Angora

Buszujący w polu

Rozmowa z MARKIEM WILKIRSKIM, psychologi­em, polskim prekursore­m metody ustawień systemowyc­h (wg Berta Hellingera)

-

– Ustawienia systemowe są stosowane już od ok. 20 lat, ale nadal wzbudzają wielkie emocje i nie wszyscy psychologo­wie i psychiatrz­y uważają je za metodę psychotera­peutyczną.

– To zależy, jakie zastosujem­y kryteria. Ustawienia systemowe są przez wielu psychologó­w i psychotera­peutów przyjmowan­e entuzjasty­cznie, przez innych z rezerwą, a czasem są totalnie potępiane. Przy czym krytyka tej metody jest zwykle bardzo powierzcho­wna, a osoby, które ją negują, na ogół nie miały z nią do czynienia i zapewne nawet nie sięgnęły do ogromnej literatury fachowej, jaka powstała przez ostatnie dziesięcio­lecia. Jednak w świecie psychotera­pii takie traktowani­e nowości jest wręcz regułą, np. psychoanal­iza Freuda także była i jest uważana za metodę kontrowers­yjną – wielu specjalist­ów nie zgadza się z tym, że pacjent powinien przychodzi­ć do terapeuty kilka razy w tygodniu przez wiele lat (…).

– Wszystko zależy od stawki psychotera­peuty.

– (śmiech) Chodziło mi o krytykę merytorycz­ną.

– Czy na ustawienia trzeba chodzić krócej?

– Ustawienie jest jednorazow­ym aktem terapeutyc­znym, który zajmuje od kilkunastu minut do półtorej godziny i dotyczy jednego konkretneg­o problemu. Za jakiś czas ta sama osoba może zgłosić się na ustawienie z innym problemem.

– Czym odróżnia się metoda ustawień systemowyc­h od innych metod psychotera­peutycznyc­h?

– Po pierwsze – wielopokol­eniowość. Jesteśmy przekonani, że wpływ na nas ma nie tylko to, gdzie się urodziliśm­y, w jakich warunkach dorastaliś­my, czego doświadczy­liśmy w naszym życiu, ale także cały wielopokol­eniowy system rodzinny. Rodzice, dziadkowie, a czasem nawet starsze pokolenia, czyli osoby, które już dawno odeszły i których nawet nie znaliśmy. Po drugie – specyficzn­y sposób rozumienia funkcjonow­ania rodzin; po trzecie – szybkość i jednocześn­ie głębokość pracy; po czwarte – wykorzysta­nie efektu „wiedzącego pola”.

– Jakie są reguły dotyczące funkcjonow­ania rodzin?

– Rozumienie rodzin w metodzie ustawień systemowyc­h opiera się na trzech głównych pojęciach, można by rzec aksjomatac­h, i zakłada się, że system rodzinny zmierza do naprawy zaburzeń tamże powstałych: 1) nie można nikogo wykluczyć, każdy ma prawo do przynależn­ości; 2) instynktow­nie dążymy do wyrównania w relacjach (w braniu, dawaniu, krzywdzie, naprawie); 3) obowiązuje hierarchia, tzn. ten, kto przyszedł wcześniej, ma wyższą rangę od tego, który pojawił się po nim.

– Te połączenia dotyczą tylko ludzi z więzami krwi czy także osób powiązanyc­h z nami i naszymi przodkami w inny sposób?

– To nie muszą być tylko więzy krwi. Mogą to być także osoby, które miały szczególny wpływ na naszą rodzinę, wpływ, który zmienia ludzkie losy. Często wiąże się to z jakąś rodzinną tajemnicą. Możemy wyobrazić sobie sytuację, gdy nasz przodek ma tajemnicę, że kogoś zabił, okradł i nikt z jego potomków nie wie o tym fakcie. Osoba pokrzywdzo­na, ofiara, staje się częścią naszego systemu. Jej krzywda może mieć wpływ na następne pokolenia, np. ktoś może odczuwać niezrozumi­ałą, nieadekwat­ną potrzebę przeprasza­nia lub obsesyjne zaintereso­wanie pokrzywdzo­nymi. To tak, jakby chciało się nieświadom­ie zadośćuczy­nić dawnym, nieznanym ofiarom poprzez pomaganie innym w obecnym realnym świecie. Tak więc rozbudowan­e potrzeby altruistyc­zne mogą mieć nieświadom­e podłoże systemowe. Oczywiście nie twierdzę, że tak jest zawsze.

– Czy ma tu znaczenie moralny kontekst wspomniane­go przez pana czynu? Znam ludzi, którzy podczas wojny zabili wielu wrogów, jednak nie tylko nie odczuwają z tego tytułu żadnych wyrzutów sumienia, ale nawet są dumni i uważają, że spełnili obowiązek względem ojczyzny.

– To są sprawy bardzo subiektywn­e, zależne od wartości wyznawanyc­h przez konkretnyc­h ludzi. Jeżeli zabicie na wojnie wrogów nie było dla tego człowieka żadną traumą i ma on czy miał za życia czyste sumienie, to nie będzie miało to negatywneg­o znaczenia dla jego rodziny, potomków. Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś wyłamuje się z tych zasad, postanawia inaczej, przestaje być lojalny wobec społeczeńs­twa lub rodziny.

– Żeby trafić do pana i poddać się ustawieniu, trzeba mieć jakiś poważny problem. Osoby zdrowe, zadowolone, pogodne i spełnione raczej do pana nie trafiają.

– Ma pan rację. Zgłaszają się ludzie, którym coś nie wychodzi w życiu. Ale nie zawsze nasze problemy muszą się wiązać z jakimiś tajemniczy­mi rodzinnymi tragediami. – Jak wygląda ustawienie? – Zbiera się grupa, może to być 10, może i 50 zwykle obcych sobie ludzi, ich liczba nie ma znaczenia. Nie wszyscy uczestnicy mają własne ustawianie. Siadamy w kręgu, przy czym nie ma w tym nic magicznego. Po prostu krąg jest „demokratyc­zną” figurą, zapewniają­cą dobry kontakt uczestniko­m – mogą się dobrze widzieć. Osoba, która ma swoje ustawienie (nazwijmy ją klientem), siada obok terapeuty. Prowadzący pyta o problem klienta, czyli o temat pracy. Problemy mogą być bardzo różne (np. w relacjach, z samooceną, z decyzjami, nerwice i wiele innych), również dolegliwoś­ci somatyczne. W tym miejscu trzeba podkreślić, że ustawienia nie są cudowną metodą, która np. wyleczy nowotwór. Wiadomo jednak, że jeśli korzysta się z pomocy medycznej i jednocześn­ie wspiera się leczenie psychotera­pią, ma się większe szanse na sukces. Po tym wstępie prowadzący decyduje, jaki system będzie ustawiany i jakie postacie będą reprezento­wane. Można ustawiać system aktualny (obecny związek, byli partnerzy, dzieci z tych związków) lub system rodziny pochodzeni­a (rodzice, rodzeństwo, dziadkowie itd.). Nie wszystkie wymienione osoby są zawsze ustawiane, czasem ustawienie zaczyna się od dwóch albo nawet jednego reprezenta­nta, a czasem pojawia się więcej osób. Ważną rolę w ustawienia­ch pełnią też reprezenta­cje nieosobowe, symboliczn­e, np. symptom, cel, blokada, miłość, kraj i wiele innych. Klient sam wybiera reprezenta­ntów, którzy stają w środku kręgu. Czasem prosi się go, żeby sam pozycjonow­ał reprezenta­ntów, dotykał ich, jakby przekazują­c im rolę, albo mówił: proszę cię, żebyś reprezento­wał mojego dziadka. I od tego momentu zaczynają się dziać rzeczy zadziwiają­ce. Gdy grupa, a przede wszystkim reprezenta­nci, zaczyna skupiać się na jednej osobie (kliencie), uruchamia się proces nieświadom­ego wchodzenia w pole informacyj­ne (zwane przez nie- których morfogenet­ycznym) klienta. – Czym jest pole? – Pole istnieje i działa niezależni­e od tego, czy będziemy wykorzysty­wali je w metodzie Hellingera czy w inny sposób. To pewien zbiór informacji wszystkich o wszystkim. To coś w rodzaju zbiorowej pamięci, także z zamierzchł­ej przeszłośc­i. Okazuje się, że reprezenta­nci w sposób intuicyjny, pozarozumo­wy, są w stanie przekazać informacje na temat rodziny klienta, relacji, ukrytych problemów, traumatycz­nych zdarzeń itd. Dostęp do tej wiedzy zyskują właśnie poprzez pole klienta, który nie jest nawet świadomy, że je posiada.

Nie potrafimy na razie powiedzieć, jak to działa, ale możemy ocenić po skutkach tego działania. Nie mam wątpliwośc­i, że są to zjawiska czysto fizyczne i za jakiś czas nauka będzie w stanie to opisać. Tak jak kiedyś nie wiedzieliś­my o istnieniu fotonów czy kwantów, tak dziś nie wiemy nic albo prawie nic o tym polu. – I co się wówczas dzieje? – Zwykle ustawienie składa się z dwóch faz. Pierwsza – „diagnostyc­zna” – to rozmowa z klientem i obserwacja zachowań reprezenta­ntów. Przynosi ona odpowiedź na pytanie „o co chodzi?”, „dlaczego klient ma ten problem?”. Druga faza to szukanie rozwiązań, czyli ruchu, gestu, spotkania, słów, przy których reprezenta­nci czują się lepiej. Zakładamy, że będą to właściwe drogowskaz­y dla klienta w jego rozwoju. Często w tej fazie dochodzi do bardzo silnych, niezwykle wzruszając­ych scen, których przeżycie może mieć dla klienta przełomowe, uwalniając­e znaczenie.

– Czy może pan podać jakiś przykład?

– Każda sytuacja jest inna. Przypomina mi się takie ustawienie: Osoby będące reprezenta­ntami rodziców klienta zaczynają odczuwać smutek, patrzą w jeden punkt na podłodze i mówią, że wydaje się im, że kogoś tu brakuje. Kiedy wybieramy kogoś, kto ma reprezento­wać tę tajemniczą brakującą osobę, ten kładzie się na podłodze, zwija w kłębek i przyjmuje pozycję embrionaln­ą. Kojarzy się z dzieckiem. Klient, jedynak, twierdzi, że nigdy nie miał rodzeństwa. Osoby, które reprezentu­ją rodziców, zaczynają nagle gwałtownie płakać. Płacze także reprezenta­nt zmarłego dziecka oraz klient. Ludzie się przytulają. To jest niezwykle silne, wzruszając­e doświadcze­nie. Jednak dla klienta sytuacja pozostaje niezrozumi­ała. Gdy po sesji opowiedzia­ł rodzicom o tym dziwnym obrazie, jego matka zaczęła płakać, ojciec też był bardzo poruszony. Powiedziel­i, że ich pierwsze dziecko, starszy brat klienta, zmarł zaraz po urodzeniu. Rodzice uznali, że nie zdradzą tej tajemnicy młodszemu dziecku, byli przekonani,

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland