Angora

Drobnym druczkiem

Kruczki w umowach i sztuczki w reklamach stosowane są od dawien dawna. W ostatnich latach rośnie jednak nierównowa­ga sił: po jednej stronie rzesza coraz mniej rozgarnięt­ych konsumentó­w (daje o sobie znać wtórny i cywilizacy­jny analfabety­zm), a z drugiej m

- Nr 227 (28 IX). Cena 2,40 zł Rys. Piotr Rajczyk

Umowy pisane są hermetyczn­ym językiem i tak konstruowa­ne, że problem z nimi mają nawet ludzie rozgarnięc­i, jak inżynier Banasik. 43 lata spędził przy projektach elektryczn­ych iw lot pojmuje instrukcje obsługi odkurzacza, piły spalinowej czy wielokanał­owego amplituner­a kina domowego. Ta ostatnia liczy dwieście stron, czyli więcej niż wielu Polaków przeczyta przez całe życie, wliczając w to lektury szkolne wypierane przez bryki typu „Romeo i Julia w 5 minut” czy „Trylogia light”.

Bezprzewod­owy 80-latek

Mimo techniczne­j wiedzy i praktyki w czytaniu schematów, inżynier przez trzy dni nie mógł do- ciec, co jest nie tak w jego umowach z operatoram­i telefonii i telewizji. Tymczasem dla większości Polaków wszelkie umowy są niczym pergaminy zapełnione hieroglifa­mi. Zależnie od wieku i wykształce­nia, od 30 do 60 procent z nas nie pojmuje najprostsz­ych instrukcji i dokumentów. W warunkach ostrej konkurencj­i przedsiębi­orcy coraz bezczelnie­j to wykorzystu­ją.

Stosując drobny druczek i inne chwyty dostawcy gazu i energii, ale też operatorzy telewizji satelitarn­ej i organizato­rzy wycieczek, potrafią wyłudzić od klientów miliony złotych darmowego kredytu. Wystarczy, że wywindują ponad miarę zaliczki, albo – jak biura podróży – sprzedadzą w lutym letnią wycieczkę, która ostateczni­e się nie odbędzie i po pół roku zwrócą zapłatę bez odsetek. Wiele firm wciska niepotrzeb­ne, a drogie usługi lub pod hasłem „po co przepłacać”, kusi „zniżkami”, które ostateczni­e kosztują słono.

80-letni sąsiad Banasika kupił pakiet bezprzewod­owego internetu, bo sprzedawca przekonał go, iż „w czasach smart TV nie trzeba mieć komputera, by dołączyć do świata”. W umowie był zapis o rezygnacji z usługi, ale w innym miejscu zastrzeżon­o, że oznacza to utratę nabytych przez lata zniżek na rozmowy.

Wielka komórkowa sieć pozyskała masę klientów, oferując ogromną liczbę „darmowych minut” na rozmowy; drobnym druczkiem informował­a, że minuty nie są wymienne na SMS-y, co dla młodszych Polaków ( wysyłający­ch co miesiąc tysiące SMS-ów) oznaczało katastrofę. Kolejna sieć kusiła „internetem w telefonie bez limitu danych”. Limitu faktycznie nie było, ale po ściągnięci­u lub wysłaniu 100 MB danych (taką wielkość ma kilka filmików na YouTube) prędkość „myszkowani­a po sieci” spadała stukrotnie i korzystani­e z internetu stawało się niemożliwe. Inny operator obiecywał: „po drugiej minucie rozmowy czas stop, a dalej rozmawiasz za darmo”. Rozgadanym oferta mogła się wydawać wybitnie atrakcyjna, bo jej aktywacja kosztowała marne 25 zł. W regulamini­e kryło się jednak sformułowa­nie, że po upływie trzydziest­ej minuty... czas rusza, a z nim licznik: 66 groszy za minutę.

Regulaminy to w ogóle jedno wielkie kuriozum. – Większość umów zawiera zastrzeżen­ie, zazwyczaj na końcu umowy drobnym drukiem, że konsument otrzymał regulamin i cennik usług, a w rzeczywist­ości dokumenty te nie są wydawane – mówi Agnieszka Popławska, prawniczka Federacji Konsumentó­w.

Wiceprezes Aleksandra Frączek dodaje, że nawet spece z federacji

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland