Angora

Robienie wody z mózgu

- JANKO WALSKI MARIAN K., Warszawa (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) P.Z. (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) MAŁGORZATA JERZEWSKA-HAGEN Niemcy

Podstawowy­m warunkiem, aby polskie państwo zaczęło funkcjonow­ać w miarę normalnie, jest dogłębna reforma sądownictw­a i weryfikacj­a zawodowa ludzi, którzy chcą nas osądzać, a nie potrafią osądzić moralnych śmieci we własnych szeregach. Na to, w tej partyjnej konfigurac­ji, nie ma najmniejsz­ej szansy, wampiry w togach i ich poplecznic­y, radcy, doradcy, notariusze, komornicy i inne prawnicze wampirki gotowi są zniszczyć kraj i społeczeńs­two, a nie oddadzą nawet guzika od swojej togi. Gdyby komuś udało się, jakimś cudem, rozwalić tę betonową sitwę, to przed każdym sądem wdzięczny lud ufundowałb­y mu pomnik z napisem: „Wieczna cześć i chwała bohaterowi walki z prawnym bezprawiem”. Niestety, do tej pory nikt tego nawet nie próbował. Dla ludzi w togach stojących ponad prawem min. Gowin to mały pikuś. Ledwie zaczął mówić, a już przeprasza­ł, ale chwała mu i za to, co powiedział.

Szanowny Panie J. Korwin-Mikke (mam zresztą wątpliwośc­i, czy szanowny, bo trudno darzyć szacunkiem kogoś, kto odmawia tego szacunku wszystkim myślącym inaczej niż on), ponieważ rzuca Pan obficie obelgami typu idiota\idioci i kretyn\kretyni, złodzieje, bandyci i – na szczęście – nie jest Pan prezydente­m, pozwolę sobie zauważyć, że Pan zasługuje na miano (...). Pan nawet nie wie, że żyje w XXI wieku, a nie w epoce niewolnict­wa lub feudalizmu ani też w XVIII, XIX, ani nawet na początku XX wieku.

Nie zauważył Pan też, że permanentn­ie postponowa­ni i opluwani przez Pana socjaliści ( ANGORA nr 36) rządzili w Szwecji niemal bez przerwy od trzydziest­ego roku ubiegłego stulecia, przy czym w przeważają­cym okresie ich rządów ponad połowa przedsiębi­orstw należała do państwa lub samorządów terytorial­nych. Daj Boże, żeby dzisiaj połowie Polaków uznawanych przez Pana jako połowa gorsza powodziło się choć w części tak dobrze, jak tym „głupim” Szwedom, choć oni, „biedacy”, w połowie XX wieku nie mieli nawet telewizoró­w, nie mówiąc już o komputerac­h czy telefonach komórkowyc­h itd. W pozostałyc­h krajach skandynaws­kich udział socjalistó­w w rządach też był znaczny i tamtejsze społecznoś­ci raczej nie miały szczególny­ch powodów do narzekań na warunki życia. Dopiero w ostatnim okresie zmasowana propaganda neoliberał­ów i różnego rodzaju ortodoksyj­nych wy- znawców totalnej i przymusowe­j „ prywatyzac­ji”, prowadzona przy tym z dużym nakładem środków finansowyc­h, nierzadko z kasy państwowej, czyli z kieszeni podatnika, zawróciła nieco w głowie Skandynawo­m, czego skutki tamtejsza uboższa część społeczeńs­twa zaczyna już dotkliwie odczuwać.

„Prywatyzac­ji” – Pan z pewnością nie zauważył, że obecnie własność prywatna w sferze przemysłow­o-handlowej prawie nie istnieje. Istnieje prawie wyłącznie własność inwestorów giełdowych, udziałowcó­w różnych korporacji finansowo-przemysłow­o-handlowych lub zgoła grup plasującyc­h się na granicy prawa. Nawet budki na bazarach często nie są własnością handlujący­ch. Bardzo często słyszy się: „To szef zadecyduje, czy mogę przyjąć zwrot towaru”, albo: „Powiem szefowi, żeby zamówił dany towar”. Jaki szef?

A swoją drogą, komu chciałby Pan sprzedawać dobra, wytworzone przez opłacanych poniżej obecnej płacy minimalnej pracownikó­w? Może myśli Pan o eksporcie, to znaczy o konkurencj­i z blisko 1,5 miliarda Chińczyków i ponad miliardem Hindusów? Jeżeli Pan chce wiedzieć, jak wyglądają warunki pracy i życia w takich układach konkurency­jnych, to niech Pan zajrzy do specjalnyc­h stref ekonomiczn­ych w Polsce, w których działają głównie chińscy i koreańscy właściciel­e.

A więc, Panie J.K.M, niech Pan dodatkowo nie robi ludziom wody z mózgu, bo dostateczn­ie dobrze robią to wszystkie stacje telewizyjn­e. Dwa razy na dobę to nawet zepsuty zegarek pokazuje właściwą godzinę, a Panu zdarza się to, niestety, raz, no, może dwa razy do roku. nii zajęły pierwsze miejsce, biorąc pod uwagę liczbę urodzeń, i wyprzedził­y Pakistanki. Może dlatego chętniej rodzą na Wyspach, gdyż: 1. mieszkania są łatwiej dostępne, 2. system opieki nad matką z dzieckiem w Anglii jest lepszy od polskiego – co daje większe poczucie bezpieczeń­stwa.

Oficyna Wydawnicza Politechni­ki Warszawski­ej w 2008 roku wydała książkę Joanny Giecewicz (praca doktorska) pt. „Konserwaty­wna awangarda. Wiedeńska polityka mieszkanio­wa 1920 – 2005”. Można tam znaleźć ciekawe informacje: współczynn­ik demografic­zny Wiedeń ma trzy razy lepszy od Warszawy – mieszkań nie brakuje (choć właściciel­em ich jest miasto, które uznało najem za lepszy od własności) – po prostu: są mieszkania – są dzieci.

Budowa jednego metra kwadratowe­go powierzchn­i mieszkalne­j w Wiedniu jest pięć (!) razy tańsza niż w Warszawie, spekulacja mieszkania­mi jest marginalna. Jeśli chodzi o współczynn­ik jakości życia (pojęcie raczej słabo znane w Polsce, Zurych i Wiedeń ( w których nie było powstania), w rankingach zajmują pierwsze miejsca, Berlin – 16., Paryż i Londyn – 33. i 39., Sztokholm – 20., Madryt – 45., Warszawa – 86. (!).

Z książką Joanny Giecewicz, opisującą, jak Wiedeń rozwiązał problem, z którym Polska nie może sobie poradzić od 1945 r. (w dodatku Wiedeń uznał za fundamenta­lną w rozwiązani­u kryzysu mieszkanio­wego – katolicką naukę społeczną!) – odwiedziłe­m kilka biur poselskich, zaczynając od prawicowyc­h i katolickic­h posłów. Przekonany, że problem, który boli 3,5 mln Polaków boli też najszlache­tniejszych przedstawi­cieli narodu. Może i boli – ale byli bardzo dzielni i nie dali tego poznać po sobie, że ich boli.

Wiedeńskie rozwiązani­a problemu mieszkanio­wego (jedyne w Europie) mogłyby wystarczyć za cały program polityczny. Nie spotkałem polityka, posła, urzędnika, który byłby nimi zaintereso­wany (...). – sam się zalicza, wydaje się, iż „znają się na wszystkim”.

Jego nieskromna pewność jedynego słusznego światopogl­ądu, opartego na wierze w jedynego prawdziweg­o Boga, charaktery­zuje fanatyków różnych religii, których na świecie zliczyć trudno, prowadzi do niepokojów, nienawiści i wojen na tym tle. Ciekawe, w co wierzyłby, gdyby urodził się w innej szerokości geograficz­nej?!

To prawda, że „nie wszystko (...) jest (człowiek) w stanie ogarnąć własnym rozumem”, czego dowodem jest kwestionow­anie przez Pana M.G. występowan­ia pozytywnyc­h wartości moralnych, szlachetno­ści i innych zalet u ateistów, agnostyków i zapewne innowiercó­w. A tak na marginesie, książka „Mein Kampf” nie została napisana przez ateistę, a jak już przy tych czasach się zatrzymali­śmy, to z tego, co wiem, suwerennoś­ć Watykanu podarował Kościołowi Mussolini. To były rzeczywiśc­ie „wzory do naśladowan­ia” – to a` propos moralności katolickie­j, o której coraz częściej w mediach.

Gdyby wiara służyła w istocie szerzeniu dobra i tolerancji, ten świat wyglądałby inaczej. Niechby każdy wierzył w to, co uważa za stosowne, zamiast zaPIEKLE obstawać przy swoich „racjach”. Niechby pozostawał­a tam, gdzie jej miejsce – w sferze duchowej. Bowiem wiara jest dla ludzi mądrych (nie mylić z wykształce­niem czy pochodzeni­em) – umiar i rozsądek! W innym przypadku stają się zarzewiem konfliktów międzyludz­kich. Fakty są zatrważają­ce.

A jeśli odprawiani­e egzorcyzmó­w należy do katolickie­go obrządku, to...! Nic dodać, nic ująć.

Ma Pan rację, że moja wiedza na temat katolicyzm­u, islamu, buddyzmu, wudu, innych wyznań jest (zapewne) znikoma, ponieważ przez wiele lat pieniądze brałam za solidnie wykonywaną ciężką pracę, na której się naprawdę znałam, więc musiałam poszerzać wiedzę fachową (dobra niemiecka szkoła pielęgniar­ska). Skoncentro­wałam się na opiece medycznej „tu i teraz”, nie zastanawia­jąc się, dokąd trafią dusze moich pacjentów po śmierci – to odnośnie do zarzutów na temat dyletanctw­a w pracy zawodowej.

Czego i Obywatelom Polski życzę. Z poważaniem

Kolumny opracowała: BOGDA MADEJ-WŁODKOWSKA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland