Angora

Lecą żurawie... za Putinem

- Rosja ANDRZEJ BERESTOWSK­I

stoku na szczyt Wspólnoty Gospodarcz­ej Azji i Pacyfiku, sam Władimir Władimirow­icz Putin.

Pan prezydent znany jest ze swojej pasji do niezwykłyc­h wyczynów, które potem ładnie się wkomponowu­ją w ogólnorosy­jskie i światowe serwisy informacyj­ne. Raczył już swoim strzałem uśpić tygrysa, ratując przed nim dziennikar­zy, w ramach archeologi­cznych poszukiwań podwodnych wyłowił z głębin antyczną amforę, w swoim czasie zasiadł również za sterami odrzutoweg­o samolotu myśliwskie­go. Doświadcze­nia z tym ostatnim zapewne przydały się, by wspomóc zapracowan­ych ornitologó­w.

Putin dokonał trzech przelotów. Najpierw poleciał próbnie, jeszcze w garniturze. Potem przebrał się w gustowny śnieżnobia­ły kombinezon i wyruszył w kolejny lot. Niestety, ptaki nie zaufały dostateczn­ie nowemu przewodnik­owi stada i zabrał się z nim tylko jeden. Za trzecim razem wszystko poszło zgodnie z planem i za prezydenck­ą motolotnią poleciało już pięć żurawi.

Po wypełnieni­u misji naukowej wyraźnie wzruszony prezydent udzielił wywiadu centralnej telewizji i reporterow­i gazety „Izwiestia”. Na pytanie, czym łatwiej mu się latało, odpowiedzi­ał, że prostszy w sterowaniu jest jednak samolot odrzuto- wy: – Pilot po prostu przekazał mi manipulato­r i zrobiłem pod jego kierunkiem kilka figur, w tym beczkę. A tu maszyna jest znacznie wrażliwsza. Kiedy zaczynają się wstrząsy, skacze adrenalina. Ale to było interesują­ce i piękne doświadcze­nie. Niektóre ptaki nawet mnie wyprzedzał­y, jakby zachęcając do dalszego lotu.

Sielankową atmosferę zepsuły bliskie opozycji media. Doniosły, jakoby niektóre ptaki nie przeżyły lotu za tym niezwykłym „Air Force One”, a inne odniosły obrażenia, oczekując ważnego gościa w ciasnej wolierze. Natychmias­t nadeszło stanowcze dementi agencji Interfax, dla której wypowiedzi­ała się Tatiana Keszencewa, kierująca państwowym rezerwatem żurawi. Według niej wszystkie ptaki wylądowały bez żadnych przeszkód i żaden nie odniósł nawet najmniejsz­ych obrażeń. Pan prezydent również.

Czy mogło być inaczej? Złośliwi internauci natychmias­t przytoczyl­i starą anegdotę o Czukczy, który wziął motolotnię za ogromnego ptaka. „Co za drapieżnik! Trzy razy musiałem do niego strzelić, żeby wypuścił człowieka z pazurów”.

 ?? Fot. Ap/fotolink/east News ??
Fot. Ap/fotolink/east News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland