Bez taryfy ulgowej
znawać w sądzie. To sąd odwiedza ją w domu.
Bronisława S. opowiada o tym wydarzeniu.
– Tego dnia, około dwunastej w południe, usłyszałam dzwonek domofonu. Byłam trochę zdziwiona, bo nikogo się nie spodziewałam. Ale w końcu otworzyłam drzwi. Przyszła ta dziewczyna od sprzątania. – A po co przyszła? – pyta sąd. – Już nie pamiętam, jaką miała sprawę, ale powiedziałam jej, żeby już więcej nie przychodziła do mnie sprzątać, że rezygnuję z jej usług. I ona wtedy pchnęła mnie na kanapę i zaczęła dusić. Nic więcej już nie pamiętam, bo straciłam przytomność.
– Czy to prawda, że oskarżona przysłała pani list z przeprosinami i prośbą o wybaczenie?
– Tak, ale ten list wydaje mi się śmieszny. Z punktu widzenia religijnego to jej wybaczam, ale to jest dla mnie bardzo przykre i bolesne.
Andrzej M. jest synem pokrzywdzonej. To on tego dnia dowiedział się przez telefon od matki, że usiłowano ją zamordować.
– Natychmiast przyjechałem do mamy i zastałem ją siedzącą na kanapie. Paliła papierosa. Nie bardzo wierzyłem w jakiś napad – myślałem, że się przewróciła i dlatego miała wybity ząb. Dopiero wieczorem moja żona zobaczyła te rany na klatce piersiowej. Zadzwoniliśmy na policję i na pogotowie. Świadek Danuta C.: – To ja poleciłam pani Bronisławie tę dziewczynę do sprzątania. Opiekowałam się babcią w ramach pomocy społecznej. Nie mogłam jej jednak pomóc w sprzątaniu, bo sama miałam remont w domu. A oskarżona była kuzynką pana, który u mnie malował. Pytał się, czy nie słyszałam o jakiejś pracy dla tej dziewczyny. Z tego, co wiem, to pani Bronia była zadowolona z jej sprzątania, a ona z pieniędzy, które zarobiła.
– Czy pokrzywdzona opowiadała pani o tym wydarzeniu? – pyta sąd.
– Tak, kilka dni później. Ale mówiła o tym, jakby nic strasznego się nie stało. – Jak to rozumieć? – Po prostu myślałam, że pani Bronisława będzie w większym szoku. A ona o tym, że przyszła oskarżona i zaczęła dusić ją poduszką, opowiadała jakoś tak – można rzec – na luzie.
– A wspominała, ile zginęło jej pieniędzy?
– Raz mówiła, że tysiąc złotych, innym razem – 1500 zł, a jeszcze później, że dwa tysiące. I jeszcze pierścionek i obrączka.
Biegły lekarz nie miał w tej sprawie wątpliwości. Jego zdaniem Bronisława S. „była narażona na bezpośred- nie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”.
Prokurator wnioskował o 9 lat pozbawienia wolności dla Elżbiety Sz. Z kolei mecenas Tomasz Kosakowski oczekiwał zmiany kwalifikacji prawnej, twierdząc, że jego klientka nie miała zamiaru zabić Bronisławy S. Jego zdaniem zebrany materiał dowodowy w żadnej mierze nie pozwala na jednoznaczne przyjęcie, że oskarżona działała w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia pokrzywdzonej.
Sąd nie miał jednak wątpliwości, że oskarżona swoim zachowaniem zmierzała do pozbawienia życia pokrzywdzonej i chciała tej śmierci. Dziewczyna usłyszała wyrok: 8 lat pozbawienia wolności.
W ocenie sądu przyczyną działania Elżbiety Sz. był bardzo błahy powód, w żadnej mierze nieusprawiedliwiający takiego zachowania. Ale nawet tak błahy powód konfliktu nie wyklucza możliwości podjęcia zamiaru bezpośredniego zabójstwa. Zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę sposób działania oskarżonej.
– Elżbieta Sz. na tyle skutecznie zaciskała poduszkę na głowie pokrzywdzonej, że ta straciła przytomność. Mało tego, kiedy Bronisława S. była już nieprzytomna, oskarżona zadała jej jeszcze kilka ciosów w klatkę piersio- wą. To – w ocenie sądu – można traktować jako swoiste „dobicie” i upewnienie się, że ofiara nie żyje – uzasadniał swój wyrok sędzia Piotr Zbierzchowski.
Obrońca Elżbiety Sz. złożył apelację. W uzasadnieniu napisał o „rażącej niewspółmierności surowości kary polegającej na nieuwzględnieniu w sposób dostateczny okoliczności łagodzących”. Zdaniem adwokata jego klientka przyszła do Bronisławy S. z zamiarem przeprowadzenia rozmowy na temat swojej dalszej pracy u niej. I dopiero reakcja samej pokrzywdzonej – dalece nieprzyjemna – wywołała u oskarżonej niekontrolowaną agresję i atak.
„Nie można też pominąć właściwości i warunków osobistych oskarżonej. Niewątpliwie nie ma ona prawidłowo wykształconych i wpojonych zasad funkcjonowania w społeczeństwie. Pochodzi z rodziny ubogiej, która boryka się ciągle z problemami finansowymi. Pochodzi też z rodziny rozbitej, gdzie – do czasu rozwodu – znęcał się nad nią ojciec” – napisał w uzasadnieniu swojej apelacji mecenas Tomasz Kosakowski.
Sama Elżbieta Sz. zwierzyła się wcześniej psychologowi ze swoich planów na przyszłość.
– Chciałabym kiedyś znaleźć pracę i mieć pieniądze na swoje potrzeby. I zawsze pragnęłam tańczyć…