Jesteś Bogiem, jesteś...
Kiedy Władysław Pasikowski nakręcił „Psy”, Andrzej Wajda powiedział, że młody reżyser wie o publiczności coś, czego on ani inni reżyserzy nie wiedzą. Od czasu „Psów” nie było w Polsce filmu, który tak trafnie portretowałby nasz kraj, jego transformację, sukcesy i tragedię. A zwłaszcza tragedię.
„Jesteś Bogiem” to największy polski kinowy sukces kasowy od czasu „Pana Tadeusza”. Należy jednak pamiętać, że film Andrzeja Wajdy wzięły szturmem wycieczki szkolne, ao dziele Adama Mickiewicza słyszał każdy Polak. Co sprawiło, że „Jesteś Bogiem” w weekend otwarcia zdobył widzów na skalę 25 złotych płyt? Niepotrzebna była gigantyczna reklama. Wystarczyła legenda Magika i nieistniejącego już składu Paktofoniki, żeby film opowiadający autentyczną historię trójki młodych hiphopowców, którzy 12 lat temu nagrali swoją jedyną płytę, dał reżyserowi Leszkowi Dawidowi i scenarzyście Maciejowi Pisukowi komercyjne i artystyczne spełnienie.
Plus i minus
Polski hip-hop największe sukcesy odnosił dekadę temu. Dziś, mimo że wciąż ma się nieźle, daleko mu do popularności takich składów jak Wzgórze Ya-Pa 3, Kaliber 44, Grammatik, Molesta Ewenement, Slums Attack, Warszafski Deszcz, ZIP Skład, DJ 600V, PIH czy właśnie Paktofonika. Owszem, wciąż ukazują się solowe krążki Pezeta, AbradAba, członków Molesty, Pei, Tedego, które są wysoko notowane na ogólnopolskich listach sprzedaży płyt. Artystyczne triumfy w dalszym ciągu święcą O.S.T.R. czy Fisz i Emade, ale wydaje się, że w Polsce ten gatunek najlepsze czasy ma już za sobą. Lub wrócił tam, skąd się wywodzi. Do podziemia. Niczym punk rock, z którym ma wiele wspólnego w werbalnej, bezkompromisowej formie przekazu. Dlaczego więc film pokazujący chłopaków z szaroburego Śląska, którzy palą marihuanę, opuszczają się w szkole, przeklinają, mają problemy w komunikacji ze społeczeństwem i autystyczne relacje z bliskimi, gorączkowo szukają własnej formy autentycznej artystycznej ekspresji, zrobił i wciąż robi taką karierę w Polsce? Bo pokazuje prawdę o nas i o naszej codziennej egzystencji. Pokazuje bohaterów z krwi i kości, którzy są tacy jak my, a także polską rzeczywistość, która nie jest wyfotoszopo- wana jak Warszawka w głupawych komediach. Pokazuje brutalne realia, które większości dzisiejszych 30-latków są dobrze znane. I dysfunkcyjność, na którą cierpiały i wciąż cierpią polska rodzina, polska szkoła i polskie społeczeństwo. Pokazuje końcówkę efektów transformacji, która dotknęła również młodzież, głównie z rodzin robotniczych, pozostawioną samą sobie, znającą kolorową rzeczywistość z MTV oraz gazet typu „Bravo” i „Popcorn”. Pokazuje też młodych ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić z autodestrukcyjnymi skłonnościami, nałogami i spalającą ich wrażliwością. Pokazuje wreszcie uniwersalny, wręcz amerykański mit, jak pochodząc z nizin i nie mając perspektyw, koneksji, pleców, osiąga się sukces dzięki szczerości, zaangażowaniu i wierze w wartość własnych działań. I poświęceniu. Zwłaszcza poświęceniu. „Jesteś Bogiem” to polski hiphopowy „Rocky” lub „8 mila”. Tylko bez happy endu.
Gdyby czyn był godny chwały
Dlaczego Magik i Paktofonika? Przecież jest Peja i jego historia, która została już wyraźnie zarysowana w dokumencie „Blokersi” Sylwestra Latkowskiego. Jest Adam Ostrowski, O.S.T.R., z którego życia również można stworzyć bardzo interesujący scenariusz. Czy Magik tylko swoją śmiercią zasłużył sobie na film? Nie. Nawet gdyby żył, historia jego życia i artystyczna droga zasługują na osobną książkę czy obraz filmowy. Był postacią tragiczną, niczym lan Curtis z Joy Division, który również popełnił samobójstwo w bardzo młodym wieku. Podobnie jak on nie doczekał największego sukcesu, przytłoczony codziennością, wczesnym założeniem rodziny i niemożliwością odnalezienia się w smutnej rzeczywistości klasy pracującej. Tak jak on źle reagował na narkotyki, powszechnie dostępne w świecie artystów, ale i w świecie rozbitków jako remedium na codzienne problemy, które siały spustoszenie w jego słabej psychice.
Nasze mózgi wypełnione są Marią
Połowa lat 90. Bracia Michał Ś.P. Brat Joka Marten i Marcin AbradAb Marten zakładają zespół Kaliber 44. Zainspirowani amerykańskim rapem, ze wskazaniem na Cypress Hill i N.W.A., próbują tworzyć muzykę gangsta rap, zwaną w Polsce psychorapem. Bardzo szybko u ich boku pojawia się Piotr Mag Magik I Łuszcz. Różni się od braci, nie pochodzi z ciepłego domu, w którym nie było problemów finansowych, lecz z dzielnicy robotniczej, gdzie na dziewiątym piętrze bloku mieszka z ojcem pracującym w hucie i matką sprzątaczką. Uczy się w Technikum Elektromechanicznym przy Zespole Szkół Technicznych w Katowicach. Boi się, że wezmą go do wojska. Swoją miłość życia poznał na początku lat 90. na koncercie rockowym w katowickim Mega Clubie. Ma jeszcze długie włosy, które Justyna, późniejsza żona, zaplata mu w warkoczyki.
W Polsce święci triumfy ciężkie gitarowe granie. Illusion, O.N.A., Acid Drinkers, Flapjack i Kat to zespoły, które zapełniają sale koncertowe. Nawet Liroy swój największy przebój „Scyzoryk” oparł na rockowych riffach. Kazik Staszewski, który nagrał płyty „Spalam się” i „Spalaj się”, był również pod wrażeniem amerykańskiego rymowania do elektronicznych beatów i przycinanej muzyki puszczanej z gramofonów. Pierwszą grupą, która z powodzeniem przeszczepiła amerykańskie granie na polski grunt, było nieistniejące już, niestety, Wzgórze Ya-Pa 3. Trio zdobyło popularność utworem „Palenie” i kawałkiem „Ja Mam To Co Ty”, w którym wykorzystało sample z utworu Czesława Niemena „Sen o Warszawie”. Jednak ważniejsze było, że grupa przetarła szlak Magikowi i kolegom. Również branża muzyczna i tzw. ulica zaakcep-