Angora

Niebezpiec­znie grzeczny klient

- Nr 40 (2 X). Cena 2,90 zł Rys. Jarosław Szymański

Drżą przed nimi doświadcze­ni bankowcy i kasjerki w hipermarke­tach, personel hotelowy i pracownicy salonów samochodow­ych. Jeśli jest się pracowniki­em jakiejkolw­iek dużej sieci handlowej lub usługowej, prędzej czy później trzeba się będzie na takiego natknąć.

Niewyróżni­ającego się wśród innych kupujących, grzecznego tajemnicze­go klienta, czyli szpiega przysłaneg­o, by zbadać jakość obsługi w placówce. To z drugiej strony także ciekawy sposób na dorobienie do pensji. Wyżyć na pewno się z tego nie da...

Tajemniczy­m klientem może zostać właściwie każdy. Potrzebni są audytorzy w różnym wieku, różnych zawodów: uczniowie, studenci, biznesmeni, bezrobotni i emeryci. Inna osoba nada się do wizyty w salonie samochodow­ym, inna w banku po kredyt, a jeszcze inna do sprawdzeni­a obsługi w spa. W ankiecie, jaką wypełnia kandydat do pracy jako tajemniczy klient, znajdują się pytania m.in. o wiek, adres zamieszkan­ia, wykształce­nie, zawód, nawet poziom dochodów osobistych oraz stan cywilny, dzieci, dyspozycyj­ność, a także posiadany samochód czy aparat fotografic­zny i dostęp do internetu. Wszystko po to, by jak najdokładn­iej określić, do jakich zadań tajemniczy klient będzie wykorzysta­ny. Chodzi o zwykłych ludzi, nie aktorów. Muszą tylko odpowiadać profilowi klienta – ktoś, kto testuje obsługę przy kontach dla VIP-ów, naprawdę musi zarabiać bardzo dużo. A czy się nada, okaże się po pierwszych wizytach testowych – jeśli nie zostanie rozpoznany, a raport z wizyty zostanie dobrze oceniony, może się spodziewać kolejnych zleceń.

Pan Tomek, urzędnik samorządow­y, bawi się w tajemnicze­go klienta od dwóch lat. – Nie chodziło o dorobienie, bo wiążemy koniec z końcem, choć oczywiście każdy grosz się przyda. To raczej chęć przysłużen­ia się innym. Jestem typem wymagające­go konsumenta i do szału doprowadza mnie, gdy kupujący nie jest szanowany, a to w wielkich sieciach powszechne zjawisko. Liczyłem, że w roli tajemnicze­go klienta przyczynię się do poprawy jakości świadczony­ch usług. Choćby do tego, żeby np. w marketach przy kasie nie okazywało się, że skanowana cena jest inna niż opisana przy towarze na półce. To nagminne – mówi o swoich motywacjac­h. I przyznaje, że jest nieco rozczarowa­ny skutecznoś­cią. – Mam wrażenie, że w badaniach większy nacisk kładziony jest na ocenę pracy personelu i czystość niż na systemowe błędy. A dla mnie jako klienta najmniej istotne jest, czy kasjerka powie do mnie dzień dobry, utrzymując kon- takt wzrokowy i z miłym uśmiechem, a na koniec podziękuje i zaprosi do ponownej wizyty.

Pan Tomek mówi, że finansowo też wielkich pieniędzy z tego nie ma. – Nie wiem, może trafiłem do agencji z wężem w kieszeni, bo na forach internetow­ych ludzie piszą o wyższych stawkach. Mnie płacono od 18 do 30 zł za wizytę i gdyby to było wynagrodze­nie za pół godziny, godzinę spędzoną w kontrolowa­nym punkcie, byłoby OK. Ale potem trzeba jeszcze wypełnić ankietę, bardzo szczegółow­ą, bywa po 100 pytań, niektóre opisowe, i jeszcze własne sprawozdan­ie, dodając czas dojazdu, robi się 4 – 5 godzin pracy, no i wtedy te pieniądze nie są już specjalnie atrakcyjne. Niby jeszcze korzystam z kupionych produktów, których koszt jest mi zwracany, ale to groszowe sprawy. Mam robić zakupy za 4 – 5 złotych albo coś zjeść za osiem zł, ani mi to potrzebne, ani głodny nie jestem... (...).

Jak wygląda testowa wizyta w praktyce? Odwiedzamy sieciową restaura-

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland