TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Dziś przeniesiemy wzrok z telewizorni na tzw. rynek prasowy, najbardziej tradycyjny z mediów. Niestety, z roku na rok kurczy się on coraz bardziej, marnieje i co najgorsze, ulega tabloidyzacji. Optymizmem napawa fakt, iż kilka tytułów, ukazujących się od wielu już lat, dzielnie się trzyma, unowocześniając się, a zarazem nic nie tracąc ze swojego poziomu i atrakcyjności. Jednak wiele periodyków bezpowrotnie zniknęło z rynku. Ale to generalnie zasługa zarządzających nimi, którzy nie potrafili sprostać wyzwaniom czasu. Taki los spotkał legendarne „SZPILKI”, tygodnik z ogromnymi tradycjami, grupujący największe nazwiska satyry, felietonistyki i karykatury. Na fali zmian 1989 roku wylano dziecko z kąpielą, usuwając doświadczonych redaktorów, na ich miejsce powołując kolesiów z nowego rozdania, nieudolnych i bez praktyki w kierowaniu pismem. Na efekty nie trzeba było długo czekać. „SZPILKI” skonały błyskawicznie na ich zdziwionych oczach. Takich przykładów jest bez liku. Obecnie poważne kłopoty ma „PRZEKRÓJ”, jeden z najstarszych polskich tygodników. Czy utrzyma się na rynku? Wątpimy. Ostatnio zadyszki dostał również wydawany od 1946 r. miesięcznik „FILM”. Podjęto radykalne decyzje. Redaktorem naczelnym został Tomasz Raczek, niewątpliwy autorytet w dziedzinie kinematografii. Czy uratuje ten zasłużony tytuł? Trudno powiedzieć, chociaż plany ma ambitne. Warto zacytować dwa fragmenty Jego wypowiedzi: „…Zawalczę o to, aby znowu to było ważne i opiniotwórcze pismo w Polsce. Na tym będzie mi najbardziej zależało (…). Będę zabiegał o to, aby pisali u nas najlepsi krytycy filmowi w naszym kraju. Przede wszystkim chcę postawić na młodych ludzi, bo są to również świetni krytycy…” (za natemat.pl). I o to chodzi. Doświadczony naczelny z młodym zespołem to może być przepis na sukces. Świeże, ożywcze powietrze to to, czego temu miesięcznikowi najbardziej potrzeba. I tego ozdrowieńczego powiewu „FILMOWI” najbardziej życzymy. Unicestwić jakąś gazetę, tygodnik jest, jak pokazują minione lata, bardzo łatwo. Za to z sukcesem powołać do życia – niezwykle trudno.
Z życia wzięte
Dawno temu postanowiłam, że dziewictwo stracę w noc poślubną, a ślub musi być kościelny. Poznałam wspaniałego chłopaka, niestety, był niewierzący. Przekonałam go do swoich racji i we właściwym czasie zaczęliśmy nauki przedmałżeńskie. Chłopak tak się wkręcił w religię, że postanowił zostać księdzem...
*** Dzisiaj w trakcie wielkiej awantury z moją rodzicielką usłyszałam: „Żałuję, że cię w ogóle adoptowaliśmy”. Hmm, wygląda na to, że jestem adoptowana...