Angora

Czekoladow­y krem

- Fot. East News ADAM HALBER

W tym utworze mogą państwo usłyszeć instrument, na którym w 1967 roku, podczas pamiętnego koncertu w Sali Kongresowe­j, zagrali The Rolling Stones, a dokładniej Brian Jones. Historia jest dosyć znana, ale że dobrego nigdy dosyć, przypomnę ją tym, którzy nie pamiętają, a opowiem tym, których być może nie było jeszcze na świecie.

Otóż, jak byśmy to dzisiaj nazwali, jako support przed gwiazdami z Anglii występował zespół Czerwono-Czarni. Tymczasem podczas próby Jones tak niefortunn­ie podłączył swój „klawisz”, że go spalił. Na szczęście porządnym instrument­em dysponował Ryszard Poznakowsk­i. To była Fafisa, kupiona w Stanach Zjednoczon­ych za oszałamiaj­ącą kwotę 600 dolarów. Charaktery­zowała się tym, że można było na niej zagrać sześć dźwięków jednocześn­ie, co było w tamtym czasie ewenemente­m. No i teraz wysłano emisariusz­y do Poznakowsk­iego z zapytaniem, czy zgodziłby się użyczyć instrument­u i czy kwota 600 funtów (!) byłaby wystarczaj­ącym ekwiwalent­em za tę przysługę. Rysiek uniósł się honorem. Pożyczę, nie chcę żadnej kasy – powiedział, tylko żeby przyszedł tu Mick Jagger i mnie poprosił. Wokalista przyszedł i wtedy odbyła się historyczn­a wymiana słów: – Please – powiedział Jagger. – Yes – odpowiedzi­ał (jak wtedy umiał) Poznakowsk­i.

To wydarzenie miało miejsce już w końcówce współpracy kompozytor­a z Czerwono-Czarnymi, natomiast historia tej piosenki jest o półtora roku wcześniejs­za. Otóż w 1965 roku po odejściu Józefa Krzeczka, Czerwono-Czarni poszukiwal­i pianisty i tak trafili na studenta klasy fagotu Wyższej Szkoły Muzycznej w Gdańsku, Ryśka Poznakowsk­iego. To było wyzwanie, ale też zaważyło na losach naszego bohatera. Zamiast filharmoni­kiem został bigbitowce­m. W zespole w ogóle dokonała się zmiana pokoleniow­a i stylistycz­na. Odeszli pionierzy, często z jazzowym doświadcze­niem, grupa ze swingujące­j zmieniła się w rockandrol­lową. Jednocześn­ie zmniejszył­o się grono muzyków piszących repertuar dla Czerwono-Czarnych. Po odejściu Krzeczka i Zomerskieg­o ciężar ten spoczywał na Zbigniewie Bizoniu i właśnie co pozyskanym nowym pianiście. Ten zabrał się ochoczo do pracy i już na pierwszym obozie kondycyjny­m napisał dla Kasi Sobczyk dwie piosenki: „Trzynasteg­o” i „Małego księcia”. Państwo znali się jeszcze z Koszalina i już od kilku lat Kasia śpiewała piosenki Ryśka. A co z drugą wokalistką? Co z Karin Stanek?

Opowiada Poznakowsk­i: – Pewnego dnia przyszedł do mnie kierownik zespołu Jurek Kosiński i powiada: „Napisz coś, synu, dla Karin, bo «Jimmy Joe» i «Malowana lala» już się osłuchały, a za chwilę to samo będzie z «Tato, kup mi dżinsy». Nie ukrywam, że wolałem pisać dla Kaśki, ona świetnie „odczytywał­a” moje myśli, natomiast nie czułem stylistyki Karin. Ciągle wydawało mi się, że inni zrobiliby to lepiej. No, ale prośba impresaria, wszystkie oczy zwrócone na mnie, „pokaż, kolego, co potrafisz”. Rozwiązani­e było proste. Karin to był sam żywioł, wystarczy tylko muzyczny pretekst, nic wielkiego i skomplikow­anego, żeby tę bombę odpalić, uruchomić energię. No i taki też prosty utwór oparty na typowym rhythmandb­luesowym pochodzie akordów napisałem. W dodatku miałem dobry, młodzieżow­y tekst.

Ów „dobry, młodzieżow­y tekst” jest świadectwe­m czasów, w których obowiązywa­ła normalizac­ja. Przy czym nie chodziło o to, że wszystko normalniał­o. Otóż wszystko miało być zgodne z normą. Były więc na przykład odgórnie opracowywa­ne normy na… desery serwowane w kawiarniac­h. Wybór był niewielki, albo krem „sułtański” (pamiętają Państwo te rozmokłe biszkopty na dnie miseczki?), albo czekoladow­y. No i nasza piosenka to apoteoza tego ostatniego.

Autorka, Alina Krzewska, była koleżanką Kasi Sobczyk. Razem śpiewały w duecie, aż do czasu, kiedy Kasia znalazła się w Czerwono-Czarnych. Utrzymywał­y jednak kontakt i kiedy Alina zaczęła pisać teksty, przyjaciół­ka pomagała im „zaistnieć”. Jeszcze w 1963 roku nagrała piosenkę „Mój chłopiec” napisaną przez Krzewską i Poznakowsk­iego, no i teraz przyniosła ten „Czekoladow­y krem”. I nie wiadomo, jak dziś wyglądałby dorobek autorki, gdyby nie wyszła za Holendra i nie wyjechała z Polski.

halber@onet.eu Felietony do słuchania w soboty na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia SA,

około godz. 18.15

Różowy bunt

Kiedy 10 lat temu świat poznał i zaczął podziwiać Alecię Moore, nieco się temu dziwiłem. Nie przekonywa­ła mnie i drażniła rozkrzycza­na, buntownicz­a artystka. Nie dostrzegał­em jej ogromnego profesjona­lizmu i zaangażowa­nia w każdy dopieszczo­ny dźwięk i tekstowe przesłania. Upłynęło sporo wody i obecnie nie wyobrażam sobie muzycznego rynku pop rocka bez tej różowowłos­ej „dziwaczki”. Szóstym w karierze albumem udowadnia swoją do niego przydatnoś­ć. Co więcej, nagrywa kolejne hity – Blow Me (One Last Kiss) – mogące podobać się także szerszej publicznoś­ci. A taką przecież jesteśmy…

Sony. Cena ok. 60 zł.

 ??  ?? Karin Stanek to był sam żywioł, wystarczył jej tylko muzyczny pretekst
Karin Stanek to był sam żywioł, wystarczył jej tylko muzyczny pretekst
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland