Niewidzialny człowiek
Gorszej walentynki, jak w 1989 roku, Salman Rushdie nie mógł sobie wyobrazić. 14 lutego, gdy zakochani wymieniają się życzeniami, przez świat przeszła wiadomość, że ajatollah Chomeini, religijny przywódca Irańczyków, wydał na niego fatwę, wyrok śmierci.
Angielski pisarz indyjskiego pochodzenia został skazany na śmierć za bluźnierstwo przeciw islamowi, Mahometowi i Koranowi. Kto zabija bluźniercę, trafia do raju. Jeśli gwarancja rajskiej wieczności nie wystarczyłaby, znalazł się fundator oferujący zabójcy nagrodę w amerykańskich dolarach. Dziś to milion dolarów dla Irańczyka i trzy razy tyle dla zabójcy innej narodowości.
Dramatyczna historia życia
Salmana Rushdiego stała się historią powszechną pół roku wcześniej, jesienią 1988 roku. Ukazały się wtedy „Szatańskie wersety”, nawiązujące tytułem i treścią do słów, jakie Mahomet miał usłyszeć od Szatana, a dotyczyły wielobóstwa w islamie. Powieść uznano od razu za wydarzenie literackie i tak ją początkowo traktowano. Nominowano ją do Nagrody Bookera, a Rushdie spokojnie odbywał długi cykl spotkań z czytelnikami. Jednak wkrótce zaczęto rozbierać „Wersety” na nieoczekiwane sposoby, przy czym wymóg jej lektury wcale nie był wymagany. Autorowi zakazano wjazdu do ojczystych Indii, a Wielką Brytanią wstrząsnęły masowe protesty muzułmanów. Zaczęto terroryzować wydawcę książki i księgarzy, w podlondyńskim Bradford spalono „Wersety” na stosie, a on sam – z dnia na dzień – stał się człowiekiem „niewidzialnym”, przez kolejne trzynaście lat perfekcyjnie chronionym przez Wydział Specjalny Scotland Yardu. Stał się też, mimo woli, dwuznacznym symbolem. Dla jednych nagannej pogardy dla Boga i religii, dla drugich – uosobieniem wolności słowa i poglądów.
„Joseph Anton. Autobiografia” Salmana Rushdiego jest jedną z najważniejszych książek o przełomie XX i XXI wieku. Opowieść wybitnego pisarza o życiu niewidzialnym, chronionym w opłaconej przez brytyjski rząd operacji „Malachit”, nie tylko zaspokaja naturalną ciekawość, jak Rushdie radził sobie w chwilach autentycznego zagrożenia życia, jak znosił upokorzenia i nielojalność – jest też poruszającą opowieścią o czasach i ludziach skażonych interesem politycznym, fanatyzmem i nietolerancją. Jest wreszcie dramatycznym zapisem walki, jaką stoczyła jednostka z falą radykalizmu religijnego i zarazem głęboko wiarygodnym sprawozdaniem atmosfery, która sprowadziła zabójcze ataki na włoskiego i japońskiego tłumacza „Wersetów” i tkwiła u źródeł nowojorskiej tragedii 11 września 2001 roku.
„Autobiografia” (Joseph Anton to pseudonim Rushdiego zaczerpnięty od jego ulubionych pisarzy Conrada i Czechowa) jest znakomicie skonstruowana i napisana. Autor pisze o sobie w trzeciej osobie, tworząc epicki, przejmujący diariusz życia w stanie wymuszonej niewidzialności. Przeżywania dni i nocy z grupą agentów, histeryczne- go unikania sąsiadów, wynajmowania (na własny koszt) coraz to nowych mieszkań, godzenia się na zakazy wstępu na pokłady linii lotniczych, nieustannego lęku o syna i żonę. „Policja odradzała mu publiczne wypowiedzi, które mogłyby zaognić sytuację, i przez jakiś czas stosował się do ich rad, aż w końcu musiał przerwać milczenie. Pod jego nieobecność żadna z osób, które go kochały, nie wzięła go w obronę (…). Stał się w mediach człowiekiem, którego nikt nie kocha, za to wielu nienawidzi” (s. 147). Życie niewidzialnego zostało z woli umierającego ajatollaha rozpięte między miłością i nienawiścią, wystawiając na ciężką próbę ludzi, narody i państwa. Wystawiając pisarza na nieustanną grę nerwów; gdy ze źródeł brytyjskiego wywiadu płynęły słowa dające nadzieję, niemal natychmiast głuszyły je kolejne irańskie groźby śmierci. Losy wybitnej powieści Rushdiego i sprowokowanej przez nią islamskiej fatwy to dla nowych pokoleń niezwykła lekcja.
Interesujące w „Autobiografii” są nie tylko rozważania literackie i kulturowe Rushdiego, autora mającego swe miejsce w literaturze i
uznanego przez literacki świat.
Borges, Márquez, Grass, Vargas Llosa, Gordimer, Miłosz, Styron, Havel nie kwestionowali jego pozycji literackiej, ostentacyjnie stając po jego stronie, jako prześladowanego pisarza. „Jeśli Salman Rushdie jest zakładnikiem – powiedział kiedyś przy oficjalnej okazji Günther Grass – to my też nimi jesteśmy” (s. 359). Arcyciekawe są relacje Rushdiego z codzienności, bo nawet najprostsze czynności wymagały skomplikowanych, tajnych operacji, by nie zdekonspirować pisarza, by nie sprowadzić zagrożenia na jego syna Zafara, żonę Mariannę, siostrę Sameen czy grono przyjaciół. I mimo cierpkich nierzadko opinii Rushdiego o cynizmie brytyjskich polityków, irytującej nieraz