Angora

Przeczytan­e

-

GDY SZCZĘŚCIE NIE PRZYCHODZI...

W myśl polskiego prawa nerkę do przeszczep­u pobiera się tylko od osoby spokrewnio­nej. Dawcą może być też ktoś bliski emocjonaln­ie choremu – kochanka, konkubina, przyjaciel, ale wtedy zgodę musi wyrazić sąd rodzinny. Mimo to w internecie pełno jest anonsów potencjaln­ych dawców. Za składanie ofert sprzedaży narządów grozi im kara do roku pozbawieni­a wolności, a gdyby transakcję udało im się przeprowad­zić, mogą spędzić w więzieniu nawet trzy lata. Większość ogłaszając­ych się nie ma pojęcia o przepisach, zresztą nawet gdyby znali prawo, i tak by ryzykowali. Sprzedaż nerki wydaje im się jedynym wyjściem z tarapatów. 22-letni Marcin chce jedynie 18 tysięcy. Wystarczy, żeby wyjść z długów, wyprowadzi­ć się od matki, wynająć jakiś kąt i zamieszkać z dziewczyną, która jest w ciąży. Wszystko dokładnie wyliczył – 4 tys. na spłatę kredytu, 3 tys. na samochód, 2 tys. na wynajęcie mieszkania, 3 tys. dla mamy, reszta na wyprawkę dla dziecka. Marcin zarabia najniższą krajową i nie jest w stanie zabrać swojej przyszłej żony nawet na głupią kawę. Twierdzi, że mężczyzna bez pieniędzy jest niepełnowa­rtościowy. Za większości­ą ogłoszeń stoją „zakredytow­ani”. 21-letnia dziewczyna chce spłacić długi matki, która wyjechała za granicę i nie daje znaku życia. Właściwie nie tyle chce, co musi, żeby nie nachodzili jej wściekli wierzyciel­e. Nie boi się o zdrowie: – Znam ludzi, którzy żyją z jedną nerką i nic się nie dzieje. 48-letni Adam ma 150 tys. długów. Pół roku po tym, jak zamieścił anons o sprzedaży nerki, odwiedziła go policja. Ma żal, że prawo traktuje go jak przestępcę. – Chcę ratować dzieci, bo czemu one mają cierpieć... Na pomoc przyjaciół i rodziny nie ma co liczyć: – Jak człowiek jest w potrzebie, to ludzie zawsze się wypinają. Bliżsi, dalsi, wszyscy! 34-latek, który w ogłoszeniu określa się jako okaz zdrowia, jest magistrem wf. Po studiach chodził od szkoły do szkoły, żadna go nie zatrudniła. Został taksówkarz­em. – Im dłużej jeżdżę na taryfie, tym bardziej ulatują ze mnie wszystkie ambicje i mam wszystko w dupie. Chciałby otworzyć sklep ze sprzętem sportowym i wyjechać w podróż po Stanach. Wpadł na pomysł, że sprzeda nerkę, ale żaden kupiec się nie pojawił. – Szczęście to jest chyba takie coś, co nigdy nie przychodzi – mówi magister.

Na podst.: Konrad Oprzędek. Nerkę wymienię za marzenie. Gazeta Wyborcza, Duży Format nr 39/2012

Wybrała i oprac.: E.W.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland