Nowy, blaszany dom
budynku przy ul. Strusia. Pani Karolina chce mi na miejscu pokazać dawny rodzinny dom, w którym mieszkała kilkadziesiąt lat. – Cierpieliśmy z mamą i synkiem, Śruba przyszedł po kilku dniach od przejęcia budynku i powiedział wprost, że mamy się wynieść. Scenariusz wobec tych, którzy nie ulegli, już pan zna: po kolei media, kablówka, domofon, gaz, woda. Potem zalewanie mieszkań. Odciął też kanalizację, niech pan mi powie, jak miałam wytłumaczyć mojemu 7-letniemu synkowi, że ma załatwiać się do torebki? Zapadłam na ciężką chorobę, wydawało się, że nieuleczalną.
Przyszła zima, która otworzyła zarządcy drogę do dalszych działań: – Większość lokatorów już uciekła, my trwaliśmy. Wyłączył prąd na klatce, gdzie wylewane były przez nieznanych sprawców fekalia, z okien zniknęły szyby. Panowały ciemności i okropny smród, drzwi już nie było, więc wpadali jacyś ludzie i przecinali odsłonięte kable z prądem, żebyśmy w mieszkaniach też nie mieli światła, dopóki na drugi dzień nie połączyliśmy przewodów. szych wyczyszczonych przez nich kamienic – mówi Karolina Skrzypczak. – Nikt się za nami nie ujął, wszystkie urzędy się na nas wypięły, cierpieliśmy przy pełnej obojętności otoczenia.
Od tamtej pory dawna lokatorka z ul. Strusia jest aktywną działaczką Stowarzyszenia Obrony Lokatorów i „Koalicji dla Stolarskiej”. Jednym z pierwszych sukcesów było wyparcie firmy Piotra Śruby z kolejnej „czyszczonej” kamienicy – przy ulicy Piaskowej w centrum Poznania. Gdy ruch obrony zaczął grzebać w dokumentach, wykrył powiązania firmy, która przejęła budynek, z jednym z poznańskich banków. Obrońcy lokatorów zaczęli nagłaśniać sprawę, a firma będąca właścicielem z dnia na dzień podziękowała „Fabryce Mieszkań” za usługi. Mieszkańcy przetrwali i dziś przychodzą bronić Stolarskiej.
Strategia obrony Stolarskiej – jak dotąd skuteczna – jest prosta: to podgrzewanie zainteresowania wokół sprawy. „Koalicja” zorganizowała już kilkanaście imprez: m.in. „Dostarcz