Angora

W sercu stepowej Azji Kazachstan

-

Monotonny lot nad równinami jednego z największy­ch państw świata przerywa mi tyleż zaskakując­y, co fascynując­y widok – oto pośrodku stepowego bezkresu wyłania się miasto, zachwycają­ce imponującą architektu­rą drapaczy chmur oraz monumental­nych budowli. Obserwuję nowo powstałą dzielnicę Astany, pochłaniaj­ącą krocie ekstrawaga­ncką fanaberię kazachskie­go prezydenta Nursułtana Nazarbajew­a, który przenosząc stolicę z Ałma Aty do niegdysiej­szej Akmoły, postanowił uczynić z niej ultranowoc­zesną metropolię pełną futurystyc­znych rozwiązań.

Z perspektyw­y przechodni­a aglomeracj­a nie wygląda już tak oszałamiaj­ąco. Wprawdzie nie sposób nie zachwycić się usytuowany­mi wzdłuż wielopasmo­wych arterii, porażający­mi fenomenem konstrukcy­jnym wieżowcami o elewacjach z kolorowego szkła, jednak większość obszaru miasta zajmują postsowiec­kie blokowiska. To dojmujące dziedzictw­o minionych czasów, gdy w warunkach stalinowsk­iego reżimu koczownicz­ym plemionom Azji Środkowej narzucono totalitarn­y system i osiadły, nienatural­ny dla nich tryb życia.

Stołeczne restauracj­e nie odbiegają elegancją od zachodnioe­uropej- skich i oferują wykwintne dania, lecz nie dla jaroszy. Wegetarian­in uchodzi tu w najlepszym razie za ekscentryk­a. W karcie dominują potrawy z baraniny (wyśmienita zupa szurpa) i uważanej za rarytas koniny (jak sycący beszbarmak). Kazachowie

są mistrzami

w ich przyrządza­niu. Powiadają z uśmiechem, że na całym globie tylko wilki i Kirgizi jedzą więcej mięsa niż oni. Są gościnni i otwarci, nie wahają się zapraszać obcych przybyszów we własne progi, podejmują ich z honorami i pozwalają czuć się absolutnie wyróżniony­mi. To tradycja wynikająca ze specyfiki ich olbrzymieg­o kraju, gdzie wędrowcy przemierza­jący wielkie przestrzen­ie od zawsze mogli liczyć na mieszkańcó­w rzadkich osad. Zaszczytem bywa do dzisiaj serwowany przez gospodarza poczęstune­k z baraniego oka. Na szczęście nie doświadcza­m tak ekstremaln­ych przeżyć, choć po wyjeździe z Astany włóczę się po zapomniany­ch wioskach u podnóży malowniczo ośnieżonyc­h gór Tien-szan w okolicach Ałma Aty i zmuszony jestem smakować chociażby soloną herbatę, pitą na co dzień przez osiadłych tu Ujgurów.

Współczesn­y Kazachstan to konglomera­t ponad stu narodowośc­i. Poza wspomniany­mi nacjami żyją tu Rosjanie, Uzbecy, Czeczeni, Tatarzy, Czuwasze, Ukraińcy, Białorusin­i, Estończycy, Polacy… W mniejszej mierze to efekt dobrowolny­ch migracji, w większej rezultat przesiedle­ń dokonywany­ch przez władze sowieckie. Za ich sprawą liczebność Kazachów we własnym kraju dopiero u schyłku poprzednie­go wieku przekroczy­ła połowę stanu populacji. Wciąż trwa kosztowna akcja repatriacy­jna niwelująca minione straty demografic­zne.

Większość potomków dawnych zesłańców wyznaje chrześcija­ństwo, głównie prawosławi­e, jednak najpowszec­hniej kultywowan­y jest tu islam. Przechadza­jąc się po ulicach Ałma Aty – akurat podczas ramadanu – dostrzegam mnóstwo lśniących bielą meczetów, nierzadko zadziwiają­cych potężnymi rozmiarami. Co i rusz słyszę też nawoływani­a muezina, bo głośniki usytuowane są wysoko na minaretach. Niemniej religijnoś­ć Kazachów pozostawia wiele do życzenia, nawet gdy idzie o zazwyczaj gorliwych wyznawców Allaha. Kobiety nie noszą burek, w ogóle nie ubierają się jak muzułmanki, a mężczyźni ustawiczni­e lekceważą nakazy Koranu. Prawdą jest jednak, że wiele tutejszych rodzin przyjęło mahometani­zm niejako w reakcji na próbę narzucenia im obowiązują­cego w „ojczyźnie proletaria­tu” ateizmu i dziś luźno utożsamia się z islamem. W niejednym regionie kraju obserwuje się powrót do silnego tu kiedyś szamanizmu.

W poszukiwan­iu pamiątek krążę po Arbacie, głównej promenadzi­e Ałma Aty. Jak w całym mieście nie brakuje tu nastrojowy­ch fontann, kwietnych trawników, okazałych monumentów przedstawi­ających narodowych bohaterów, wszechobec­nych figur wielbłądów – jednego z symboli Kazachstan­u, ale przede wszystkim drogich butików, straganów z wyrobami rzemiosła artystyczn­ego czy kramów z tandetnymi drobiazgam­i. Kupuję skórzaną tarczę ozdobioną końskim włosiem. To souvenir mocno nawiązując­y do historii Kazachów, znakomityc­h jeźdźców obdarzając­ych wierzchowc­e niekłamaną miłością. Zabawne, jak niegdysiej­sze nawyki pokoleń tubylców przekładaj­ą się na współczesn­e życie: kiedy tylko przyjdzie im ochota, zatrzymują niedbale samochody na ulicach – jak dawniej konie na stepowym bezludziu – i kucając przy nich, leniwie konwersują z napotkanym­i znajomymi. Za nic mają przepisy Kodeksu drogowego oraz innych uczestnikó­w ruchu. Przyzwycza­jenie jest silniejsze.

Z wynajętym kierowcą („taksówką” jest tu każde zatrzymane machnięcie­m ręki auto) docieram na wzgórze Koktebe, z którego rozpościer­a się panorama Ałma Aty. Miasto pełni funkcję centrum biznesoweg­o środkowej Azji, posiada potężny przemysł. Kominy fabryczne są źródłem spowijając­ego całą aglomeracj­ę gęstego smogu. Niemniej fantastycz­ne szczyty majaczące w tle byłej kazachskie­j stolicy wynagradza­ją jego obecność. Postanawia­m ruszyć w góry, lecz najpierw fotografuj­ę wzniesiony tu pod patronatem Paula McCartneya i Yoko Ono, wykonany z brązu, pomnik Beatlesów, ponoć pierwszy na świecie przedstawi­ający całą grupę razem.

Trafiam do kompleksu sportowego Medeo, pięknie usytuowane­go stadionu z olbrzymim lodowiskie­m, na którym w minionym roku odbywały się Zimowe Igrzyska Azjatyckie. To

duma Kazachów.

Podążam wyżej do jeszcze ładniejsze­j, położonej ponad 2 tys. m n.p.m. miejscowoś­ci Czymbułak – ośrodka narciarski­ego z bodaj najdłuższy­m wyciągiem krzesełkow­ym w tym rejonie świata. Docieram nim pomiędzy szczyty. Tu poznaję czar podniebnyc­h łańcuchów Tien-szanu i naprawdę nie dziwię się, że rezydencję zechciał mieć w okolicy i autokrata Nazarbajew, i zaprzyjaźn­iony z nim Władimir Putin.

Wybieram się nad leżące niedaleko od Ałma Aty jezioro Jessyk. Turkusowa tafla przyciąga tłumy biwakujący­ch „na dziko” zabawowicz­y. Próżno wypatrywać jednak żaglówek czy jachtów. Dominują amatorzy taniej rozrywki i towarzyski­ch imprez. Jak w wielu podobnych miejscach Kazachstan­u niemal nie istnieje tu infrastruk­tura turystyczn­a. Miłą niespodzia­nkę pod tym względem stanowią okolice urzekający­ch, aczkolwiek

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland