Mit Mitta...
69
„Wystąpienie w ładnym stylu, lecz bez treści” – konkludował „US News and World Report”. Cóż, Ann Romney miała niewiele materiału do kreacji mitu Mitta... Grała całkiem nieźle, podczas gdy Michelle Obama opowiadała swą prawdziwą historię. „Christian Science Monitor” pytał panią Romney, czemu tak wielbiąca Amerykanki żona kandydata nie wspomniała, że USA to jedyny kraj, gdzie kobiety nie mają urlopów macierzyńskich, zarabiają o 20 centów mniej na godzinę niż mężczyźni, a koszt przedszkola przewyższa wydatki na studia w stanowych uniwersytetach. Program jej męża zapowiada cięcia kartek na jedzenie dla ubogich, ubezpieczeń zdrowotnych dla dzieci, stypendiów dla studentów; Romney nie popiera ustawy Obamy o równości płacowej kobiet. Ann Romney w konkluzji żarliwie zapewniała, zachwalając męża: – Możecie mu ufać, on kocha Amerykę, on przeniesie nas w lepsze miejsce, tak jak mnie. Dajcie mu szansę, dajcie szansę Ameryce!
Tydzień później na tym samym instrumencie ludzkich emocji podobną melodię
grała na konwencji
demokratów w Charlotte Michelle Obama. Różnica – jak między słuchaniem „ Symfonii pastoralnej” przez telefon iw Carnegie Hall. Również było o trudnych począt- kach, ale wiarygodniej. – Barack woził mnie na randkach przerdzewiałym na wylot gratem. Jego dumą był ściągnięty ze śmietnika stolik, jedyne porządne buty, jakie miał, były pół numeru za małe... Nikt się nie krzywił, słuchając o ojcu Michelle, również cierpiącym na stwardnienie rozsiane, który co rano wlókł się na chodziku do pracy, by obsługiwać pompy. Obamę wychowywała samotna matka i gdy (często) brakowało pieniędzy, po portfel sięgali dziadkowie. Wszystko to brzmiało naturalnie – bo było autentyczne. Zamysł Michelle był odmienny niż Ann. Nie zamierzała epatować słuchaczy opowieścią o życiu pod górkę, lecz pokazać, co można osiągnąć – nie tylko wytrwałą pracą, ale i dzięki stypendialnej pomocy państwa. Że można sukcesem podzielić się z innymi: – Barack wierzy, że jeśli się wytrwale pracuje i wykorzysta daną okazję, nie powinno się za sobą zatrzaskiwać drzwi do sukcesu, a raczej przytrzymać je, dać innym taką samą szansę. Ann kierowała swój przekaz do matek, Michelle pragnęła dotrzeć do wszystkich, którzy ciężko pracują i zmagają się z finansowymi przeciwnościami. Jak kiedyś ona sama i jej mąż. Mówiła: ta droga, od skromnych początków na szczyt sukcesu „nauczyła nas godności i przyzwoitości, uczciwości i prawości, wdzięczności i pokory...”.
Występ Ann Romney komentowany był pozytywnie, a w kręgach prawicowych entuzjastycznie. „Mocne wystąpienie, będzie długo pamiętane”. Te opinie utrzymały się do wy- stąpienia Michelle, po czym zmiótł je huragan aplauzu, któremu nie oparli się tzw. mędrcy, czyli analitycy polityczni i publicyści. Chuck Todd, jeden z szefów NBC News, mówił: – Michelle Obama zdobyła słuchaczy jak nikt podczas konwencji republikańskiej w Tampie. Gwiazda CNN, Anderson Cooper, wyznał: – Nigdy dotąd nie słyszałem tak dobrze wygłoszonego przemówienia pierwszej damy.
Niewiarygodne: nastrój afirmacji udzielił się dziennikarzom sieci FOX News – sprzyjającej Partii Republikańskiej. Chris Wallace mówił o „mistrzowskim występie”, Brit Hume o „wyjątkowo atrakcyjnej kobiecie, robiącej ogromne wrażenie”. Naczelny szarlatan polityczny George’a Busha, Karl Rove, stwierdził, że „przemówienie było bardzo dobrze wygłoszone”. Steve Schmidt, szef kampanii eksrywala Obamy, Johna McCaina, scharakteryzował wystąpienie jako „wspaniale napisane i wygłoszone”. Notabene napisane przez First Lady.
