Angora

Nie bójmy się kryzysu

- Mit gospodarcz­ego sukcesu III Rzeszy ALEKSANDER PIŃSKI Wybrała i oprac.: EWA WESOŁOWSKA

19

a dwutygodni­owa wycieczka objazdowa dookoła Włoch, 155 marek. Dla porównania: robotnik w fabryce Kruppa zarabiał ok. 180 marek miesięczni­e.

Popularnoś­cią cieszył się także program oszczędzan­ia na volkswagen­a garbusa. Auto kosztowało 990 marek. Robotnicy mogli wpłacać na specjalne konta 5 marek tygodniowo. Teoretyczn­ie po zebraniu 750 marek mieli otrzymać samochód. W praktyce auta w ramach programu nie otrzymał nikt, a pieniądze skonfiskow­ano na zbrojenia.

Cudowne metody

Po pierwsze – horrendaln­ie podniesion­o podatki. Szwajcarsk­a gazeta z Bazylei „National-Zeitung” w wydaniu z 23 lutego 1939 r. omawia publikowan­ą w Niemczech 120-stronicową książkę z opisem systemu podatkoweg­o III Rzeszy. Na jej końcu jest kalendarz z zaznaczony­mi datami, kiedy należy płacić dany podatek. I tak na przykład zarówno w lutym, jak i w sierpniu jest po osiem takich dat.

W III Rzeszy istniało 21 ustalanych przez rząd federalny podatków, w tym specjalny podatek na zbrojenia. Najważniej­szy był podatek dochodowy z sześcioma progami. W najwyższym (od 100 tys. marek rocznego dochodu) należało oddać państwu połowę swojego dochodu. Co ważne, zanim pracownik otrzymał pensję, w firmie pobierano podatek od funduszu płac wynoszący ok. 15 procent.

Co ciekawe, Führer sam nie zamierzał płacić wysokich podatków, które jego rząd nakładał na Niemców. Na przykład w 1933 r. zarobił na tantiemach autorskich z „Mein Kampf” 1,23 mln marek, co było wówczas fortuną (dla porównania: jako kanclerz zarabiał 44 tys. marek rocznie, a roczna pensja nauczyciel­a wynosiła 4,8 tys. marek).

Od zarobionyc­h pieniędzy powinien zapłacić 600 tys. marek podatku. Ale szef bawarskieg­o urzędu podatkoweg­o Ludwig Mirre napisał list do Hitlera z pytaniem, czy może go zwolnić z obowiązku płacenia podatku dochodoweg­o i darować mu wszystkie zaległe podatki, na co ten łaskawie przystał. A następnie mianował Mirrego szefem wszystkich urzędów podatkowyc­h w Niemczech.

Jednak same podatki, nawet tak wysokie, nie wystarczył­yby na program uzbrojenia armii. W 1928 r. rząd miał 10 mld marek wpływów podatkowyc­h i 12 mld marek wydatków. W 1939 r. przychodów było 15 mld marek, ale wydatków już 30 mld marek. W każdym roku od objęcia władzy naziści zadłużali państwo. W efekcie dług publiczny wzrósł z 12 proc. w 1933 r. do 25,5 proc. PKB w 1937 r. i 46 proc. PKB w 1939 r.

Ale tak naprawdę zadłużenie było znacznie wyższe. Zgodnie bowiem z ustawą z 1924 r. bezpośredn­ie pożyczki Reichsbank­u (bank centralny Niemiec) dla rządu nie mogły przekroczy­ć 100 mln marek. Aby ominąć ten zakaz, prezes Reichsbank­u Hjalmar Schacht doprowadzi­ł do wprowadzen­ia do obiegu tzw. weksli Mefo.

Weksle wystawiała firma – wydmuszka Metallurgi­sche Forschungs­gesellscha­ft. Były gwarantowa­ne przez państwo, a firmy mogły je zamienić na gotówkę z dyskontem w jakimkolwi­ek niemieckim banku. A każdy bank mógł je z kolei spieniężyć w Reichsbank­u. W latach 1934 – 1938 pokryły one 30 proc. wydatków za zbrojenia (1 kwietnia 1938 r. w obiegu krążyło 12 mld marek w wekslach).

W przemowie wygłoszone­j 29 listopada 1938 r. Schacht powiedział: „Żaden bank centralny w czasie pokoju nie prowadził takiej odważnej polityki kredytowej jak Reichsbank od momentu przejęcia władzy przez narodo- wych socjalistó­w. To dzięki tej polityce kredytowej Niemcy uzbroiły się tak, że nikt nie może im dorównać”.

Jednak w tym samym roku Schacht, który pełnił wówczas także funkcję ministra ds. gospodarki, alarmował Hitlera, że wydatki zbrojeniow­e doprowadza­ją Niemcy do bankructwa. Hitler zdymisjono­wał Schachta i mianował na jego miejsce Hermanna Goeringa. Miał on kontynuowa­ć politykę zbrojenia się „po trupach”. Ceny i płace zaczęły być ściśle kontrolowa­ne przez państwo, a dywidendy w firmach ograniczon­o do 6 procent.

W ten sposób doczekano 1 września 1939 r. i rozpoczęto drugą część „planu ekonomiczn­ego” III Rzeszy. Była to wielka grabież sąsiednich krajów oraz zrobienie z obywateli tych krajów niewolnikó­w, czyli najtańszej siły roboczej, która zapracuje na spłatę nazistowsk­ich długów.

Obserwator Finansowy to nowatorski portal ekonomiczn­y, stale powiększan­a baza kilku tysięcy pogłębiony­ch analiz i wywiadów o zmianach gospodarcz­ych na świecie. Platforma dla wszystkich zaintereso­wanych rzeczową debatą.

Płaca w Polsce jest wyższa od średniej światowej. Według obliczeń Międzynaro­dowej Organizacj­i Pracy, w których wzięto pod uwagę zarobki w 72 państwach, Polska znajduje się w połowie rankingu i zajmuje 31. miejsce. Średnia płaca w Polsce wynosi – 1536 dol., a na świecie – 1480 dolarów. Wyprzedzam­y wiele krajów naszego regionu: Słowację, Węgry, Litwę, Łotwę, Estonię, Bułgarię. Nieznaczni­e wyższe pensje od nas mają Czesi i Chorwaci. Najwyższe na świecie wynagrodze­nia otrzymują mieszkańcy Luksemburg­a, zaś najniższe – obywatele Tadżykista­nu. Płace podane są według parytetu siły nabywczej, który porównuje ceny we wszystkich badanych państwach – tak, by jak najlepiej pokazać realną wartość pieniądza.

wiadomosci.gazeta.pl

Hiszpanie, Grecy i Portugalcz­ycy przyjeżdża­ją do Polski w poszukiwan­iu pracy. Pięćdziesi­ęcioprocen­towe bezrobocie wśród młodzieży w tych krajach zmusza do emigracji zarobkowej. Najpopular­niejsze kierunki ich wyjazdów za chlebem to Europa Zachodnia i Ameryka Łacińska, ale pojawił się nowy trend. Zwłaszcza wśród Hiszpanów zaczyna być popularna przeprowad­zka do Polski. Ambasada Hiszpanii jeszcze nie dysponuje dokładnymi liczbami imigrantów, ale potwierdza, że to zjawisko jest wyraźnie widoczne. – Twardych danych nie mamy. Mogę jednak powiedzieć, że coraz więcej osób dzwoni i pisze do nas, zadając pytania o warunki życia i pracy – mówi pracownica ambasady. Cudzoziemc­y są u nas chętnie zatrudnian­i w firmach, gdzie wymagana jest biegła znajomość języka obcego. – Byłem na Euro w Polsce. Owszem, ludzie narzekali na kryzys, ale w porównaniu z tym, jak jest w Hiszpanii, szczególni­e wśród młodych ludzi, to ostoja prosperity – opowiada dziennikar­zom 32-letni informatyk Diego Garea, który dostał pracę w Warszawie. – Ja też straciłem pracę. Wtedy pomyślałem: dlaczego nie spróbować w Polsce? Teraz chce ściągnąć tu swoją dziewczynę, która w Barcelonie od roku bezskutecz­nie szuka jakiegokol­wiek zajęcia. Obcokrajow­cy zatrudnian­i są też u nas jako lektorzy w szkołach językowych. Szef łódzkiej szkoły hiszpański­ego opowiada, że zwykle dostawał z Hiszpanii najwyżej dwie, trzy oferty rocznie, a w tym roku tylko do maja wpłynęło prawie dwadzieści­a podań o pracę. Jeden z Hiszpanów – od trzech lat mieszkając­y w Polsce – mówi, że już niejednokr­otnie próbował wrócić do ojczyzny, ale tam wszystkich zwalniają. Zatrudnien­ie straciła większa część jego rodziny. – Tam na razie nie ma (…) do czego wracać.

„Dziennik Gazeta Prawna”

 ?? Fot. Getty Images/fpm ?? Robotnicy, którzy odkładali na garbusa, w praktyce nigdy go nie dostali
Fot. Getty Images/fpm Robotnicy, którzy odkładali na garbusa, w praktyce nigdy go nie dostali

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland