Nie tylko polska specjalność
Nie mają dobrej prasy polscy księża w Austrii. Po księdzu homofobie rodem z Opolszczyzny przyszedł czas na polskiego księdza złodzieja. Tym razem rodem z Beskidów.
Marcin Mrawczyński, nowy ksiądz parafii św. Szczepana w Gailtal w Karyntii, ma ciężkie zadanie: musi odzyskać zaufanie parafian. Jego poprzednik, ks. Seweryn Klimek, udał się znienacka na ojczyzny łono, w swoje góry, z nieoddaną „pożyczką” z parafialnej kasy.
Polski duchowny (rocznik 1979), który pochodzi z Żywca, służył od 2008 roku w alpejskiej parafii liczącej około 1600 dusz. Parafia mogła mu krajobrazem przypominać Beskidy, leży bowiem na wysokości 726 m n.p.m. Polski ksiądz niespodziewanie 24 sierpnia opuścił austriackie owieczki bez słowa pożegnania – ponoć z przyczyn zdrowotnych i osobistych. Jak się jednak rychło okazało, w finansach parafii Gailtal odkryto braki. Kapłan przekazywał środki wpływające na rzecz parafii na własne konto, sprzedał też samochód należący do parafii, ale nie rozliczył się z transakcji. Mówi się o stracie w wysokości wielu tysięcy euro. Generalny wikariusz Karyntii Engelbert Guggenberger potwierdza, że „istnieją pewne finansowe nieścisłości”. Kościół austriacki nie występuje z oskarżeniami wobec Polaka, bo ten przyrzekł, że ukradzione pieniądze odda.
Dobry ksiądz wiedziony
na pokuszenie
Był oddanym księdzem, a parafianie go bardzo lubili. Troszczył się o seniorów, świętował z nimi urodziny (miłe wspomnienia ma najstarsza parafianka – 100-letnia Maria), angażował młodzież w kościelną aktywność. Na zdjęciach widać go i na Święcie Kartofla, i z młodymi muzykami, i podczas święcenia koni. Dbał też o kontakty polsko-austriackie. Zaprosił do siebie w 2010 roku chórzystów z żywieckich parafii, Cięciny i Węgierskiej Górki. Dzięki proboszczowi Klimkowi mogli w alpejskim Gailtal śpiewać na polsko-niemieckojęzycznej mszy i spotkać się z austriackimi katolikami.
Co z tego, skoro młody ksiądz nie oparł się ziemskiej pokusie – samochodowi BMW. Okazuje się, że BMW 730d jest ukochaną marką części biskupów, np. biskupa Gerharda Ulricha z ewangelicko-luterańskiego ko- ścioła czy ewangelickich biskupów niemieckich, dra Johannesa Friedricha i pani Ilse Junkermann. Albo kardynała Joachima Meisnera, który jeździ limuzyną BMW 730d za skromne 115 tys. euro. Polak nie zainteresował się marką samochodu niemieckiego biskupa wojskowego, homofoba dr. Franza-Josefa Overbecka, który jeździ autkiem VW Phaeton 3.0 V6 TDI za 100 tys. euro mimo oszczędności, zamknięcia ponad 100 kościołów i utraty w swoim biskupstwie 16 tys. wiernych rocznie. Klimek wolał BMW. No jakże skromny polski ksiądz mógł nie chcieć dołączyć marką samochodu do wielkich duszpasterzy? Nie każdy ksiądz może zostać biskupem, ale nieco kreatywnego myślenia i przynajmniej może mieć bmw...
Zagadka parafialnej kasy
Jak to możliwe, pytali parafianie, że ks. Seweryna Klimka, 32-latka z Polski, absolwenta krakowskiego Uniwersytetu Papieskiego z roku 2004, stać było na auto BMW 520d Touring z 2010 roku o wartości 54 tys. euro? Odpowiedź tkwi w parafialnej kasie.
Po niespodziewanej ucieczce ks. Klimek postanowił uprzedzić domysły i zadzwonił z wyjaśnieniami do lokalnej gazety „Kleine Zeitung”. – To prawda, że istnieją nieścisłości. Ale chcę jasno powiedzieć, że nie jestem złodziejem i nie wziąłem żadnych pieniędzy do swojej prywatnej kieszeni. Pieniądze pożyczył z kościelnej kasy na krótko, na zakup samochodu właśnie, i pech chciał, że zostały mu skradzione. Ksiądz wstydził się do całej sytuacji przyznać, oddawał „pożyczkę” w miarę możności. Mówił, że kupował hostie czy ornaty, podając wyższe ceny, by dzięki tym różnicom wyrównywać braki. Klimek twierdzi, że pozostało mu 5 – 6 tysięcy euro do zwrotu byłej macierzystej diecezji, i że pieniądze odda. Poza tym tłumaczy: – Zawsze miałem problemy zdrowotne, ale potrzebuję przede wszystkim innego zawodu. Prokuratura Karyntii przygląda się przypadkowi, być może sama wystąpi z oskarżeniami wobec byłego już księdza. Bo Seweryn Klimek zrezygnował z kapłańskiego stanu, szuka w Polsce nowego pomysłu na życie. Duszpasterz ponoć od daw-
Ciekawe, jak będą przyjmowani kolejni polscy „eksportowi” księża, bo mają w Austrii coraz gorszą opinię. Tym uczciwym nie ma czego zazdrościć. Brak księży nie może usprawiedliwiać „desantu” z różnych krajów, często biedniejszych, o innej kulturze, uważa wielu Austriaków. Przybysze nagle mają dostęp do rzeczy, o których tylko marzyli, nie są na to gotowi, to ich gubi. Słynna była delegacja księży z Boliwii, którzy zafascynowani technicznymi gadżetami wydawali na nie pieniądze ubogich wiernych. Był pewien ksiądz z Burundi, który nie tylko sypiał z wieloma kobietami i bez wiedzy pryncypałów zbierał datki, ale założył również autohandel – dopóki policja nie zamknęła nielegalnego interesu i nie odesłała księdza do domu. A owieczki z Gailtal nauczone doświadczeniem będą częściej zaglądać w księgi finansowe i liczyć, ile euro oddał im były pasterz Seweryn Klimek. Tak jak zapewniał.