Born To Be Wild
I znowu ( który to już raz?) powraca ta piosenka. W reklamie. Na dodatek w polskiej reklamie wody gazowanej. Przedtem powracała w dziesiątkach wykonań. Czasami tak egzotycznych jak duet Ozzy’ego Osborna z Miss Piggy albo przebojowej w wykonaniu Kim Wilde. Nie musiała wracać, bo ciągle funkcjonuje na dziesiątkach zjazdów harleyowców na całym świecie. Bo Born To Be Wild to hymn motocyklistów. Jak to się stało?
W 1967 roku grupa The Steppenwolf nagrywała swój pierwszy album. To znaczy jeszcze nie była grupą Steppenwolf, ale płytę musiał ktoś firmować, więc potrzebna była nazwa. Menedżer zwrócił uwagę na powieść Hermanna Hessego. – Wilk stepowy – miał powiedzieć – dobrze wygląda w druku i zawiera pewien stopień tajemniczości i siły. No to zgodzili się na Steppenwolf.
Tak więc trwają prace nad debiutanckim albumem. Sporo przy tym zamieszania. Czasy są hipisowskie, atmosfera przyjaźni, miłości, wspólnego grania, dyskusji. Do akcji włączają się znajomi, przyjaciele, nawet rodzina. Właśnie, rodzina. Brat jednego z członków zespołu Mars Bonfire, znany także jako Dennis Edmonton, napisał pewną piosenkę. Był wielkim miłośnikiem zdobywania przestrzeni. W tym celu uprawiał z pasją wspinaczkę wysokogórską. Ale góry wydały mu się zbyt „ogranym” tematem. Chciał jednak za wszelką cenę zawrzeć w swoim dziele ideę wolności, nieskrępowania i tego mierzenia się z przestrzenią. – Szedłem kiedyś przez Hollywood Bulevard – opowiadał – i w witrynie sklepowej zobaczyłem plakat. Przedstawiał motocykl wylatujący z wnętrza ziemi niczym w wybuchu wulkanu, do tego iskry, płomienie i napis „Born to be ride” – Stworzony do jazdy. W tym samym czasie kupiłem używanego forda falcona, mój pierwszy samochód. Czułem, że dzięki temu, że go mam, jestem w stanie dojechać, dokąd zechcę i kiedy zechcę. Ale ten motocykl jakoś bardziej kojarzył mi się z wolnością i radością. Napisał więc piosenkę motocyklową. Nazwał ją Born To Be Wild, co chyba najlepiej przetłumaczyć jako Urodzony dla szaleństwa.
Zgodnie z ówczesną modą była to ballada stylizowana na folk, absolutnie niepasująca do rockowego zespołu. Nawet nie myślał o tym, by ją pokazać bratu. Zaniósł ją kumplom z grupy The Human Expression. Przypomnę jednak, że Steppenwolf dramatycznie potrzebował repertuaru. Nękany o jakieś pomysły Mars wyciągnął tę Born To Be Wild. No cóż, lepsze to niż nic. Jeden z wilków opowiadał: – Moja początkowa reakcja na tę piosenkę była dość wstrzemięźliwa. Dennis nagrał to na próbę w formie ballady. Ale Jerry, jego brat, miał smykałkę do aranżowania i może nie chciał urazić brata albo czuł, że to może być przebój, powiedział: „Pogadajmy o tym”. Zaproponował inną tonację, bardziej agresywną gitarę.
W każdym razie w takiej nieco ostrzejszej formie utwór nagrano. Muzycznie ta długogrająca wersja nie była specjalnie atrakcyjna, ale za to tekst…
Trzeba przyznać, że nie tylko oddał w niej cały smak kontaktu z motocyklem, przygody, pędu, szczęścia, jakiego można doświadczyć, ale przede wszystkim w drugiej zwrotce umieścił sformułowanie, które przeszło do historii. Po polsku brzmi ta zwrotka tak: Uwielbiam ten dym i błyskawicę Ciężkometalowy piorun Wyścigi z wiatrem i poczucie, że jestem nagrzany
Otóż ten „ciężkometalowy”, po angielsku Heavy Metal, okazał się tak prekursorski, że dał nazwę całemu gatunkowi muzycznemu...
No i tu wystąpił problem. Zgłosił się inny „ojciec chrzestny” tego określenia. Był nim pisarz William Burroughs, który przedstawił swoje opowiadanie z 1962 roku zatytułowane „The Soft Machine”, w którym jednego z bohaterów określa mianem the Heavy Metal Kid. Zrobiło się nieprzyjemnie, więc żeby załagodzić sytuację, napisano, że Steppenwolf użył tych słów jako pierwszy zespół rockowy.
Wbrew oczekiwaniom dwa pierwsze single z albumu nie wzbudziły zainteresowania. I zapewne płyta wkrótce znalazłaby się w koszach z przecenionymi krążkami po pół dolara, a wraz z nią i nasza piosenka, gdyby nie udało się wywalczyć z wytwórnią jeszcze jednego singla. W firmie powiedzieli: – Dobrze, ale to my zadecydujemy, co na nim będzie. I wybrali. Wcale nie Born To Be Wild. Zespół nalegał, ale na drugiej stronie „Born To Be Wild”. To była słuszna decyzja. Stacje radiowe zaczęły grać ten motocyklowy utwór i to wystarczyło, żeby wpadł w ucho twórcom filmu Easy Rider. To w nim Dennis Hopper i Peter Fonda przemierzają Amerykę na motorach. I mimo że muzykę mieli napisać Crosby, Stills and Nash, nikt nie miał wątpliwości, że Born To Be Wild musi znaleźć się na ścieżce dźwiękowej.
halber@onet.eu Felietony do słuchania w soboty na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia SA,
około godz. 18.15
Bez hitów
Kiedy nagrało się już megaprzebój, ciężko przeskoczyć zawieszoną wysoko poprzeczkę. Przykładem jest wciąż śliczna, urodzona w Niemczech, angielska piosenkarka pop Tanita Tikaram. Posiada w swoim dorobku utwór Twist In My Sobriety, który w 1989 roku okupował czołówki radiowych list. Artystka nie spoczęła na laurach i co jakiś czas nagrywa nowe albumy. Niestety, najnowszy do odkrywczych nie należy. Jest poprawny, ale tak naprawdę spodobała mi się tylko jedna piosenka. Wzruszająca ballada If The World Should Want For Love. Poza tym posiadająca niski tembr głosu Tanita zwyczajnie przynudza. Robi to jednak z takim wdziękiem, że jestem w stanie wybaczyć jej brak hiciorów.
Edel. Cena ok. 60 zł.
Prawdziwa gwiazda
O Marii Annie Tyszkiewicz z domu Pietruszyńskiej napisano już tony książek. Była bezsprzecznie największą polską gwiazdą lat międzywojennych. Uprawiała aktorstwo rewiowe, ale potrafiła z tego zrobić majstersztyk, pozostając przy tym dystyngowaną damą. Jej interpretacje „nieśmiertelników”, czyli Na pierwszy znak, Trudno, Jak dym z papierosa, Uliczka w Barcelonie, czy tytułowe Miłość Ci wszystko wybaczy, to klasyka stworzona przez największych kompozytorów i poetów. Nie tylko rodzimych. No i ten czar stylistyki winylowej, trzeszczącej płyty. Czy dzisiejsza młodzież jest w stanie zrozumieć ten fenomen…
Polskie Nagrania. Cena ok. 30 zł.
Dziewczyna z Ipanemy
Urodzoną w drugiej połowie lat 40. Gilberto nazywa się „Królową – legendą bossa novy”. Nowa fala to styl muzyki brazylijskiej, który narodził się na początku lat 60. Jego najsłynniejszymi popularyzatorami są, między innymi, Antonio Jobim i Joao Gilberto (mąż Astrud). Połączenie jazzu z amerykańskim popem było wiatrem w żagle dla początkującej artystki, która już w debiucie zaliczyła przebój. Co więcej, „The Girl From Ipanema” uważany jest dziś za standard gatunku. Usłyszeć go można, jak i wiele innych utworów w tym klimacie, na wspomnieniowej, tanecznej składance.
ZYX Music. Cena ok. 40 zł.