Armaty pułkownika na urzędnika
506 dni zajęła Matthew R. De Pirro, amerykańskiemu oficerowi ze stanu Indiana, szefowi operacji sztabowych Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO, rejestracja w Polsce bmw 2002 z 1970 roku, zakupionego w Niemczech, a stos jego korespondencji z urzędnikami nadal się powiększa.
Amerykański oficer z polskim rodowodem (jego babcia i ojczym są Polakami) jest zdegustowany tym, co spotkało go w naszym kraju, a konkretnie w Bydgoszczy, gdzie od trzech lat stacjonuje.
– Straciłem ponad 300 godzin na zajmowanie się tą sprawą, musiałem zlecić przetłumaczenie na język polski 251 stron korespondencji z urzędnikami, a inne straty, jak np. niemożność korzystania z własnego samochodu, frustracja i nieprzespane noce, trudno oszacować – wylicza podpułkownik.
W postępowaniu miejskich urzędników dopatrzył się 10 naruszeń prawa i 8 zaniedbań. Wypunktował je (przywołując złamane paragrafy Kodeksu postępowania administracyjnego) w specjalnym polsko-angielskim wydaniu opisującym historię rejestracji auta. Na okładce „białej księgi” jest zdjęcie biało-niebieskiego bmw 2002 z 1970 roku, które przed dwoma laty Matthew R. De Pirro sprowadził z Niemiec.
– Lubię stare samochody – tłumaczy podpułkownik. Stacjonował w wielu krajach i nigdzie nie miał problemów z ich rejestracją. – Ani w Egipcie, ani w Arabii Saudyjskiej nie spotkałem takiej nieudolnej biurokracji i niekompetentnych urzędników jak w Bydgoszczy – ocenia.
Historia zarejestrowania urokliwego bmw obfituje w prawne łamańce. Zajmowało się nią dwukrotnie Samorządowe Kolegium Odwoławcze, Wojewódzki Sąd Administracyjny oraz polskie i niemieckie ministerstwa (...).
Po 506 dniach (14 marca tego roku) jego samochód otrzymał w końcu tablice rejestracyjne, ale... – Doczekałem się tylko połowicznych przeprosin, a prezydent nie wydaje się zainteresowany ukaraniem urzędników, którzy naruszyli moje prawa, w związku z czym rozważam podjęcie stosownych kroków prawnych – zapowiada Matthew De Pirro.
40-letnie biało-niebieskie bmw ujrzał na internetowym portalu eBay i od razu się w nim zakochał. Nie przeszkadzało mu ani to, że auto nie jeździło od 1994 roku (wtedy je wyrejestrowano), ani to, że – zgodnie z niemieckim prawem – po 7 latach archiwizowania zniszczono jego dowód rejestracyjny.
– WNiemczech nie miałbym problemu z ponowną rejestracją, bo miałem potwierdzenie wyrejestrowania auta. Uspokajano mnie, że w Polsce też trudności nie będzie, bo dyrektywa UE ujednoliciła komunikacyjne prawo – tłumaczy. Uwierzył, przywiózł auto na lawecie, oclił i chciał zalegalizować w Urzędzie Miasta. Trzykrotne podejście do rejestracji zakończyło się ustną odmową ze względu na brak dowodu rejestracyjnego.
– Prawo polskie jasno stanowi, że do rejestracji aut sprowadzanych z zagranicy i tam wcześniej zarejestrowanych niezbędny jest dowód rejestracyjny i dlatego pan Matthew De Pirro otrzymał odmowną decyzję – tłumaczy Waldemar Winter, dyrektor Wydziału Uprawnień Komunikacyjnych Urzędu Miasta Bydgoszczy (...).
Matthew De Pirro wywiózł swoje bmw na lawecie do niemieckiego serwisu. – Wróciło do Polski na kołach z tymczasowym 10-dniowym dowodem rejestracyjnym, który Niemcy wydali mi w ciągu 15 minut, nie wymagając żadnych dokumentów – wspomina oficer. Podczas lutowego przesłuchania w wydziale uprawnień komunikacyjnych okazał ten dokument i usłyszał, że nie wystarcza on do rejestracji. Dopiero 14 marca UM zmienił zdanie.
– Ponownie przeanalizowaliśmy sprawę. Uznaliśmy, że w sądzie możemy ją przegrać, bo dowód rejestracyjny, choć krótkoterminowy, jest, więc zarejestrowaliśmy pojazd – tłumaczy dyrektor Winter.
(Skróty pochodzą od redakcji ANGORY)