Gabinet cieni
Spotkanie najwyższych władz Prawa i Sprawiedliwości nigdy jeszcze nie odbywało się w równie uroczystej atmosferze. Przybywających do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego polityków witała nastrojowa muzyka, półmrok i sam gospodarz z zapaloną gromnicą w dłoni.
– Ojej! Będzie kolacyjka przy świecach! – ucieszył się Ryszard Henry Czarnecki.
– Tylko słone paluszki – ostudził jego zapał prezes PiS. – Chcę wam coś pokazać.
Wszyscy zajęli miejsca na ekranu do wyświetlania filmów.
– Co będziemy oglądać? – zainteresował się Mariusz Błaszczak.
– To niespodzianka – odparł tajemniczo Kaczyński. – Jesteście gotowi?
Rozległo się ogólne potakiwanie, prezes odchrząknął i kontynuował:
– Jak wiecie, marsz w obronie Telewizji Trwam zakończył się pełnym sukcesem. Sparaliżowaliśmy ruch w centrum stolicy i udowodniliśmy, że jesteśmy siłą, z którą trzeba się liczyć...
– No i nie wpuściliśmy Ziobry na trybunę! – zachichotał Adam Hofman.
Prezes uciszył go, przykładając palec do ust, i ciągnął dalej:
– To dopiero początek. Upadek rządu Tuska jest kwestią czasu, a my jesteśmy
wprost jedyną alternatywą, ogłosić gabinet cieni!
Ustawił gromnicę na biurku i zaczął majstrować przy niej wyciętym z papieru konturem. Na ekranie pojawił się postrzępiony cień. – Co widzicie? Zapadła cisza. – Jakby rower... – powiedział niepewnie Joachim Brudziński. – Ewentualnie małpa na odkurzaczu...
– A gdzie tam! – oburzył się Hofman. – Przecież to otwieracz do konserw!
– Ja widzę bałwanka – upierał się Błaszczak.
– Idioci! – Kaczyński spąsowiał z gniewu. – To jest nowy premier techniczny!
– Od razu rozpoznałem! – zapewnił gorliwie Czarnecki. – Toż to wykapany pan prezes! To samo szlachetne czoło, szczęka znamionująca niepospolitą siłę woli...
– To nie ja – odparł sucho Kaczyński. – Premierem będzie kto inny.
– Znowu Marcinkiewicz? – spytał zdziwiony Marek Kuchciński.
– Ślepi jesteście?– krzyknął oburzony prezes PiS-u. – Przecież to profil profesora Piotra Glińskiego!
– No tak! Jasne! To on! Jak mogliśmy go nie rozpoznać! – rozległy się chóralne zapewnienia.
I tylko Adam Hofman, nachyliwszy się do ucha Joachima Brudzińskiego, odważył się spytać: – Ty... Kto to jest ten Gliński?!
najwyższa
pora