Święte krowy
Rozmowa z KRZYSZTOFEM KOLANYM, głównym analitykiem portalu Bankier.pl
– W Brukseli zakończył się szczyt, podczas którego premierzy debatowali nad udzieleniem europejskim bankom kolejnego finansowego wsparcia. Jednak warunkiem tej pomocy ma być stworzenie unijnego systemu nadzoru bankowego.
– Wiadomo, że nadzór bankowy ma zostać utworzony przy Europejskim Banku Centralnym, z tym że ścierają się tu dwa stanowiska. Niemcy chcą, żeby nadzorem zostały objęte tylko największe grupy bankowe. Francja i większość pozostałych państw chciałyby objąć nadzorem 6 tys. banków i na razie to stanowisko przeważa.
– Jeżeli bank nie ubiega się o pomoc unijną, będzie podlegał kontroli?
– Będzie. Na razie wiadomo tyle, że jednolity nadzór ma dotyczyć jedynie strefy euro.
– Co będzie, gdy centrala banku znajduje się w strefie euro, a spółka córka poza nią, tak jak to ma miejsce z UniCredit i Pekao SA?
– Niemcy i Francja chcą, żeby takie banki jak Pekao znajdowały się pod nadzorem unijnym. Oczywiście nasz kraj opowiada się za tym, żeby polskie banki pozostawały pod nadzorem naszej Komisji Nadzoru Finansowego.
– Polskich banków już prawie nie ma, więc lepiej mówmy banki w Polsce.
– To prawda. Gdybyśmy zgodzili się na propozycje Francji i Niemiec, wówczas stracilibyśmy jakąkolwiek kontrolę nad działalnością tych instytucji finansowych w naszym kraju.
– Czy pana zdaniem europejski nadzór spełni pokładane w nim nadzieje i banki zerwą z kreatywną księgowością czy nadmiernie ryzykownymi operacjami?
– Gwarancje rządowe oraz fakt, że Europejski Bank Centralny jest w sta- nie wyprodukować każdą ilość pieniędzy, żeby uratować unijne banki, sprawią, iż ich szefowie będą gotowi podjąć nawet największe ryzyko, żeby tylko pomnożyć zyski. W efekcie unijny nadzór, zamiast uzdrowić, jeszcze pogłębi obecny kryzys.
– Nawet największa zbankrutować.
– Istnieją oficjalne deklaracje Grupy G20 (teoretycznie 19 najbogatszych państw świata plus Unia Europejska – przyp. autora), że żaden duży bank nie upadnie. To są święte krowy, które bez względu na to, w jakie wpadną tarapaty, i tak zostaną uratowane na koszt podatnika.
– Duży bank. Co to konkretnie znaczy?
– To taki, którego aktywa są liczone w bilionach euro lub dolarów. Często są one większe niż PKB kraju, w którym mieści się jego centrala.
– Czy w przybliżeniu można powiedzieć, jak dużego wsparcia potrzebują banki europejskie?
– Mamy w tej chwili ogromną ucieczkę depozytów bankowych z południa Europy na północ. Ten problem dotyczy przede wszystkim banków greckich, hiszpańskich i w mniejszym stopniu włoskich i francuskich. Banki hiszpańskie według oficjalnych informacji potrzebują 60 miliardów euro, a nieoficjalnie mówi się, że znacznie więcej.
firma
może
– Z wymienionego przez pana regionu aktywnie działają na naszym krajowym rynku: hiszpański Santander, włoski UniCredit oraz francuskie PNB Paribas i Credit Agricole. Jaka jest ich kondycja?
– Santander to bank pochodzący z Hiszpanii, który jednak operuje także w Ameryce Łacińskiej i wielu krajach Unii. Nie kredytował nieruchomości w Hiszpanii i dziś na razie nie ma wielkich problemów. To potężna instytucja finansowa, dla której Polska jest źródłem sporych zysków. Dużo bardziej sceptycznie patrzę na sytuację banków francuskich, które pożyczyły ogromne pieniądze bankom hiszpańskim. Ale dziś sytuacja Paribas i Credit Agricole, jak na europejskie standardy, wydaje się stabilna. Jednak nawet w przypadku załamania się systemu bankowego w Hiszpanii nikt nie dopuści do upadłości wielkich banków francuskich, gdyż zbyt wielu ludzi straciłoby ogromne pieniądze. UniCredit przeżywał ciężkie chwile pod koniec ubiegłego roku, gdy próbował pozyskać pieniądze od inwestorów, przez co musiał zaoferować im swoje nowe akcje po tak niskich cenach, że w pewnym momencie samo Pekao było warte tyle, ile reszta grupy UniCredit.
16