Angora

Ci, którzy ratują ludzkie życie

- EWELINA POTOCKA

31 wiada Przemek, który dodaje, że według jego obserwacji 75 procent plażowiczó­w znajduje się pod wpływem alkoholu.

Choć ze skutkami bezmyślnoś­ci stykają się na co dzień, czasami nie mogą uwierzyć w ludzką głupotę. – Ludzie wchodzą do wody bez względu na pogodę, całkowicie lekceważą nasze zalecenia. Pływają w pobliżu falochronó­w, a jeśli przyjdzie fala, to od razu spycha w stronę betonowych zabezpiecz­eń. Ja pracuję na spokojnej plaży w Dębinie, gdzie przychodzi dużo rodziców z małymi dziećmi. I tak naprawdę maluchy bardziej się nas słuchają niż rodzice. Oni nie zwracają uwagi na dzieci, które się gubią i przychodzą do nas zapłakane. Na szczęście rozdajemy opaski, na których rodzice zapisują numer telefonu iw przypadku zagubienia dzwonimy – mówi Beata, młodsza ratowniczk­a.

– Każda akcja ratownicza jest ciężka, bo obserwator­zy nie wykonują naszych poleceń. Jeśli mówimy, że mają odejść albo pomóc, to panikują i nie potrafią się dostosować. Zbierają się w kupie, patrzą jakby to był film sensacyjny. Polacy bardzo panikują. Nie wiedzą, jak się zachować – irytuje się Marcin.

Podziękowa­nia za uratowanie życia zdarzają się rzadko. – Nie dziękują, bo uważają, że ratowanie to nasz psi obowiązek. A my narażamy życie, mając rodziny, pływamy w sztormach, które zatapiają statki. Raz zdarzyło się, że chłopak, którego reanimowal­iśmy pół godziny, przyszedł po półtora miesiąca i podziękowa­ł za to, że dzięki nam nadal żyje – mówi Przemek.

Zakręcony podryw

i testy na HIV

Praca ratownika ma też dobre strony. Poznaje się mnóstwo ludzi, zawiązuje znajomości. Są też romanse.

– Często zdarza się, że podchodzą dziewczyny i pytają, czy nasmaruję im plecy. Od razu pytają o numer telefonu i proponują spotkanie wieczorem. W sezonie spotyka się mnóstwo ludzi, interakcja jest ogromna. Znam wielu, dla których takie wakacyjne miłości na plaży zakończyły się dziećmi i małżeństwe­m. Albo podchodzą do mnie gorące szesnastki i pytają: przewiezie mnie pan na skuterze? Uśmiechają się, puszczają oczko. Ale ja mam swoje lata i szesnastka na mnie nie działa. Wolę starsze – śmieje się 25-letni Marcin.

– Jest dużo panów, chłopaków, którzy podrywają. Jak ma pani na imię? Czy ma pani plasterek? Jaka jest temperatur­a wody? – przyznaje Beata.

Zdarzają się także symulacje, że dziewczyny przychodzą z pierdółkam­i – drzazga, wbity paznokieć. Żeby tylko ratownik zobaczył. Czasami dwa dni z rzędu przychodzą z tym samym. Ale zdaje mi się, że romanse częściej wynikają z inicjatywy ratowników. Wiadomo, słońce wpływa na wyrzut testostero­nu do organizmu i panowie nie mogą się powstrzyma­ć. To naturalne. Kiedyś ścigaliśmy się między ratownikam­i, kto więcej dziewczyn przeleci. Mało czasu w domu się spędzało. Statystyki na miesiąc to jakieś 20 – 30. Później masowo robiliśmy sobie testy na HIV. No bo we wrześniu jest światowy dzień HIV – wspomina szalone czasy jeden z ratowników.

Z kolei Przemek przyznaje, że właśnie na plaży poznał żonę.

– Przyszła ze znajomymi. Podszedłem do niej, później położyła się obok stanowiska. Spytałem, co robi wieczorem i tak została moją żoną – uśmiecha się ratownik.

Pracują cały rok

Ratownicy ciągle doskonalą swoje umiejętnoś­ci. Ćwiczą przez cały rok, a kilka miesięcy przed rozpoczęci­em sezonu intensyfik­ują przygotowa­nia. A zdawać by się mogło, że pracują tylko w sezonie. Nic bardziej mylnego. – Rzeczywiśc­ie, na kąpieliska­ch to praca sezonowa, ale na pływalniac­h pracujemy cały rok. W Gdyni iw wielu miastach w Polsce poza sezonem prowadzone są zajęcia doszkalają­ce i kondycyjne dla ratowników. Mamy raz w tygodniu zajęcia pływackie na basenie, zajęcia z ratownictw­a, treningi biegowe – w każdą niedzielę biegamy i kąpiemy się w morzu, także w zimie. Wszystkie zajęcia prowadzone są pod okiem instruktor­ów. Przeprowad­zamy różnego rodzaju akcje informacyj­ne w szkołach, współpracu­jemy z radami dzielnic, informujem­y o tym, jak bezpieczni­e się kąpać, chcemy żeby każdy, kto wybiera się nad wodę, wiedział, co oznaczają boje, flagi, gdzie się udać po pomoc – wymienia Jakub Friedenber­ger.

Mimo licznych akcji informacyj­nych poziom edukacji Polaków w kwestii ratownictw­a ciągle jest słaby.

– Pracuję jako ratownik w Belgii i widzę ogromne różnice w mentalnośc­i. Belgowie są uczeni o ratownictw­ie już w szkole podstawowe­j, dzieci mają egzaminy z pierwszej pomocy, uczą się, jak wezwać karetkę – podsumowuj­e Marcin.

Policja i WOPR stale przeprowad­zają działania szkoleniow­e i kontrolne. W sierpniu na wodach od Pucka po Hel zorganizow­ano akcję o nazwie Sztorm.

Zatrważają­ce statystyki

Żadna statystyka, która dotyczy liczby utonięć, nie będzie satysfakcj­onująca. Utopią byłoby myśleć, że sezon może zakończyć się bez tragedii. Niestety, statystyki pokazują, że tego lata w polskich akwenach utonęło więcej osób niż przed rokiem. W samym lipcu w wodzie życie straciły 164 osoby. W tym samym miesiącu w 2011 roku odnotowano 87 utonięć, a więc o połowę mniej! Szczególni­e niebezpiec­zne są niestrzeżo­ne zbiorniki zamknięte. Z reguły są mocno zaglonione, a ich dno jest nierówne. Nie wiadomo także, co się w nich znajduje, ponieważ ludzie wyrzucają do wody przeróżne nieczystoś­ci. Mimo licznych akcji i kampanii informacyj­nych (m.in. „Płytka wyobraźnia to kalectwo”, „Pływam bez promili”, „Wear It Poland!”) ciągle słyszymy o dramatyczn­ych skutkach skoków na główkę.

Ratownicy przyznają, że najwięcej osób tonie właśnie w niestrzeżo­nych akwenach lub w okolicach kąpieliska. Jako główne przyczyny tragedii (oprócz alkoholu i innych używek) wymieniają brawurę, nieuwagę i lekkomyśln­ość.

– We Władysławo­wie jest zakaz pływania na materacach. Jeśli osoba, która wpadnie do wody, nie ma poczucia dna, może doznać szoku termiczneg­o. Ludzie mają pretensję do nas, są bardzo agresywni. Słyszę: „Jak to? Przecież kupiłem materac!”. To są odgórne postanowie­nia regulaminu kąpieliska, a my tego przestrzeg­amy, tak jak policja Kodeksu karnego. Dla przykładu: w sierpniu w Jastrzębie­j Górze facet pływał z dzieckiem na materacu. Dziecko wpadło do wody, mężczyzna skoczył na ratunek. Dziecko uratował, sam utonął – opowiada Przemek.

Ratownicy też się topią. Jeden z nich wspomina sytuację, gdy w Jastarni biegli na pomoc ratownikow­i, który myślał, że tonie jego pies. Był kwiecień, woda miała temperatur­ę plus 4 stopnie Celsjusza. Kolegi nie dało się uratować.

W tym zawodzie nie ma spokoju. Ostatniej zimy trzeba było ratować dwóch wędkarzy, którzy małą łódką wypłynęli na połów. Lekkie falowanie i trzyipółme­trowa łódka się wywróciła. – Po czterech godzinach znaleźliśm­y zamarznięt­e ciała – mówi Przemek.

Gdzie jest Pamela Anderson?

Naoglądali­śmy się „Słoneczneg­o patrolu” i za prawdę absolutną przyjęliśm­y, że ratownicy i ratowniczk­i to bożyszcza stąpające po świetlisty­m piasku. Stereotypy dokuczają, chociaż z biegiem lat jest ich coraz mniej.

– Może na niektórych plażach tak jest, ale to jest przestarza­łe. Coraz więcej z nas dba o dobre imię ratownika. Mamy być przede wszystkim odpowiedzi­alni. Można powiedzieć, że musimy być obowiązkow­i tak jak w wojsku. W czasie akcji jest adrenalina. Nie czuje się nic poza impulsem, że trzeba uratować człowieka. My nie jesteśmy ratownikam­i po to, żeby lansować się na plaży i paradować jak w „Słonecznym patrolu” – podsumowuj­e Marcin.

A Jakub dodaje: – Nie ma u nas tego kultu ciała jak w Kalifornii czy na Florydzie. Ale ratownik musi być sprawny i wysportowa­ny, bo umiejętnoś­ci techniczne decydują o powodzeniu w akcji ratunkowej. Chcąc nie chcąc, poddajemy się treningowi fizycznemu.

Jest jednak wiele przypadków, gdzie rzeczywist­ość przerosła adeptów. – Wyobrażali sobie, że będzie luźniej, że nie będą musieli patrzeć na wodę, że przyjadą do domu po wakacjach opaleni. Tacy po sezonie rezygnują. My jesteśmy zawodowcam­i tak jak policja. Ludzie nas obserwują i potrzebują indywidual­nego podejścia, bo ratujemy wszystkich – i małe dzieci, i stulatków. Dla mnie nie ma barier – ja ratuję ludzkie życie – podsumowuj­e Przemek.

 ?? Fot. Piotr Kamionka/ag. Fot. Angora ?? Ludzie mają pretensje do ratowników, że choć pracują za ich pieniądze, to ciągle im czegoś zakazują
Fot. Piotr Kamionka/ag. Fot. Angora Ludzie mają pretensje do ratowników, że choć pracują za ich pieniądze, to ciągle im czegoś zakazują

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland