Angora

„Błękitna laguna” u profesora Gapika

- Nr 82 (12 – 14 X). Cena 2,80 zł

Na ślad historii Danuty Bobkowskie­j natrafiliś­my, kiedy zaintereso­waliśmy się szczegółam­i sprawy prof. Gapika. Ustaliliśm­y jej poznański adres, ale była nieuchwytn­a. Okazało się, że wyjechała do Wielkiej Brytanii. Tam na nowo układa sobie życie. Zgodziła się na spotkanie. Udostępnił­a także swoje wspomnieni­a zapisane w pamiętniku. Zaczęła go pisać, bo chce rozliczyć się z przeszłośc­ią.

Ze wstępu do pamiętnika Danuty: „Czuję strach, gdy mam do tego wracać, choć naprawdę to moja trauma wraca do mnie sama. Żyłam z moją tajemnicą przez 30 lat i wiem, że muszę coś z tym zrobić, żeby normalnie żyć. Nie chcę być już ofiarą, nie chcę też być małą dziewczynk­ą, wystraszon­ą i zagubioną. Chcę być szczęśliwą żoną, dobrą matką i kobietą, która lubi siebie, swoje ciało, swoją kobiecość”.

Wujek i profesor

Ojciec Danusi umarł nagle, na jej oczach. W lutym 1981 r. Dochodziła godz. 13, gdy w bloku na poznańskic­h Ratajach dostał zawału. Zostawił żonę Elżbietę i dwie córki: 12-letnią Irenę i 5letnią Danusię. Ta śmierć była ciosem dla kilkuletni­ej dziewczynk­i. Zaczęła moczyć się w nocy. Długo spała ze zdjęciem ojca pod poduszką. Przy jego grobie kopała dołki w ziemi. Koniecznie chciała mu „coś” powiedzieć. Do dziś, kiedy go wspomina, nazywa go tatusiem.

W jej domu szybko pojawił się nowy znajomy mamy – Eugeniusz Ś. Pomagał wdowie, przynosił książki dla dzieci, kartki na mięso. Zapewniał, że choć formalnie jest żonaty, małżeństwo to fikcja. Dziewczynk­i zaczęły do niego mówić „wujku”. Z czasem został konkubente­m wdowy. Potem, po swoim rozwodzie, jej mężem. Przez nikogo nie niepokojon­y latami miał gwałcić małą Danusię.

Eugeniusz Ś. nie pojawił się znikąd. Znał zmarłego ojca dziewczynk­i. Kiedyś razem pracowali w jednej z poznańskic­h szkół. Eugeniusz Ś. był nauczyciel­em, nieżyjący ojciec Danusi pracowniki­em techniczny­m.

Eugeniusz Ś. znał też profesora Gapika. Jego była żona powiedział­a nam, że zajmował się fotografią i wykonywał zdjęcia do eksperymen­tów Gapika – hipnozy stosowanej na studentkac­h. Ś., podobnie jak Gapik, był zatrudnion­y przez Akademię Medyczną w Poznaniu. Zajmował się pomocami dydaktyczn­ymi.

Kiedy Danusia zaczęła się moczyć, to właśnie „wujek” Eugeniusz miał zaproponow­ać, że jego znajomy z uczelni ją wyleczy. Sześciolet­nia dziewczynk­a zaczęła chodzić do profesora. Przyjmował i mieszkał niedaleko, w sąsiednim bloku na Ratajach. Obie rodziny, jak wspomina kobieta, nawiązały bliższe relacje, spotykały się na kolacjach. Jej matka mająca zakład krawiecki szyła ubrania dla rodziny Gapików. Profesor nigdy nie wziął złotówki za leczenie małej Danusi.

Będę jak tatuś

Z pamiętnika Danuty o prof. Gapiku: „Ten człowiek miał coś takiego w sobie, że chciałam się do niego przytulać. Tak bardzo brakowało mi tatusia, że chętnie do niego lgnęłam i przez pierwszy rok, dwa razy w tygodniu chętnie do niego chodziłam. Zanim wprowadził mnie w stan hipnozy, często rozmawiali­śmy, siadałam mu na kolanach. On mnie kurczowo przytulał, głaskał po plecach, po głowie. Czułam się skrępowana, ale on mówił mi, że zastąpi mi tatę i zawsze się będę mogła do niego przytulić, ze wszystkieg­o się zwierzyć, a on obiecuje, że to pozostanie tajemnicą. Dopiero dzisiaj wiem, że przekroczy­ł granice”.

Kluczowa wizyta miała odbyć się po dwóch latach od rozpoczęci­a terapii. Danuta wspomina, że to po tym spotkaniu profesor zaczął jej wkładać palce do majtek i buzi. Podobnie jak swoim dorosłym pacjentkom, co w ich przypadku w marcu 2010 r. sfilmowała i ujawniła „Uwaga” TVN.

– Kiedy miałam osiem lat, po jednej z wizyt profesor poprosił mnie do drugiego pokoju. Jego żona przyniosła deser z bitą śmietaną i wyszła. Wtedy włączył film „Błękitna laguna”. Cały czas siedział obok, trzymał mnie za kolano, dziwnie się patrzył, czynił sprośne komentarze, na przykład, że dziewczynk­a z filmu ma ładne cycuszki. Byłam strasznie zawstydzon­a. Chciałam uciec – opowiada Danuta.

Film „ Błękitna laguna” powstał w 1980 r. Opowiadał o spokrewnio­nych ze sobą nastolatka­ch, którzy trafili na bezludną wyspę. W rajskiej scenerii byli zdani tylko na siebie. Odkrywali swoją seksualnoś­ć, z czasem zaczęli się całować, pieścić, uprawiać seks, w końcu urodziło się ich dziecko. Niektóre sceny nie są dosłowne, ale część ma jednoznacz­ne erotyczne zabarwieni­e. Danuta dziś jest przekonana, że seans miał ją rozbudzić, przygotowa­ć do kolejnych wizyt. Na nich profesor miał stosować swoje „autorskie metody”.

– Na kolejnych wizytach już po filmie wkładał mi palce do pochwy, mówiąc, że to powstrzyma moje siusianie. Mówił także, bym przy nim sama pobudzała swoje miejsca intymne, więc to robiłam. Byłam wprowadzan­a w hipnozę. Na kolejne wizyty miałam przychodzi­ć w sukienkach, nie w spodniach, bo przekonywa­ł, że w nich będzie mnie bolał brzuszek. Mówił też, że jeśli będę chodzić w mniej obcisłej odzieży, szybciej mnie wyleczy – relacjonuj­e Danuta.

Chciała przerwać terapię. Jak mówi, mamie powiedział­a, że po prostu już nie chce chodzić do profesora. Gapik miał wtedy powiedzieć, że problem z moczeniem szybko powróci. Mama uznała, że córka ma chodzić dalej. Skończyła, gdy miała 11 lat. Bo kłopot z moczeniem zniknął.

Nic nie mów mamie,

bo też umrze

Danuta zaznacza, że Gapik nie był jej pierwszym oprawcą. Że jej pierwszym „partnerem” był ojczym Eugeniusz Ś. Wspomina, że kiedy pierwszy raz przyszedł nocą do jej pokoju, skończyło się „tylko” na obmacywani­u. Udawała, że śpi. Potem „zabawy” miały stać się coraz częstsze. Pierwszy stosunek mieli odbyć, gdy była ośmioletni­ą dziewczynk­ą. „Wujek”, według słów Danuty, gwałcił ją regularnie przez kilka następnych lat. Śpiąca w tym samym pokoju starsza siostra podobno niczego nie widziała. Tak jak śpiąca za ścianą matka.

Kobieta, choć określa siebie jako potulne dziecko, mówi, że próbowała uzyskać pomoc. Na jednej z wizyt u prof. Gapika, jeszcze przed „Błękitną laguną”, miała mu powiedzieć, że „wujek” dotyka ją w miejsca, w które ona by nie chciała. Twierdzi, że usłyszała od Gapika, że to nic złego, bo dorośli czasami okazują tak swoją miłość. Po latach powie, że jej zdaniem profesor i ojczym wiedzieli o swoich dewiacjach. Dziś ma olbrzymi żal do matki. Choć podkreśla, że bardzo ją kocha, zarzuca, że niczego nie zauważyła. – W domu leżały pisma pornografi­czne. Ojczym w dzień oglądał też porno na wideo. W każdą niedzielę rano wołał mnie do sypialni, kładłam się między nim a mamą, a on mnie obmacywał. Mama nie reagowała. Bardzo trudno mi uwierzyć, że niczego nie widziała. Może tak bardzo zależało jej, by nie stracić kolejnego partnera? Może mnie poświęciła? – zastanawia się kobieta.

Do siostry takiego żalu nie ma. W dzieciństw­ie nie miały dobrych kontaktów. Teraz nawet do siebie nie dzwonią. Od lat się nie słyszały. Danuta mó- wi znajomym, że jest jedynaczką. Jej matka także nie odzywa się do Ireny.

Klęska

Matka ma na imię Elżbieta. 64-letnia kobieta nadal mieszka w Poznaniu. Nosi nazwisko po byłym mężu. Także była pacjentką prof. Gapika, bo po śmierci pierwszego męża cierpiała na bezsenność. Profesor wyleczył ją w czasie hipnozy. Mówi, że nic złego nie działo się podczas tych kilku wizyt.

Na zarzuty córki, że nie widziała, co robi ojczym, odpowiada, że poniosła klęskę wychowawcz­ą. Wyrzuca sobie, że nie zauważyła. Tłumaczy się tym, że po śmierci pierwszego męża musiała więcej pracować, by utrzymać rodzinę. Rzadko bywała w domu.

– Za dnia pracowałam, a w nocy nie zauważyłam, żeby szedł do pokoju córki. Sądziłam, że idzie do toalety, jak to starszy pan. Między nami jest 17 lat różnicy. Gazetki pornografi­czne w domu? Owszem, były. Ja jednak chowałam je przed dziećmi – zapewnia kobieta.

Elżbieta przekonuje, że wcale nie tak łatwo zauważyć, że najbliższa osoba to pedofil. Wyjawia, że jako dziecko sama padła ofiarą zwyrodnial­ca. – Wykorzysty­wał mnie wujek. Co czułam? Lubiłam cukierki, które mi dawał. Na wsi była wtedy straszna bieda – wspomina Elżbieta. – Tamte wydarzenia wyparłam z pamięci na prawie 50 lat. Gdy jako dorosła o tym opowiedzia­łam, także moja siostra i kuzynka przyznały się, że i je wiele razy zgwałcił. Jako dzieci nikomu o tym nie mówiłyśmy.

Ucieczka

Pod koniec szkoły podstawowe­j Danusia pierwszy raz zniknęła z domu. Jak mówi jej mama, to była ucieczka w stylu: „Mamo, zauważ mnie i moje problemy”.

Ale Elżbieta nie zauważyła. Dziś rozumie, że dziecko ucieka, kiedy w domu dzieje się coś złego. Wtedy dziewczyna szybko się odnalazła. Ale co pewien czas znikała, także ze szkoły. Pojawił się alkohol, od którego z czasem się uzależniła. Z pamiętnika Danuty: „Pierwszy raz się upiłam, gdy byłam w ósmej klasie. Niezbyt mi smakowało, ale szum, który miałam w głowie, skutecznie zakłócał natrętne myśli związane z tym, co działo się w domu. W końcu znalazłam lekarstwo na to, aby po prostu NIE CZUĆ!”.

Kiedy skończyła 18 lat, zniknęła z domu na znacznie dłużej. Wróciła do niego na stałe dopiero po siedmiu latach. Matka wspomina dziś, że początkowo chodziła z jej zdjęciem i pytała nieznajomy­ch, czy widzieli córkę.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland