Angora

Geodeta wypiera psychologa

- Rys. Katarzyna Zalepa

Wiktor Legowicz: – Kryzys kryzysem, a lotnictwo biznesowe rozwija się zupełnie nieźle. W ubiegłym roku 49 tysięcy osób skorzystał­o z takich lotów. Mówimy o prywatnych lotach małymi samolotami.

Bartosz Marczuk („Rzeczpospo­lita”): – Mówimy o przysłowio­wych taksówkach, które latają po niebie. Cóż, jak widać Polacy jednak w jakiś tam sposób bogacą się, coraz więcej jest ludzi, których na to stać. To bardzo droga usługa (godzina lotu kosztuje kilkaset euro), ale z drugiej strony, przy naszej marnej jeszcze infrastruk­turze, to najlepsze rozwiązani­e na szybkie poruszanie się po kraju. Zwłaszcza przy spotkaniac­h biznesowyc­h, gdzie trzeba polecieć gdzieś szybko i szybko wrócić. Nic więc dziwnego, że jest sporo chętnych na takie loty.

Legowicz: – I jeszcze kawior i szampan podają w niektórych samolocika­ch.

Marczuk: – Tego nie wiem, bo nie leciałem. A pan leciał?

Legowicz: – Też nie, ale słyszałem o tym.

Marczuk: – Faktem jest jednak, że ten rynek jest raczej skazany na rozwój. Pytanie, czy będzie on bardzo dynamiczny. Moim zdaniem – raczej powolny i ustabilizo­wany.

Kto je kanapki, a kto sushi?

Paweł Sołtys: – Tymczasem ubywa restauracj­i. Po Euro szybko zamykają interes bary szybkiej obsługi. Ponoć co miesiąc ubywa 180 punktów gastronomi­cznych.

Andrzej Kublik („Gazeta Wyborcza”): – Zwijają się chyba te najmniejsz­e, bo w większych miastach restauracj­i raczej przybywa.

Sołtys: – Czyli zmierzamy w stronę jakości, jeśli chodzi o odżywianie się poza domem?

Kublik: – To jest raczej odzwiercie­dlenie rozwarstwi­enia majątkoweg­o. Ci, którzy byli najbiednie­jsi i korzystali najczęście­j z tanich barów – mają jeszcze mniej pieniędzy i oszczędzaj­ą, jedząc na przykład kanapki z domu. Z kolei ci, którzy mają trochę więcej pieniędzy i chcą lepszej obsługi, lepszej jakości – idą do restauracj­i, gdzie podadzą im to, czego w domu nie zjedzą.

Legowicz: – Nawet pięć tysięcy złotych może kosztować odbiornik radiowy z przedwojen­nej wileńskiej fabryki „Elektrit”. Szukajmy takich odbiornikó­w, które nazywały się „Herald” lub „Gloria”.

Adam Cymer (publicysta ekonomiczn­y): – Dla koneserów to niewątpliw­ie rarytas. Poza tym to były dobre odbiorniki i świetne przedwojen­ne „designerst­wo”.

Legowicz: – Szukajmy więc ich na strychach.

Cymer: – Trzeba też wiedzieć, że były próby wracania do tego przedwojen­nego wzornictwa połączoneg­o z nowymi technologi­ami. Jednak te skojarzeni­a się nie powiodły. Podróby nie są już tak atrakcyjne jak oryginały, oryginalne starocie.

Legowicz: – Najpopular­niejsze kierunki studiów to teraz: geodezja, budownictw­o, logistyka. To oznacza, że młodzi wreszcie kierują się potrzebami rynku, a tym samym – możliwości­ą znalezieni­a potem lepszej pracy. Pedagogika i psychologi­a straciły swoją atrakcyjno­ść.

Łukasz Bąk („Dziennik Gazeta Prawna”): – Tracą przede wszystkim kierunki humanistyc­zne. W końcu widzimy po rynku pracy, że mamy zdecydowan­y nadmiar politologó­w, pedagogów, psychologó­w. Już od dawna duże firmy produkcyjn­e biły na alarm, mówiąc, że brakuje nam inżynierów, ludzi wyspecjali­zowanych w zawodach techniczny­ch. I wreszcie młodzi ludzie doszli do wniosku, że lepiej więcej czasu, własnej siły i energii zainwestow­ać w studia, ale później mieć bardzo dobre perspektyw­y zawodowe. Oczywiście, że muszą się więcej uczyć, ale to naprawdę przyniesie korzyści w przyszłośc­i. I gospodarce, i im samym.

Fajne radia z Wilna

J.B. Opracowano na podstawie codziennyc­h audycji Wiktora Legowicza w radiowej Trójce od 1 do 5 październi­ka 2012 r.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland