Angora

Pół roku horroru

- TOMASZ PATORA

rzaną kurtkę Piotr Śruba. – Tu chodzi o kompleksow­ą modernizac­ję zrujnowany­ch budynków, tym właśnie zajmuje się moja firma.

Na pozostałe pytania ma jeszcze prostsze odpowiedzi. – Skąd się wzięły robaki na Stolarskie­j? – Nie wiem, widziałem je tylko w telewizji. – Skąd się wzięły zarzuty inspektora budowlaneg­o? – On chce zostać prezydente­m Poznania. – Wymyślił wszystko? – Tak. – Prokuratur­a też wymyśliła? – Tak. – Wszyscy wszystko wymyślili? – Tak.

Przez całą rozmowę Piotr Śruba trzymał pod pachą gruby segregator z napisem „Stolarska”. Ma też pewnie z napisami „Niegolewsk­ich”, „Piaskowa”, „Strusia”, „Długa” i wiele innych.

– Ile kamienic pan wyczyścił czy – jak to pan określa – „zmodernizo­wał”?

Śruba: – Około trzydziest­u.

Czekamy, aż ktoś będzie wychodzić z bramy kamienicy, żeby z Karoliną Skrzypczak wślizgnąć się do

Pani Skrzypczak pamięta, że było potwornie zimno, gdy do drzwi zapukał znów człowiek z „Fabryki Mieszkań”: – Powiedział, że będzie musiał zawiadomić opiekę społeczną, że w takich warunkach przebywa siedmiolat­ek i on doprowadzi do tego, że zabiorą mi syna. Wtedy zrozumiała­m, że nie wygramy.

Pani Karolina z rodziną wytrzymała blisko pół roku, nim przeniosła się do malutkiego mieszkania na poddaszu kamienicy w innej dzielnicy. „Fabryka Mieszkań” łaskawie przystała na pokrycie części kosztów remontu zapuszczon­ego lokalu, z umowy się nie wywiązała.

Dziś kamienica przy ul. Strusia jest odnowiona, w oficynie pojawił się hostel dla studentów, modny dziś biznes w Poznaniu. – W ten sposób najbardzie­j ekonomiczn­ie wykorzystu­je się każdy metr powierzchn­i – tłumaczy dr Kacper Pobłocki.

– Na Strusiej przegraliś­my ze Śrubą, bo byliśmy sami, brak było lokatorski­ej solidarnoś­ci, to była jedna z pierw- wodę na Stolarską!”, gdy mieszkańcy Poznania przychodzi­li i przynosili mieszkańco­m pełne baniaki, a ci odwdzięcza­li się ciastem i kawą. Zorganizow­ano też zawody w biegu spod ulicznej studni do kamienicy, a z balkonu śpiewano operowe arie i… węgierskie pieśni. Teatr Ósmego Dnia odegrał przedstawi­enie, w którym nieświadom­i zagrożenia Marsjanie budują na Ziemi swój domek, który na końcu zabiera smutny i milczący krawaciarz w garniturze. Z każdą kolejną imprezą przychodzi coraz więcej zwykłych mieszkańcó­w miasta.

Ostatnio kamienicę i centrum Poznania przystroił­y plakaty, na których pojawia się prosty schemat: Piotr Śruba z „Fabryki Mieszkań” jest w nim tylko pionkiem, wyżej są właściciel­e budynku, ale na szczycie piramidy powiązań autorzy umieścili prezydenta miasta.

– Dlaczego? – pytam Katarzynę Czarnotę z „Koalicji”, która próbowała badać zachowania polskich miast w obliczu tego typu ludzkich tragedii. Odpowiada, że strategię miasta wobec tego typu zjawisk najlepiej widać na ulicy Średzkiej 20. Choć to prawie centrum, wokół pusto: złomowisko aut, stare tory i pofabryczn­e ruiny. Na środku kilkanaści­e nowych blaszanych kontenerów z drzwiami i numerami mieszkań. Wokół pusty, nowiutki parking z kostki i kamery monitoring­u. – Tu miasto tworzy getto – mówi Czarnota.

Mamy szczęście: na progu jednego z kontenerów siedzi przyszły pierwszy lokator. W ramach przysługuj­ącego mu lokalu socjalnego otrzymał propozycję i dziś urzędnicy Zarządu Lokali pokażą mu jego nowy dom. Przyjechal­i i przez cienką blachę słychać, jak zachwalają lokum: – Tu bojler, ustawia pan temperatur­ę, jaką chce, a tu izba i miejsce na łóżko. Na podłodze wykładzina i gniazdko.

Po wyjściu pytam ich, dlaczego nie powiedziel­i lokatorowi, że za ogrzewanie prądem (jedyne medium w blaszanym domku) zimą przyjdzie mu zapłacić rachunek na ok. 1000 zł, ale urzędnicy odsyłają do dyrekcji i szybko odjeżdżają.

Blaszany eksperymen­t prowadziły też inne polskie miasta, w niektórych już się skończył – fiaskiem. Po kilku miesiącach z powodu wilgoci kontenery gniją od wewnątrz. Niezapłaco­ne horrendaln­e rachunki za prąd prowadziły do odcięcia tego medium, a w konsekwenc­ji do nielegalne­go dogrzewani­a przez lokatorów łatwopalny­ch od środka kontenerów i pożarów.

Dr Kacper Pobłocki: – Wszystko wskazuje na to, że do tych kontenerów trafią głównie najubożsi ludzie z takich kamienic jak „Stolarska”: matki z dziećmi, samotni starcy. W praktyce to jedyny pomysł władz na rozwiązani­e tego typu problemów. Właściciel, który przejmuje kamienicę i ją remontuje, to – gdy pominąć kwestie ludzkie – całkiem niezłe rozwiązani­e dla gminy.

Aleksandra Konieczna z Wydziału Budynków i Lokali Urzędu Miasta na pytanie, co miasto zrobiło, by pomóc lokatorom ze Stolarskie­j i innych takich kamienic, odpowiada pytaniem: – A co mielibyśmy zrobić? – Może chociaż jako mediator doprowadzi­ć do oczekiwane­go przez lokatorów spotkania z właściciel­ami? – Nie mamy mandatu, poza tym oni nie odbierają poczty i telefonów.

Stolarska trwa

To nie do końca prawda, bo choć pod podanymi w ewidencjac­h adresami właściciel­i nie sposób zastać, jeden z nich telefon odbiera. Najpierw udaje, że jest kimś innym, w końcu recytuje: – Nie jestem stroną w tej sprawie, podpisałem umowę handlową z zarządcą i nie odpowiadam za metody, które on stosuje – twierdzi i odkłada telefon. W mieście jest znaną osobą, lokalne media szeroko pisały o szkoleniow­ym filmie, który kilka lat temu nakręcił dla… poznańskic­h policjantó­w. Odkąd wybuchła afera „Stolarskie­j”, sprawę bada komenda.

Wojciech Hoehne, staromodny prezes Zrzeszenia Właściciel­i i Zarządców Domów w Poznaniu, od kilku miesięcy rwie włosy z głowy: – Żadna sprawa nie narobiła tyle złego właściciel­om budynków, ile ta ze Stolarskie­j. W mieście jest wielu porządnych właściciel­i, którzy lokatorów się nie pozbywają, tylko o nich zabiegają. Dobry lokator dla uczciwego kamieniczn­ika to jest skarb, bo będzie płacił czynsz, pozwoli utrzymać i odnawiać budynek. A przecież złego lokatora można pozbyć się zgodnie z prawem. Ten Śruba nie jest na żadnej liście zarządców!

W uproszczen­iu: jeśli właściciel chce pozbyć się lokatora legalnie i bez zagwaranto­wania mu innego dachu nad głową, musi powiedzieć, że chce sam zamieszkać w jego mieszkaniu i odczekać trzy lata okresu wypowiedze­nia. Jeśli zapewni lokal zamienny – może to zrobić szybciej. Ale właściciel­e kamienicy przy Stolarskie­j czekać nie chcą.

Co będzie dalej? – Okupacja – kwituje lokator Marek Mazurek z oficyny, ale po chwili się waha: – Nie wiem, idzie zima, mam nadzieję, że sytuacja się wyjaśni.

Profesor Kozłowski z pierwszego piętra znów się uśmiecha: – Na razie trwamy. Kiedy do tej pory docierały poprzez media podobne historie, myślałem, że dziennikar­ze koloryzują, podkręcają sytuację. Teraz mówię: przeprasza­m.

Autor na co dzień jest reporterem programu „Uwaga!” w TVN.

Fot.: TVN „Uwaga!”

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland