Bogacze chcą z nas zrobić niewolników!
Przetrwać czas smuty
– Kto ma więcej, potrzebuje więcej – komentuje Michoń. Ładny dom oznacza zwykle duże raty kredytu. Wyższe rachunki za ogrzewanie. Trawnik wokół domu potrzebuje kosiarki do trawy. I tak dalej. Trzymanie poziomu wymaga nakładów. Więc nerwy, czasem depresja, brak czasu na sen i wypoczynek. Ale wszyscy widzą ten dom i samochód. I zazdroszczą. A ten z garbem majątku – zazdrości im spokoju.
Może jednak Pudelskiemu się uda. Jeśli on stanie na nogi, wraz z nim polepszy się życie w całej gminie. Będzie praca. Większe pensje. Konsumpcja i wydawanie. Będzie lepiej. Ale...
Z całą sympatią dla młodego biznesmena – byłoby może lepiej, gdyby został, jak jego mercedes, na wyższo-średnim poziomie, zamiast awansować na top listę światowych bogaczy. Bo jak przekonuje Piotr Michoń, to nie najbogatsi generują rozwój, nie oni popychają PKB w górę. – Tylko ci, którzy średnio zarabiają – mówi. Oni ponad 90 proc. dochodu przeznaczają na konsumpcję. A więc napędzają machinę gospodarki.
– Jest pan lewakiem? – nieco się dziwię. – Jeśli tak, to w tym samym procencie, co były szef Fed Alan Greenspan. Przyznał, że jego neoliberalny świat, w który wierzył przez całe życie, runął na początku kryzysu w 2008 roku. Teraz trzeba to wszystko przewartościować – odpowiada. Jak? Zwiększyć poczucie bezpieczeństwa, godność i zaufanie. Na początek – w gminie. Bo jeśli u nich się ruszy, ruszy się wszędzie. Na razie czas smuty pozwalają przetrwać unijne pieniądze. Jeszcze resztki zostały.
W Mściwojowie budują właśnie kilometr drogi. Postawili już halę sportową i Orlika. Jak dobrze pójdzie, długi spłacą w 2017 r. Może wówczas bezrobocie spadnie. Jak u nich – z jakichś 23 proc. do średniej ogólnopolskiej. W Nowym Warpnie robią nadbrzeżną promenadę – parę osób przy tym zarobi. W biednym Potoku Górnym założyli już gminną sieć Wi-Fi.
– Żeby tylko nie było gorzej – każdy powtarza. Ekonomiści prognozują, choć w ich przepowiedniach brak pewności, która wybrzmiewała jeszcze pięć lat temu, że już w 2013, a może 2014 r. gospodarka się odbije. Profesor Czapiński jest pewien, że tak się stanie. Bo tym, co nas wciąż trzyma i daje perspektywy, jest ta straszna nieufność, którą wcześniej tyle razy piętnował. W okresie prosperity przeszkadza w interesach, teraz może być plastrem na ekonomiczne rany. Nie wierzymy w to, co opowiadają nam eksperci. W te załamania gospodarki, kryzysy i regresy. Robimy swoje.
Praca od 15. roku życia, dwutygodniowe wypowiedzenia z pracy i brak obowiązku ich uzasadniania, zniesienie płacy minimalnej czy brak uprawnień związanych z urodzeniem dziecka – między innymi takie drastyczne i antyspołeczne rozwiązania proponuje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców! Ich pomysły ostro krytykują przedstawiciele pracowników. – To jest powrót do XIX-wiecznego dzikiego kapitalizmu, w którym pracownik jest niewolnikiem! – grzmi Jan Guz (56 l.), szef OPZZ.
Już dziś polscy pracownicy są wyzyskiwani i w haniebny sposób traktowani przez swoich szefów. Pozwalają im na to bardzo elastyczne przepisy Kodeksu pracy, które już niedługo mogą się stać jeszcze bardziej antypracownicze i antyspołeczne! Powód? Związek Przedsiębiorców i Pracodawców chce takich zmian w Kodeksie pracy, które – mówiąc krótko – z pracownika zrobiłyby niewolnika.
Jakie rozwiązania proponują pracodawcy? Między innymi brak obowiązku uzasadniania wypowiedzenia pracy, skrócenie urlopu do 15 dni, pracę od 15. roku życia czy też zniesienie obowiązku uzasadniania umowy na czas nieokreślony. A wszystko to, jak przyznaje Cezary Kaźmierczak, prezes związku, w trosce o polskiego pracownika...
– Chcemy pokazać, że jest alternatywa. Proponujemy uelastycznienie Kodeksu pracy, aby te zmiany, o których mówimy, były korzystne zarówno dla pracowników, jak i dla pracodawców – mówi nam Kaźmierczak.
Na skandalicznych pomysłach pracodawców związkowcy nie pozostawiają jednak suchej nitki. – Przy tak elastycznym rynku pracy pracodawcy, proponując jeszcze większą jego liberalizację, sami wystawiają sobie złe świadectwo. Jeśli chcą np. zagonić 15-letnie dzieci do pracy, to jest to powrót do XIX-wiecznego dzikiego kapitalizmu! – grzmi Jan Guz, przewodniczący OPZZ.
KS