ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI
Gdy znalazłam w skrzynce kolejne zaproszenie na Mysią 3, nie byłam przekonana do pójścia. W końcu ile razy można chodzić w to samo miejsce tylko po to, by oglądać uroczyste otwarcie kolejnych sklepów. Mimo początkowych wątpliwości jednak poszłam i nie żałuję.
W końcu nigdy wcześniej nie widziałam z bliska (ani z daleka) wydepilowanej klaty Dawida Wolińskiego (35 l.). Projektant – przy okazji otwarcia swojego pierwszego atelier – śmiało zaprezentował wszystkim umięśniony i opalony kawałek ciała. Kobiety i mężczyźni zerkali mu za dekolt równie namiętnie i bez ogródek. Gdy już ochłonę po tych emocjach, wrócę na Mysią 3, by spokojnie zajrzeć do kilku sklepów: warto wstąpić do Take a Nap – butiku z przedmiotami do wystroju wnętrz – poduchy, ręczniki, narzuty w minimalistycznym skandynawskim stylu spodobały się wielu gościom. Oryginalnością zaskakuje polska marka UEG, która ma w swojej ofercie między innymi ubrania z tyveku. To opatentowany przez Du Pont materiał, który oddycha, a jednocześnie idealnie izoluje np. przed deszczem. Fajne hiszpańskie buty sprzedaje My Paris Mellow Yellow. Pewnie wpadnie tu któregoś dnia znana wielbicielka obuwia i posiadaczka kilkuset par butów Monika Olejnik (56 l.), bo ma blisko z Żurawiej, gdzie mieści się siedziba Radia Zet i gdzie dziennikarka co rano magluje polityków.
Nicole Soszyńska (25 l.) to bardzo ładna, grzeczna i dobrze ułożona córka właścicieli marki Oceanic. Studiowała architekturę w Paryżu, ale rodzice nie muszą już za nią tęsknić, bo parę miesięcy temu otworzyła przy Mokotowskiej 63 butik z francuską modą, a teraz pokazała kolekcję jesienno-zimową. Do Desir Paris przyszły m.in. Bogna Sworowska (45 l.) i Anna Ibisz nr 1. Prawie vis-`a-vis butiku z francuskimi ubraniami jest nowy butik całkiem polski.
Pod numerem 62 można teraz znaleźć Wear.so – proste ubrania z ekologicznej bawełny w modnych, a jednocześnie ponadczasowych fasonach. Takie ciuchy robią na całym świecie coraz większą karierę. Dziś bowiem nie wystarczy sprzedawać ubrań, jedzenia czy kosmetyków, trzeba do nich dodać jeszcze ideologię. Najbardziej na wyobraźnię klientów działa to, co jest eco albo slow. Do Wear.so stosują się oba przymiotniki – sukienki, bluzki, spodnie są zarówno ekologiczne, jak i „wolne” (w przeciwieństwie do wszystkiego co fast, czyli byle jakiego, jak w fast foodach). To znaczy, że ubrania Wear.so zrobiono z dbałością o środowisko, z ekologicznych materiałów, a na dodatek są nie tylko ładne, ale i funkcjonalne. Nie przytłaczają formą i ubierają, zamiast przebierać, jak to często bywa z modnymi projektami.
Butik Wear.so powstał w piwnicy jednej ze starych kamienic, które cudem ostały się przy Mokotowskiej. Oglądając wiszące na wieszakach ubrania, możemy więc podziwiać przy okazji zachowaną tam starą cegłę, teraz pięknie odrestaurowaną. Na drewnianej podłodze stanęło biurko zrobione ze starych drzwi, buty można przymierzyć, siadając wygodnie na starych kinowych fotelach. To właśnie filozofia slow w swojej pełnej okazałości – nic się nie marnuje i niemal wszystko – każda rzecz, mebel, przedmiot – może dostać drugie życie.
Małolaty żyją w realu i w internecie, ale nie wystarcza im już Facebook. Właściwie – powiedzmy to sobie szczerze – wynalazek Zuckerberga powoli robi się passé. Na „fejsie” siedzą już tylko zramolałe dwudziestoi trzydziestolatki. Dzieciaki wolą portale, w których mogą chwalić się samodzielnie zrobionymi fotkami. To wokół robionych „z rąsi” zdjęć kręci się teraz internetowe życie towarzyskie. Najbardziej lansiarsko jest mieć konto na Instagramie. Są tam już wszyscy: od Baracka Obamy po Dodę. Prawdziwy szał zaczął się w wakacje, kiedy naprawdę bogate dzieciaki zaczęły wrzucać tam swoje wypasione fotki z naprawdę wypasionych podróży. Założyły wspólną grupę Rich Kids of Instagram i tam chwaliły się kąpielami w wannach wypełnionych szampanem, szalonymi imprezami w najdroższych klubach i na luksusowych jachtach czy bezsennymi nocami w megadrogich hotelach. Tam trafiały też zdjęcia ra-