Opiniotwórcze media, jak dziennik „Washington Post”, sądzą, że
wystąpienia żon
nie będą miały jednak bezpośredniego wpływu na niezdecydowanych wyborców. Na pewno Ann nie udało się przekonać odbiorców, że jej mąż i ona to typowi szeregowi Amerykanie. To, co powiedziała Michelle, nie przechyli może szali zwycięstwa na stronę jej małżonka, ale udało jej się wytworzyć autentyczny klimat, który emanował przez resztę konwencji. wanie. Moja klientka chce zapobiec, aby w przyszłości inne osoby nie były traktowane w taki sam sposób. Liczymy na konstruktywne rozwiązanie sporu, ale jeśli szpital nie będzie skłonny załatwić sprawy polubownie, skierujemy ją do sądu.
Joanna i jej mąż przeprowadzili się do Norwegii cztery lata temu. Już na miejscu ich rodzina powiększyła się o córeczkę, która ma obecnie trzy latka. Joanna ma wyższe wykształcenie w dziedzinie turystyki, ale, jak sama mówi, z powodu niewystarczającej znajomości języka na razie musi zadowolić się pracą w zawodzie niewymagającym specjalnych kwalifikacji:
– Przyjechałam tu z myślą o tym, by moja rodzina, moje dzieci, miały lepsze życie. Musiałam podjąć prostą pracę właśnie dlatego, że jeszcze nie mówię zbyt dobrze po norwesku.
Kari Helene Partapuoli, przewodnicząca Centrum Zwalczania Rasizmu, podkreśla, że nie ma zgody na dyskryminację ze względu na przynależność etniczną:
Zwłaszcza że przed nią na scenie w Charlotte pojawił się, euforycznie przyjęty, klon Obamy z roku 2004: nikomu nieznany burmistrz San Antonio, młody Latynos Julian Castro. Wizerunek kariery człowieka o świeżych korzeniach imigracyjnych. – Nie zgadzamy się na koncept, że część obywateli nie ma szansy wybicia się, zrealizowania swych marzeń – mówił. – Mittowi Romneyowi i Partii Republikańskiej taki model Ameryki doskonale odpowiada, to dokładnie nam obiecują. Nazajutrz po Michelle emocje wystrzeliły jeszcze bardziej w górę, gdy przed mikrofonem stanął wciąż najbardziej charyzmatyczny i profesjonalny polityk amerykański, eksprezydent Bill Clinton.
Nikt dotąd tak lapidarnie, jasno i przekonująco nie odparł zarzutów republikanów, że jest gorzej niż 4 lata temu; nie uświadomił Amerykanom, do czego dąży opozycyjna partia: – Oczywiście, że jest lepiej, niż było – oświadczył i wsparł to ciągiem danych. – Ale żaden prezydent nie jest w stanie zrealizować odbudowy kraju w ciągu zaledwie 4 lat po tak ciężkiej recesji. Odziedziczyliśmy po republikanach totalny chaos, a oni teraz mówią: nie zdążyliście odrestaurować kraju ze zniszczeń w ciągu 4 lat, więc się wynoście, a my przejmiemy władzę.
– Ta sytuacja ewidentnie wygląda na przypadek bezprawnego zwolnienia. Pracodawca powinien określić, jaki język obowiązuje w pracy, ale jeśli pracownica mówiła po polsku w czasie przerwy, pracodawcy nie powinno to obchodzić.
Na pytanie, czy Norwegowie powinni przyzwyczaić się do tego, że w miejscu pracy słychać będzie inne języki, Partapuoli odpowiada:
– Większość już się do tego przyzwyczaiła. To ważne, by pracodawca stawiał wymogi, jeśli chodzi o język, ale trzeba również wykazać się zdrowym rozsądkiem i realizmem, a oso-