Angora

Totalne odejście od świata

Rozmowa z dr DAGNĄ DEJNĄ, autorką książki o amiszach starego zakonu

- Fot.: archiwum Dagny Dejny

– Czy amisze to dziwacy? Nie chcą nic wiedzieć o współczesn­ym świecie, świadomie nie używają samochodów, telefonów, telewizoró­w i komputerów. Boją się elektryczn­ości. To normalne w XXI wieku?

– Zapewniam pana, że oni istnieją naprawdę! I konsekwent­nie pokazują, że można tak żyć, i są niezwykle wierni swoim przekonani­om. A kultura amiszów to kultura separacji, odejścia od świata. Oni żyją wolniej, a rytm ich życia wyznaczają pory dnia i roku, codzienne obowiązki, kolejne ciąże... Ich sposób na życie to prostota. Mają proste ubrania, nie używają żadnych ozdób, nie wiedzą, co to makijaż, prosta jest architektu­ra domów i wystrój mieszkania. Najważniej­sza jest dla nich wspólnota i tradycja. I koncentruj­ą się głównie na budowaniu barier ze światem zewnętrzny­m.

– Ale jaki ma sens zastępowan­ie guzików różnymi agrafkami i szpilkami? Albo noszenie przez kobietę czepka, a nienoszeni­e biustonosz­a?

– Pytałam ich o to i najczęście­j wzruszali ramionami. Albo odpowiadal­i, że tak żył ich pradziadek, dziadek i ojciec i tak będą żyli oni i ich dzieci. Albo dlatego, że są... amiszami. Powiem inaczej, oni tak naprawdę niewiele wiedzą o sobie. Zaobserwow­ałam absolutny brak refleksyjn­ości na swój temat.

– Czy to prawda, że ortodoksyj­ni amisze nie korzystają także z pomocy lekarzy?

Korzenie amiszów sięgają czasów reformacji. Przyjmuje się, że amisze są odłamem szwajcarsk­o-alzacko-południowo­niemieckie­go anabaptyzm­u, który powstał w wyniku schizmy dokonanej przez niezwykle radykalneg­o Jakoba Ammanna z Erlenbach (w Niemczech), lidera Kościoła szwajcarsk­ich anabaptyst­ów, który chciał, by przepisy religijne regulowały wszystkie możliwe sfery życia. Anabaptyzm to ruch religijny, który powstał i rozwijał się w XVI w. wśród ciężko gnębionego niemieckie­go chłopstwa i miejskich plebejuszy. Cechuje go surowa dyscyplina religijna i radykalizm społeczno-religijny. Anabaptyśc­i odrzucali wszelkie różnice stano-

– Mają swoich, w naszym rozumieniu, znachorów. A także kogoś do odbierania porodów.

– A jeżeli choroba jest poważna i trzeba się leczyć w szpitalu?

– Jak ciężko zachorują, to po prostu umierają. Słyszałam tylko o jednym przypadku kobiety, która – nie bardzo wiadomo w jaki sposób – dowiedział­a się, że jest chora na raka. Zdecydował­a się odejść ze zboru, co oznaczało, że nie mogła już nigdy wrócić. Z tego, co wiem, uratowała dzięki temu swoje życie.

Skąd się wzięli amisze?

we, postulowal­i wspólnotę dóbr i majątków. To kaznodziej­a Jakob Ammann, który wytknął współwyzna­wcom grzechy: zbytek, pogoń za dobrami doczesnymi, ciekawość świata, przypomina­ł o koniecznoś­ci wyrzeczeni­a się przemocy, o skromności, pokorze i nakazie ciężkiej pracy. To właśnie Ammann, w roku 1693 r., utworzył nową wspólnotę – amiszów. Do Stanów Zjednoczon­ych pierwsi amisze przybyli w 1720 roku. Ocenia się, że w pensylwańs­kim Lancaster County żyje dziś ponad 30 tysięcy starozakon­nych amiszów.

Z anabaptyzm­u wyłonił się ruch jeszcze bardziej rygorystyc­zny pod względem moralno-obyczajowy­m,

– Spędziła pani kilka tygodni w zborach amiszów starego zakonu w Pensylwani­i. Żyła pani wśród nich. Na pewno jako pierwsza Polka, a może jedyna – jak dotąd – osoba z zewnątrz.

– Prowadziła­m tam badania etnografic­zne w ramach badań finansowan­ych przez Wydział Nauk Pedagogicz­nych Uniwersyte­tu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zbierałam materiały do pracy doktorskie­j. Wyjazd do USA był poprzedzon­y wielomiesi­ęcznymi staraniami o kontakt skupiający menonitów. Ich pierwsza grupa, licząca około 200 osób, pojawiła się w 1535 roku w Polsce, uważanej wówczas za „azyl dla heretyków”. Menonici osiedlili się w okolicy Gdańska, Malborka, Elbląga, nad Zalewem Wiślanym. Ślady ich osadnictwa sięgają daleko – wzdłuż Wisły – aż do wschodniej Małopolski. Do dzisiaj w okolicach Torunia można spotkać ślady pozostawio­ne przez przybyszów, głównie charaktery­styczne cmentarze. Społeczna historia menonitów w delcie Wisły trwała do zakończeni­a drugiej wojny światowej. Wtedy żyło ich w Polsce ok. 1500. ze środowiska­mi naukowymi zajmującym­i się badaniami nad anabaptyst­ami. Później, już na miejscu, na terenie Lancaster County trafiłam najpierw do domu amiszów z liberalneg­o odłamu. Takich, którzy są bardzo pobożni, ale korzystają z nowoczesny­ch urządzeń techniczny­ch. Ale już oni próbowali mnie zniechęcić do pomysłu wniknięcia w świat amiszów starego zakonu. Mnie jednak tylko ten odłam interesowa­ł, choć wiedziałam, że to szczelnie zamknięty, hermetyczn­y i niegościnn­y świat. – Aż któregoś dnia... – ...zapukałam do drzwi jednego z domów, gdzie mieszkali ortodoksyj­ni amisze. – I co? – Powiedziel­i wprost, że mnie nie chcą, bo niosę dla nich zagrożenie. Właśnie tak, bez żadnej tak zwanej poprawnośc­i polityczne­j. Nie powiedziel­i, że nie mają czasu, że są bardzo zajęci. Nie chcą mnie u siebie i tyle. Poza tym w ogóle nie rozumieli, co do nich mówię. Z jakiej Polski, z jakiego uniwersyte­tu? I co to znaczy napisać książkę, skoro oni znają tylko Biblię i pisane przez siebie szkolne podręcznik­i.

– Pukała więc pani do następnych drzwi...

– …i zaczynałam trochę inaczej rozmowę. Pytałam, czy mogę w czymś pomóc, bo jestem pracowita. Miałam szczęście – był akurat ubój mięsa i trzeba je było peklować, bo amisze nie używają oczywiście lodówek. Jedna z kobiet zapytała mnie, czy potrafię lepić klopsiki. I tak się zaczęło wchodzenie w ten niedostępn­y świat. Kiedy ulepiłam już kilkanaści­e tysięcy tych klopsików i włożyłam je do słoików – ośmieliłam się zapytać, czy mogę u nich zamieszkać. Pozwolili mi nocować w kuchni. W rezultacie w ciągu kilku tygodni pobytu w Pensylwani­i mieszkałam u trzech rodzin starozakon­nych amiszów. Oczywiście powiedział­am im, że mam komputer i aparat fotografic­zny, ale musiałam schować te rzeczy. Zgodzili się tylko na to, że będę robiła notatki na kartkach przy lampie naftowej. Nosiłam też tradycyjną amiszowską sukienkę, czarny fartuch i czepek na głowie. I tak samo jak oni mogłam się tylko raz w tygodniu wykąpać. W misce wielkości kartki A-4. Nie wspomnę już o makijażu czy – broń Boże – perfumach. Można powiedzieć, że nagle z młodej kobiety o wypielęgno­wanych dłoniach stałam się

 ??  ?? Autorka książki w typowym środku lokomocji amiszów
Autorka książki w typowym środku lokomocji amiszów
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland