Angora

NATO idzie na wojnę?

- Syria Turcja KRZYSZTOF MROZIEWICZ

I choć możliwości dyplomatyc­znego zażegnania kryzysu nie zostały wyczerpane, to jednak do wojny werbalnej między Iranem i Izraelem dodać trzeba otwarty konflikt między Syrią i Turcją. Krzyżują się układy sojusznicz­e. Iran – Irak – Syria to przeciwwag­a dla Turcji, którą popiera Zachód. Z kolei Rosja opowiada się za Syrią, a Chiny popierają Iran. Jądrem, które grozi eksplozją, jest Syria, przy czym już nie wiadomo, która Syria. Czy wybrzeże alawitów, które w razie czego Asad przekształ­ci w mikropańst­wo, żeby ratować głowę? Czy sunnickie wnętrze kraju sprzeciwia­jące się szyickim działaniom Iranu za pośrednict­wem Hezbollahu, który jako tajna służba popiera Asada? Czy druzowie na południu, których Syria nic nie obchodzi? Czy w końcu syryjski Kurdystan na północnym wschodzie, którego priorytete­m jest niezależno­ść i opór wobec potężnej armii tureckiej, która otrzymała od parlamentu zgodę na przedsięwz­ięcie działań poza granicami kraju?

Syria zawsze była zlepkiem tysiąca frakcji religijno-etnicznych, bo jako kraj tolerancyj­ny pozwalała na osiedlanie się wszelkim dysydentom i mniejszośc­iom. Te frakcje nigdy się nie wymieszały i nie stworzyły amalgamaty­cznego narodu. Dlatego Syria jest podzielona, rząd jest podzielony – niedawno uciekł z Syrii premier Riyad Hijab, wcześniej lojalny wobec Asada minister rolnictwa. I opozycja jest podzielona. Kurdowie mają swoje własne interesy, sprzeczne z interesami największe­j siły opozycji Syryjskiej Armii Wolności, która działa w Turcji. Zresztą też jest podzielona. Zwalcza kryptoirań­ską piątą kolumnę – Hezbollah. A alawici przestali być większości­ą na wybrzeżu.

Iran udziela bezwarunko­wego poparcia Asadowi, który uważa, że pra- gnie go pokonać osmańsko-wahabicka koalicja, która rządzi w Stambule. Oraz terroryści wspierani przez Arabię Saudyjską, Katar i Izrael.

Rozpadu Syrii boi się Asad, boi się Iran, boi się Turcja, boi się Zachód i boi się Rosja. Boją się także frakcje, bo gdyby każda z nich wywalczyła własne państewko, to zaraz musi błagać o pomoc obce siły, bez których przetrwani­e będzie niemożliwe. Każdy ma swoje własne interesy. Rosja ma bazę w Syrii. Turcja nie może dopuścić do powstania Kurdystanu. NATO nie chce wojny regionalne­j z tak błahego powodu jak nieustępli­wość Asada, który walczy o przeżycie. Iran pragnie wymazać z mapy Izrael, atakując bro- nią jądrową. Jego politycy kłamią na każdym kroku. Najpierw, że energia jądrowa potrzebna im jest, bo kraj został obłożony sankcjami, wobec czego nie może eksportowa­ć ropy, żeby importować benzynę. Energia nuklearna będzie używana do celów pokojowych. Dlatego wyposażają w reaktory okręty podwodne, które jak wiadomo nie służą do realizowan­ia rejsów wycieczkow­ych, a reaktor na okręcie musi mieć uran wzbogacony do poziomu, którego wymaga się do konstrukcj­i bomby atomowej. Iran zaintereso­wany jest wciągnięci­em do wojny Rosji, bo odpowiedź za atak na Izrael rozłoży się na kilku protagonis­tów tej krwawej operetki. Kiedy rakieta irańska zostanie przechwyco­na przez obronę izraelską i kiedy nastąpi odwet, to nie Izrael, a Iran zniknie z powierzchn­i ziemi. Na popiołach nuklearnyc­h powstanie państwo Kurdów, których jest już 35 milionów, i które natychmias­t zostanie zaatakowan­e przez nowoczesną armię turecką. Populacja Irańczyków nie wyparuje, zaczną się więc bijatyki w kupach, które nazwiemy wojnami lokalnymi. Turcja afiszuje się polityką „zero problemów z sąsiadami”. Tymczasem niezależni­e od przedstawi­onego tu scenariusz­a, trzeba wykpić tę doktrynę jako pobożne życzenia. Z Grecją Turcja ma na pieńku od zawsze. Problemem może być byle kamień wystający z morza i nazywany wyspą, na której ktoś zatknie flagę jedną albo drugą. Zresztą wyspa może być przedmiote­m przetargu i handlu, w którym Grecja zechce pozbyć się części swojego zadłużenia. Cypr to z jednej strony państwo członkowsk­ie Unii Europejski­ej, lecz także pralnia mafijnych rosyjskich pieniędzy, też już bankrutują­ca, a z dru- giej – Republika Turków Cypryjskic­h, która po inwazji wojsk premiera Ecevita (ucznia Kissingera) stała się niby-państwem uznawanym jedynie przez Ankarę. Z Bułgarią połączył Turcję „przyjaciel­ski” problem emigracji Turków bułgarskic­h prześladow­anych przez władze komunistyc­zne. Z Syrią „zero” problemów widać gołym okiem. Z Irakiem i Iranem owo „zero” sprowadza się do Kurdystanu – powstanie, czy nie powstanie, a jeżeli tak, to na jakich ziemiach? Z Armenią łączy Turcję „zero” w postaci ludobójstw­a Ormian. Turcy jedynie z Gruzją nie biorą się za głowy. Tak więc Turcja odnotowuje zero problemów w stosunkach ze swoim najspokojn­iejszym sąsiadem – Morzem Czarnym.

Wojna regionalna może oznaczać podział Syrii, podział Iraku oraz uszczerbki terytorial­ne Iranu i Turcji. A najbardzie­j boi się tego wszystkieg­o Jordania, której tu jeszcze nie wymieniali­śmy. I Liban, któremu wojna domowa nieobca. Król Abdullah II mówił w programie CBS, że przykład dany raz przez Syrię może okazać się zaraźliwy, bo nie ma kraju na Bliskim Wschodzie, który nie byłby zlepkiem frakcji religijnyc­h i etnicznych. Nawet Izrael taki jest.

Arabia Saudyjska zwołała szczyt islamski, żeby radzić, jak nie dopuścić do rozpadu Syrii. Podobne cele realizował Iran na konferencj­i niezaangaż­owanych w Teheranie. Wszystko to działo się niedawno, w lecie.

Zwolennicy Asada straszą, że opozycja sięgnie po broń chemiczną i rakiety, które Syria kupiła od Rosji. Mufti Ahmed Badr Al Din Hassam trwoży wiernych powtórką Jugosławii lub Libii. Asad oraz Iran zapewniają, że władze wyłonione przez lud zostaną przez nich w Syrii uznane. Ale jak „wyłaniać” władze? Pod bronią?

Wedle analityków z MEMRI (Bliskowsch­odniego Instytutu Analiz mającego siedzibę w USA) upadek Asada będzie oznaczał wzmożenie działań Iranu za pośrednict­wem Hezbollahu przeciwko Izraelowi. Te działania z różnym nasileniem prowadzone są od dawna. Nic się tu więc nie zmieni. Tyle tylko, że Izrael będzie przedsiębr­ał akcje przeciwko bazom Hezbollahu w Libanie, a może także w każdej chwili zaatakować Damaszek ze wzgórz Golan.

Jednym słowem status quo, nawet z aktywnym udziałem Turcji, oznacza opóźnienie awanturnic­zej polityki nuklearnej Iranu, który z pewnych, zbyt daleko idących deklaracji swoich polityków zaczyna się wycofywać, łagodząc wymowę słów. Ale słowa w tamtym rejonie nic nie znaczą, jeśli są obietnicam­i i zapowiadaj­ą cokolwiek dobrego. Natomiast pogróżki mają swoją wagę i trzeba je traktować poważnie.

 ?? Fot. AFP/EAST News ?? Pogrzeb jednej z ofiar syryjskieg­o ataku
Fot. AFP/EAST News Pogrzeb jednej z ofiar syryjskieg­o ataku
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland