Pożegnanie lata
Swoje pożegnanie z funkcją prezesa PZPN Grzegorz Lato zaplanował z iście bizantyjskim rozmachem – na eliminacyjny mecz z Anglią zaprosił aż tysiąc gości! Każdy z nich otrzymał w prezencie od gospodarza bilet do sektora VIP wart trzysta pięćdziesiąt złotych! – Rzecz jasna na koszt związku.
– Dokładnie trzysta pięćdziesiąt tysięcy – zachichotał Lato. – Właśnie taki rachunek otrzyma mój następca. Mam nadzieję, że wszyscy będą się dobrze bawić...
Urwał, bo w progu sali bankietowej stanęła rzeczniczka związku Agnieszka Olejkowska. Zazwyczaj nienagannie ubrana i pewna siebie dziewczyna wyglądała jak zmokła kura, włosy zwisały jej w strąkach, a u stóp zbierała się kałuża brudnej wody.
– Panie prezesie, mamy kłopot! – jęknęła.
– Tak? A co się stało? – zdziwił się Lato.
– Strasznie pada, boisko zaczyna przypominać basen! Prezes pokiwał głową. – Niech zgadnę – nikt nie wie, jak się otwiera ten cholerny dach, a murawa nie ma drenażu. Tak to jest, jak buduje się stadion za dwa miliardy... potem brakuje trzystu pięćdziesięciu tysięcy na duperele.
– Ale co mamy robić?! – zachlipała Olejkowska. – Taki wstyd! Delegat FIFA grozi, że odwoła spotkanie! Mówi, że w takich warunkach nie da się grać w piłkę!
– Nam w 1974 we Frankfurcie deszcz nie przeszkadzał. Walczyliśmy jak lwy, choć boisko bardziej nadawało się do rozegrania meczu piłki wodnej! Rzeczniczka PZPN padła na kolana. – Niech pan mu to powie! – W jakim języku? – skrzywił się Lato. – Zresztą to już nie mój problem, za dziesięć dni wybory nowego prezesa związku, niech on się martwi...
Olejkowska złapała go za rękę, oczy rozszerzyły jej się z przerażenia.
– Niech pan tylko posłucha... Słyszy pan ten szum?
– Deszcz? – spytał Lato. – To normalne, że pada, gdy lato odchodzi.
– Nie! To kibice skandują: – J...ć PZPN! Prezesie, błagam, niech pan coś zrobi!
Lato wziął ją pod brodę i uśmiechnął się dobrotliwie.
– Moja droga, po mnie choćby potop!