziałach zabiegowych, nie pamiętam roku, żebyśmy nie usuwali z przewodu pokarmowego lub innych części ciała najróżniejszych przedmiotów – mówi Arkadiusz Kubacki, kierownik oddziału chirurgii ogólnej i onkologicznej w konińskim szpitalu. – Począwszy od ości czy kości, na fragmentach protez zębowych skończywszy. Kolega z oddziału operował pacjentkę, której wyjął z jelit dwa kilogramy pestek. Jak się potem okazało – kobieta w ciągu kilku dni zjadła wiadro czereśni, połykając je razem z pestkami.
Pamiętam też sytuację, kiedy z jelita cienkiego innego pacjenta wyjęliśmy kilka garści zapałek. Mężczyzna miał zwyczaj trzymania ich w ustach i bawienia się nimi. Przez kilka miesięcy, nie będąc tego świadomym, połykał je po kolei. W sumie uzbierały się dwa pudełka. Zapałki nie przeszły przez przewód pokarmowy i spowodowały niedrożność.
Choć trudno w to uwierzyć, nie wszyscy pacjenci wiedzą, co połykają. Nie tak dawno na stół operacyjny trafił mężczyzna, któremu kilkucentymetrowa kość od kurczaka przebiła ścianę jelita i... wbiła się do pęcherza moczowego. Jak się okazało – zupełnie nie miał świadomości, że jego nasilające się dolegliwości mają związek ze zjedzonym kilka miesięcy wcześniej rosołem z makaronem. Co cie- kawe – badanie tomografem komputerowym wykazało miejsce, w którym utkwiła kość, co ułatwiło operację.
Połykanie różnych przedmiotów traktowane jest też jako... zabawa. – Byłem świadkiem operacji 20-latka, który połknął dziesięć gwoździ dwucalowych i żeby zaimponować kolegom... odłamany trzonek od łyżki do zupy – wspomina Arkadiusz Kubacki. – Wszystkie gwoździe w ciągu dwóch tygodni zostały wydalone, natomiast łyżkę usunięto operacyjnie pół roku po jej połknięciu.
Ciała tak zwane obce trafiają do organizmu pacjentów nie tylko „górą”, ale także „dołem”. – Wyjmowaliśmy już szyszki z odbytnicy, kieliszki, a także wibrator – wymienia kierownik. – Ten ostatni został włożony do odbytu pijanemu mężczyźnie przez kolegów bawiących się podczas libacji. Nie miał pojęcia, że nosi w sobie taki przedmiot. Przyznał, że coś go uwierało, ale nie wiedział, że to wibrator.
Tego typu sytuacje mogą wywoływać uśmiech, ale... – Tak naprawdę są to bardzo niebezpieczne zabawy – podkreśla Arkadiusz Kubacki. – Szczególnie, jeśli wkłada się ele- menty roślinne, na przykład szyszki. Pod wpływem wilgoci otwierają się i jest kłopot, żeby usunąć taką czy to z pochwy, czy z odbytnicy.
Chirurdzy w Koninie „męczyli się” też z usuwaniem z cewki moczowej pacjentów długopisów, termometrów, a nawet drutów, które – jak mówią – miały posłużyć jako prowizoryczna proteza członka. – Niestety, u jednego z mężczyzn, jeszcze przed przyjęciem do szpitala, wdało się zakażenie i zabawa w usztywnianie członka zakończyła się koniecznością usunięcia w całości narządów płciowych – mówi Arkadiusz Kubacki.
Największą wiedzę na temat tak zwanych ciał obcych w różnych intymnych miejscach ludzkiego ciała mają jednak urolodzy, którzy z okazji spotkania Towarzystwa Urologicznego w Licheniu opracowali specjalny raport w tej sprawie. „Odzyskane” przedmioty umieścili w oszklonej gablocie, która może posłużyć także jako ostrzeżenie. Widzimy tam wydobyte z cewek moczowych i pęcherzy termometry, cewniki, rurki plastikowe i szklane, długopisy, spinacz, uchwyt od okularów itd. Znaczna większość z nich (z wyjątkiem pozostawionych po zabiegach lekarskich cewników) została wprowadzona świadomie przez pacjentów (...).