Wszyscy byli martwi.
– To wstrząsająca historia – mówił na konferencji prasowej prokurator generalny regionu Annecy Eric Maillaud. W miejscowości Chevaline w departamencie Haute-Savoie we francuskich Alpach w środę, 5 września, zamordowano cztery osoby.
Ich ciała zostały znalezione po południu na leśnym parkingu w Saint-Jorioz przez przypadkowo przejeżdżającego rowerzystę. Zaskoczony Brytyjczyk, niegdyś pilot Royal Air Force, ujrzał najpierw dziewczynkę, która – według jego słów – „runęła na ziemię” u jego stóp. Natychmiast zadzwonił po pomoc. Dopiero po chwili zauważył stojący obok samochód z pracującym silnikiem. Karoseria i szyby były podziurawione kulami. Auto miało też pękniętą oponę. Mężczyzna obszedł samochód dookoła i tu natrafił na ciało rowerzysty, który mijał go parę minut wcześniej na drodze do parkingu. Po dramatycznym odkryciu Brytyjczyk rozbił szybę samochodu od strony kierowcy, żeby wyłączyć silnik. W aucie ujrzał kierowcę i dwie kobiety na tylnym siedzeniu.
Przybyli strażacy zajęli się najpierw 8-letnią dziewczynką. Według prokuratora została „ciężko raniona” w głowę. Miała też ranę postrzałową ramienia. Pomimo iż „jej stan się poprawia”, została „wprowadzona w śpiączkę” i pozostaje pod ścisłą obserwacją w Szpitalu Uniwersyteckim w Grenoble.
Rowerzysta, który znalazł trzy ciała, nie zauważył drugiej dziewczynki. – W żadnym wypadku nie spodziewaliśmy się takiego scenariusza – mówił Eric Maillaud. To turysta, który przebywał poprzedniego dnia na tym samym kempingu co ofiary, powiadomił o istnieniu drugiego dziecka. Przeszukano najpierw parking, później samochód. – Pod spódnicą jednej z kobiet, pomiędzy torbami podróżnymi – dopiero o godzinie 23!!! – znaleziono 4-letnią dziewczynkę. – Fizycznie czuje się bardzo dobrze. Była szczęśliwa, że została odnaleziona. Jednak od razu zaczęła pytać, gdzie jest jej rodzina – mówił prokurator.
Prasa zadaje jednak pytanie, jak to możliwe, że 4-letniej dziewczynki nie znaleziono przez osiem godzin od chwili wezwania pomocy przez rowerzystę. Jako pierwsi przybyli strażacy. W oczekiwaniu na techników z Instytutu Kryminalistyki Żandarmerii Narodo- wej miejsce zbrodni zostało „zamrożone”, by chronić ślady. Strażacy i policjanci nie mieli prawa zbliżać się do samochodu. Nad miejscem zbrodni krążył helikopter z kamerą termowizyjną, mający za zadanie poszukiwanie w pobliżu innych możliwych ofiar. Nie zauważono dziewczynki wewnątrz samochodu, gdyż „formowała masę z ciałem matki”, jak tłumaczył porucznik Benoît Vinnemann z żandarmerii w Chambery. Będący na miejscu strażacy zaglądali do samochodu tylko przez dziury w oknach. Widzieli martwego ojca rodziny, a na tylnym siedzeniu matkę i starszą kobietę. Dziewczynka pozostała niezauważona.
Dziecko odnaleźli pracownicy Instytutu Kryminalistyki. Po traumatycznych przeżyciach dziewczynka pozostawała skulona i cicha
przez 8 godzin.
Początkowo nie chciała nawet wyjść z auta, ale pozwoliła się wziąć na ręce kobiecie – policjantce.
W piątek rano przesłuchano dziecko. Dziewczynka wspominała, że bardzo się bała i słyszała krzyki. Powiedziała też, że starsza kobieta siedząca obok jej matki nie była kimś, kogo znała dobrze. Z paszportu wynika jednak, że była to jej babcia.
Wszystkie ofiary zostały wielokrotnie postrzelone i każda z nich otrzymała co najmniej jeden strzał w głowę. Dowodzą tego znalezione na miejscu zbrodni łuski pochodzące z pistoletu maszynowego. Rowerzysta Sylvain Mollier, którego znaleziono w pobliżu samochodu, został trafiony pięcioma kulami w głowę. Jego zaginięcie zgłosiła zaniepokojona żona. Jest przypadkową ofiarą, „rowerzystą, który znalazł się w tym miejscu w niewłaściwym czasie”. Był mieszkańcem pobliskiej miejscowości,