Przyjaźń i inne problemy
Dodawać odwagi iw żadnym wypadku nie wykopywać rowów – taka była dewiza wizyty Angeli Merkel w Atenach. Mająca w Grecji opinię twardej i bezwzględnej pani Merkel i grecki premier Antonis Samaras wymieniali nawzajem słowa dodające otuchy, obustronne pochwały i podziękowania. „Jesteśmy partnerami i przyjaciółmi” – podkreślała nieustannie pani kanclerz, dając jednocześnie do zrozumienia, że wie, iż wielu ludzi w Grecji cierpi ostatnio niedostatek (…).
Nie była to pierwsza wizyta Angeli Merkel w Atenach od czasu objęcia funkcji kanclerza, ale pierwsza od wybuchu międzynarodowego kryzysu finansowego, szczególnie odczuwalnego właśnie tutaj. W ciągu minionych lat mocno kipiały wzajemne niechęci i emocje polityczne. W Bundestagu domagano się nawet ironicznie, by dla zrównoważenia budżetu grecki rząd sprzedał parę swoich wysp, na co odpowiedzią była budząca się w Atenach nienawiść do Niemców. Niemieckie rady, jak oszczędzać i reformować państwo, uznano za mieszanie się w sprawy wewnętrzne. Nawet pani kanclerz, zwykle wolna od emocji, dała się ponieść populizmowi, mówiąc półtora roku temu: „Nie może być tak, że za te same pieniądze jeden kraj urlopuje, a inny pracuje. Grecy, Hiszpanie i Portugalczycy nie po- winni iść wcześniej na emeryturę niż Niemcy, bo wszyscy powinni dawać z siebie tyle samo”. To właśnie za to czekały na nią teraz w Atenach karykatury: pani Merkel z wąsikami a` la Hitler.
Determinacja greckich demonstrantów jest na tyle dobrze znana w Niemczech, że na czas wizyty zastosowano niezwykłe środki bezpieczeństwa. Tylko wizycie prezydenta USA towarzyszyła większa obstawa policyjna. Jasne było, że nie dojdzie do żadnych spotkań i rozmów z przedstawicielami demonstrantów, związków zawodowych iw ogóle opozycji. „Pani Merkel nie przybywa do nas po to, by pomóc Grecji, tylko po to, by podtrzymać słaby rząd Samarasa” – skomentował to zgryźliwie przywódca opozycji Aleksis Cipras.