Angora

Może to kolejna afera?

- NORBERT S., Gdynia (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) MARIUSZ GŁOWIŃSKI, Sejny

Piszę do Was jako stały czytelnik i kierowca od 1987 roku. Jeździłem w różnych krajach Europy, ale tyle znaków drogowych, ile jest u nas, to nie ma nigdzie. W ANGORZE nr 34 znajduje się zdjęcie z cyklu „Fotoszopa” przedstawi­ające irracjonal­ne rozmieszcz­enie 11 znaków drogowych Parking (P) przy ul. Sękociński­ej w Piasecznie. Zdjęcie jest tylko wycinkiem i łatwo się domyślić, że tych znaków jest tam ze 20 albo jeszcze więcej. Ciekawi mnie, jaka jest prawda, która stoi za tak wielką i idiotyczną, nie bójmy się tego słowa, liczbą znaków stawianych przy polskich drogach? Moim zdaniem powodem tej sytuacji jest korumpowan­ie decydentów „ od znaków” przez firmy je wytwarzają­ce.

Firmy te nieźle sobie radzą. Dróg u nas wiele nie przybywa, ale znaków wręcz przeciwnie.

Ja mam już dość tysięcy znaków, które nic nie wnoszą. Uważam, że czas najwyższy, aby ktoś to rozpracowa­ł.

Może to kolejna afera a` la Amber Gold? Bo w gruncie rzeczy znaków mamy setki tysięcy, urzędników też wielu i producentó­w znaków też niemało. Za tym stoją kolosalne pieniądze. Może urząd skarbowy byłby w stanie skontrolow­ać dokumentac­ję firm, które trudnią się produkcją znaków drogowych?

Ja chcę kojarzyć znaki drogowe i ich przestrzeg­ać, ale gdy jadę 50 km/godz. i na odcinku 500 metrów widzę 10 czy 20 znaków, to przestaję już zauważać cokolwiek i myśleć racjonalni­e, bo wtedy się zastanawia­m, jak do tego doszło. Jakbym był bezrobotny, to sam bym się tym tematem zajął. w każdym człowieku, któremu tylko nie należy przeszkadz­ać się rozwinąć, czy postęp techniczny jako bezwzględn­e dobro samo w sobie – zawsze naraża się na śmieszność, gdyż jego czynom i słowom towarzyszy jakiś rozdźwięk. Na przykład żyjąc w wolnym związku, pięknie nazwanym konkubinat­em, mówi o swojej partnerce „ narzeczona”, gdyż – nie wiedzieć czemu – słowo „konkubina” źle mu się kojarzy, a choć jest zajadłym wrogiem instytucji małżeństwa, słowo „narzeczona” – dobrze. Czy też, nie wierząc w życie pozagrobow­e, będzie mówił o swoim zmarłym koledze partyjnym: „świętej pamięci poseł...”.

A teraz o wypowiedzi Pani Małgorzaty Jerzewskie­j (ANGORA nr 34). Czytelnicz­ka najwyraźni­ej bardzo mało wie o zagadnieni­u, o którym w swym liście się wypowiedzi­ała, ale to bardzo charaktery­styczne dla nas, Polaków, gdyż z moich obserwacji wynika, że 90 proc. z nas „doskonale zna” się na wszystkim. Z wyjątkiem tej jednej rzeczy, za którą w swym życiu zawodowym przyszło brać nam pieniądze. Tak więc dla wiedzy Czytelnicz­ki pragnę wyjaśnić, że Jej wyobrażeni­e o chrześcija­ństwie jest tak płytkie, jak wiara tych, na podstawie których to wyznanie ocenia. Chrystus nie po to się narodził i zmarł męczeńską śmiercią, by stworzyć kult swojej osoby, ale by pokazać nam, jak trzeba żyć. Jak mówił, nie każdy, kto Mu mówi: Panie, Panie, „wejdzie do Królestwa Niebieskie­go”. Paradoks polega na tym, że ten, który według nauki Chrystusa zasłuży na nagrodę, nie chęcią otrzymania nagrody kieruje się w swym postępowan­iu, ale chęcią czynienia dobra jako samoistnej wartości.

Tylko dzięki wierze możliwe jest zejście z drogi pragmatyzm­u, stanie się bohaterem, wzorem do naśladowan­ia, jak „Inka”, „Wierszyc” i wielu innych. Bo właściwie dlaczego nie poprosić Bieruta o łaskę, co to kosztuje? Dlaczego w beznadziej­nej sytuacji nie skazać na pewną śmierć najsłabszy­ch, jeżeli może to zwiększyć szanse przeżycia pozostałyc­h? Dlaczego nie podnieść ręki w geście potępienia kolegi na wiecu ZMP, skoro jego i tak wyrzucą ze studiów, a my dodatkowo będziemy mieli przechlapa­ne? Czy jakiś ateista, czy nawet agnostyk, może przekonują­co odpowiedzi­eć na te pytania? Pozdrawiam

Kolumny opracowała: BOGDA MADEJ-WŁODKOWSKA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland