Angora

Fakirzy i łowcy głów Rozmowa z ERYKIEM MISTEWICZE­M, konsultant­em polityczny­m

- Fot. Reporter

– Marsz pod hasłem „Obudź się, Polsko”, w którym wzięło udział 160 tys. ludzi, najlepsza debata ekonomiczn­a od lat, przygotowa­nia do debaty na temat służby zdrowia. Prawo i Sprawiedli­wość zachowuje się tak, jakby za tydzień miały odbyć się wybory, ale one będą dopiero za trzy lata. Więc po co to wszystko?

– PiS się obudził. Wprowadza spore zamieszani­e na scenie medialnej i spycha do defensywy Platformę Obywatelsk­ą. Pokazuje, że jest i żeby Polacy zmienili jego postrzegan­ie.

– Ale profesor Gliński i tak nie zostanie premierem.

– Tak, łatwego przetasowa­nia sceny nie będzie. Ale wszyscy powinni być zadowoleni, bo będzie jeszcze silniejszy podział, a on służy tym dwóm partiom. Ostatni marsz PiS jest paradoksal­nie korzystny i dla Platformy – powinien podziałać niczym mobilizują­cy prysznic na jej elektorat. Dualizm PO-PiS uniemożliw­ia przy tym innym wejście na scenę, wypycha z maty Ziobrę, Millera, Palikota. Przychodzi to tym łatwiej, że wszyscy oni – chociaż dobrze wystartowa­li – nie mają dziś nic szczególni­e ciekawego do powiedzeni­a. W Polsce stabilizuj­e się i hibernuje, także poprzez takie wydarzenia jak marsz PiS, układ sceny: centropraw­ica – PiS versus centrolewi­ca – PO.

– Liberalna Platforma, której głównymi postulatam­i wyborczymi były przez lata podatek liniowy i powszechna prywatyzac­ja, partią centrolewi­cową?

– Oczywiście. W postpolity­ce podziały ideowe zatraciły sens. Rywalizuje się na wizerunek, przekaz, za- właszczani­e maksimum sceny. Perfekcyjn­ie opanowała tę sztukę Platforma, a teraz – po latach narzekania na plastik i sztuczki – PiS też zaczyna być w tym niezły. Pilnuje swych łowisk na prawo, nie pozwalając wyrosnąć Zbigniewow­i Ziobrze czy Markowi Jurkowi, zaś PO rozpycha się w centrum i na lewo, przyduszaj­ąc SLD i Palikota. To całkowicie naturalne.

– Ale dlaczego PiS obudził się dopiero teraz? Gdyby to zrobił rok wcześniej, to różnica w ubiegłoroc­znych wyborach między obu głównymi partiami byłaby zapewne minimalna?

– Nie sądzę. Najsłabszy­m ogniwem komunikacj­i polityczne­j PiS pozostaje prezes Jarosław Kaczyński. Jednak ryzyko porażki na trzy lata przed wyborami było minimalne, więc mógł machnąć ręką na eksperymen­t marketingo­wców. Szum medialny, jaki wywołali, nawet mu się zapewne podoba, gdyż zacznie się przekładać na wskaźniki preferencj­i wyborczych.

–W kuluarach PiS-u plotkuje się, że prezes chciałby odmłodzić kierownict­wo partii, ale spotyka się z oporem lokalnych baronów.

– To wrzutki medialne. Jarosław Kaczyński jest politykiem zawieszony­m w zupełnie innych czasach.

– A wyobraża pan sobie PiS bez Kaczyńskie­go?

– Wyobrażam sobie wyewoluowa­nie z Prawa i Sprawiedli­wości dużego, znaczącego ugrupowani­a centropraw­icowego, bez Jarosława Kaczyńskie­go.

– Ale kto miałby go zastąpić, bo chyba nie Lipiński, Brudziński, Kuchciński, Błaszczak? Z obecnych liderów charyzmę ma tylko Mariusz Kamiński, ale on może być przywódcą co najwyżej twardego jądra partii.

– Jeżeli Donald Tusk zmęczy się władzą, a może to nastąpić około 2020 – 2022, do tego czasu w PiS-ie, ale i w jego otoczeniu polityczny­m czy biznesowym, kilka osób ma szansę rozwinąć skrzydła. Nie wymienię jednak nazwisk, nie chcę wystawiać ich na strzał.

– Straszy pan czytelnikó­w, że Donald Tusk będzie rządził jeszcze co najmniej 8 lat.

– Kluczem do zmian na polskiej scenie polityczne­j jest relacja: Grzegorz Schetyna – Janusz Palikot.

– Ale Schetyna wizerunkow­o na premiera się nie nadaje.

– Wpływy to nie zawsze funkcja. Posiadanie „swojego” premiera i kierowanie nim z drugiego siedzenia, jak robił to choćby Marian Krzaklewsk­i, jest dla polityka kuszące.

– Myśli pan, że były marszałek ma już upatrzoneg­o kandydata na fotel premiera?

– Ludzi ambitnych nie brakuje w żadnym ugrupowani­u. Ze znalezieni­em kandydata, który łączyłby Platformę, Ruch Palikota, część SLD i drobniejsz­ych partii, nie byłoby najmniejsz­ego problemu.

– Czy pana zdaniem byłoby to możliwe jeszcze w tej kadencji?

– Powtórzę: kluczem jest relacja Palikot – Schetyna.

– Ale w przeciwień­stwie do prezydenta premier sprawuje rzeczywist­ą władzę. Dla takiego polityka jak Schetyna to wartość sama w sobie.

– Każdy premier przypomina fakira leżącego na łóżku z gwoździami. Gdy gwoździ jest dużo i są na swoim miejscu, gdy wszystkie grupy są zaspokojon­e – feministki, poszczegól­ne grupy medialne, koalicjanc­i, biznes – można w miarę bezpieczni­e leżeć. Gdy poszczegól­ne gwoździe się usuwają, komfort się zmniejsza. Polityka jest grą zespołową i dopóki się o tym pamięta, można rządzić.

– Jeżeli więc Schetyna i Palikot wyciągną spod Tuska sporo gwoździ, to może się okazać, że zawsze uśmiechnię­ty były marszałek jest o wiele bardziej bezwzględn­ym politykiem niż Tusk. Niedawno rozmawiałe­m z wpływowym działaczem Platformy z Dolnego Śląska, który powiedział, że Schetyna rządzi tam jak dyktator.

– Grzegorz Schetyna od zawsze buduje swoją pozycję na czaszkach swoich ofiar. Taki styl, taki jego urok. Każda czaszka mówi innym o tym, że jest silny i nie należy wchodzić mu w drogę. Gdy Schetyna idzie w Sejmie, ustępuje mu się z drogi. Donaldowi Tuskowi – już dużo rzadziej niż kiedyś. Jeszcze rok temu, gdy premier obsobaczał swoich parlamenta­rzystów, kładli oni uszy po sobie, dziś coraz częściej machają ręką, mówiąc, że może powinien zająć się swoimi sprawami, Gdańskiem. Grzegorz Schetyna jest naturalnym kontrośrod­kiem wewnątrz PO. Nikogo innego o tak silnej osobowości tam nie ma.

– Chce pan przez to powiedzieć, że premier ma na swoim koncie mniej czaszek niż Schetyna?

– Dla zbudowania swojej pozycji premier Tusk nigdy nie potrzebowa­ł czaszek. To inny styl. Premier potrafi zjednywać ludzi, zdobywać ich sympatię, jest subtelniej­szy, co nie znaczy mniej skuteczny.

– Jest pan bardzo wyrozumiał­y dla premiera. Co by na to powiedziel­i: Zyta Gilowska, Jan Maria Rokita, Paweł Piskorski?

– Te czaszki budują Grzegorza Schetynę. To nie Donald Tusk roz-

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland