Chciałam kupić piżamę dla chorego braciszka...
82-letnia kobieta ze Stawu Ujazdowskiego poszła na grzyby i nie wróciła. Rodzina wezwała więc policję, pogotowie i straż, która przez kilka godzin szukała staruszki. I znalazła – u 79-letniego sąsiada, z którym babcia rozkoszowała się winkiem (z kilku butelek). W tej sytuacji niechętnie i nie do końca (t)rzeźwa seniorka wróciła na łono rodziny.
„Kronika Tygodnia” nr 36
Czego to ludzie nie ukradną...
Ze stawu gminnego w Wiśniewie skradziono... fontannę. Sprawcy pozostają nieznani, ale wiadomo, że włożyli w skok dużo trudu. Podpłynęli bowiem na środek zbiornika, wyrwali przewód energetyczny, odczepili urządzenie od kotwicy i ściągnęli je do brzegu przed wywiezieniem. Wartość łupu to ok. 4000 zł, determinacja – bezcenna.
„Tygodnik Ciechanowski” nr 35
Matka Polka
Środkiem Łodzi szła raz sobie 26-latka z półtoraroczną córką. Kompletnie pijana – warto dodać. Na widok patrolu wezwanego przez przechodniów kobieta straciła uczucia macierzyńskie, porzuciła wózek i zaczęła uciekać. Na tyle niewprawnie, że długo to nie potrwało... O losie matki i dziecka zdecyduje teraz sąd rodzinny.
„Echo Miasta” nr 65
Bez-prawie
„Seks w wielkim mieście”
W biały dzień, w Krakowie, Amerykanin uległ Niemce i poczęli uprawiać seks, za nic mając spacerujących przechodniów. Ci w odwecie powiadomili straż miejską. Para poczuła się bezpiecznie, gdyż ars amandi miało miejsce w pobliżu konsulatów ich krajów, ale te nie uratowały kochanków przed stuzłotowymi mandatami.
„Polska Gazeta Krakowska” nr 184
Około dwóch ton owoców, za blisko 3 tysiące złotych, zerwali złodzieje z krzewów na plantacji czarnego bzu w Pilaszkowicach. Byli dokładni i pracowici, bo właściciel znalazł na miejscu jeno goluteńkie krzaki. Policja będzie tropić „ananasów” w punktach skupu owoców.
„Dziennik Wschodni” nr 162
Rom by się uśmiał
Kłopotem szpitala we Wrocławiu stali się Romowie odwiedzający jedną z chorych. Wielkimi grupami spacerują po oddziale, imprezują w ogrodzie, biegają, krzyczą i zaczepiają ludzi, w czym nie przeszkadzają im nawet interwencje policji. W dodatku będzie ich jeszcze więcej. – Rodzina zjeżdża się z całej Polski – mówi jeden.
www.wp.pl SZPERACZ
Pani Bronisława (lat 89) popełniła błąd, który mógł kosztować ją życie. Nie zgodziła się bowiem, żeby Elżbieta Sz. dalej sprzątała jej mieszkanie. To miało doprowadzić 18-letnią dziewczynę do szału. Przewróciła starszą kobietę na wersalkę i zaczęła ją dusić poduszką. Kiedy Bronisława S. straciła przytomność, dziewczyna zabrała jej portfel z pieniędzmi, obrączkę i pierścionek.
– Potrzebowałam pieniędzy, żeby kupić Bartusiowi nową piżamkę do szpitala. Mój braciszek ma 3 lata i zachorował na ropną anginę. A nam się w domu nie przelewa – zwierzyła się śledczym już podczas pierwszego przesłuchania.
Cały czas płacząc, opowiadała, jak do tego wszystkiego doszło.
– Od sąsiadki mojej cioci, u której pomieszkiwałam w Olsztynie, dowiedziałam się, że pewna starsza pani potrzebuje kogoś do sprzątania. Poszłam do tego mieszkania i posprzątałam. Dostałam za to 110 złotych i byłam bardzo zadowolona. Kilka dni później poszłam do tej pani, żeby porozmawiać o dalszej pracy. Prosiłam, żeby dała mi pieniądze i chciałam wytłumaczyć, jaka jest moja sytuacja rodzinna. A ona mi powiedziała, że jestem głupia suka czy coś w tym rodzaju. I że nie życzy sobie, żebym dalej u niej sprzątała. I wtedy zaczęłam ją dusić.
– Czy broniła się? – chcieli ustalić śledczy.
– Nie, raczej nie miała siły się bronić. – Mówiła coś, krzyczała może? – Jak ją dusiłam, to nie krzyczała. – A zakryła jej pani tą poduszką całą twarz? – Nie wiem, nie patrzyłam na to… Elżbieta Sz. nie potrafiła też wytłumaczyć, skąd u Bronisławy S. znalazły się rany kłute na klatce piersiowej, które stwierdził lekarz. Do dziś zresztą nie wiadomo, jakim narzędziem zraniono starszą kobietę.
– Byłam wtedy w takim szoku, że nie pamiętam, co robiłam tej babci. Ale mogłam zadać jej te ciosy. Teraz jednak chcę o tym wszystkim jak najszybciej zapomnieć… Oskarżona: Elżbieta Sz. (18 l.) O: usiłowanie zabójstwa i kradzież Sąd: Piotr Zbierzchowski (przewodniczący składu orzekającego), Beata Faralisz – Sąd Okręgowy w Olsztynie Oskarżenie: Maciej Szepietowski, Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe Obrona: Tomasz Kosakowski (adwokat z urzędu)
Biedna, ale fajna dziewczyna?
Oskarżona mieszka w Bartoszycach i pochodzi z biednej rodziny. Przez wiele lat mieszkali z ojcem alkoholikiem, który znęcał się nad rodziną. Jej matka jest już po rozwodzie i mieszka z konkubentem, z którym ma najmłodszego syna. Jest na rencie i dostaje miesięcznie około 800 zł. Żyją głównie z zasiłków opieki społecznej. Starszy brat jest w więzieniu, ale także Elżbieta Sz. miała już konflikt z prawem. Wspólnie z małoletnią koleżanką podbierały z torebek pieniądze i telefony komórkowe dziewczynom, które bawiły się w miejscowym klubie. Dostała wyrok w zawieszeniu. Miała też kłopoty z nauką, często wagarowała. Ostatnio postanowiła uczyć się w liceum, ale dość szybko zrezygnowała.
Przygarnął ją brat ojca z żoną. Przed zatrzymaniem mieszkała u nich w Olsztynie.
Świadek Teresa w sądzie:
– Przyjęliśmy do siebie Elę. Chcieliśmy, żeby skończyła jakąś szkołę. Pomogliśmy jej też załatwić to sprzątanie u tej pani, bo nasza sąsiadka opiekowała się pokrzywdzoną i powiedziała, że ta kobieta potrzebuje kogoś do pomocy. Ela poszła i była bardzo zadowolona. A później stało się, jak się stało. Na co dzień Elżbieta to bardzo fajna dziewczyna. Była zawsze bardzo miła i nigdy nam nic nie zginęło z domu. Nawet do kościoła chciała ze mną chodzić…
Sz. powie o niej
Szlochanie w sądzie
Podczas rozprawy Elżbieta Sz. – podobnie jak wcześniej w prokuraturze – cały czas szlocha. Przyznaje się do stawianych jej zarzutów, ale odmawia składania wyjaśnień.
– Chciałam tylko powiedzieć, że z całego serca żałuję tego, co się stało. I chciałam przeprosić tę panią. I tylko tyle – mówi, łkając.
Pytana przez sąd, czy pamięta tamto zdarzenie – płacze i odwraca głowę. Pytana, ile pieniędzy zabrała pokrzywdzonej – płacze i odwraca głowę… Potwierdza jednak wszystko, co wcześniej powiedziała w śledztwie.
Sąd przytacza jej wyjaśnienia składane przed prokuratorem.
– Kiedy wzięłam tę poduszkę, to nie myślałam o konsekwencjach. Byłam bardzo zdenerwowana, że nie będę mogła zarobić trochę pieniędzy. Ale nie chciałam zabić tej pani.
– Czy Bronisława S. prosiła, żeby przestać ją dusić?
– Tak, ale ja tę poduszkę dalej naciskałam.
– Czyli co tak naprawdę chciała pani zrobić tej kobiecie?
– Nie wiem, co chciałam zrobić. Kiedy była już nieprzytomna, zabrałam portfel z pieniędzmi, pierścionek oraz obrączkę i uciekłam. Jeszcze tego samego dnia pojechałam do domu, do Bartoszyc. Musiałam odwiedzić w szpitalu swojego chorego braciszka.
Potwierdza oskarżonej.
– Elżbieta przyjechała do szpitala i przywiozła Bartkowi nową piżamkę – spodenki i koszulkę. Kupiła też kapciuszki, dwa duże Kubusie, cztery soczki w kartonikach, ciastka, jajko z niespodzianką i jeszcze jakieś inne słodycze. I dwie książeczki.
– Pytała pani, skąd córka wzięła na to pieniądze?
– Powiedziała, że zarobiła u jakiejś babci na sprzątaniu. A później ją zabrała policja iz internetu dowiedziałam się, co zrobiła. I że grozi jej za to dożywocie. Byłam w szoku. Ciągle trudno mi uwierzyć, że coś takiego zrobiła moja córka.
to
Danuta Sz., matka
Luźna opowieść o próbie
zabójstwa
Sama pokrzywdzona, ze względu na wiek i stan zdrowia, nie może ze-