Angora

Święte krowy

-

15

– Niektórzy eksperci żartują, że ubiegły rok przyniósł UniCredit jeszcze jeden potężny cios, został zabity jeden z jego największy­ch udziałowcó­w, czyli pułkownik Kaddafi.

– To wcale nie jest żart. To jest bank który po 2008 roku faktycznie znalazł się pod kontrolą libijskieg­o rządu, rodziny Kaddafiego.

– Ale dziś sytuacja UniCredit jest podobno dużo bardziej stabilna.

– Na razie tak. Proszę jednak pamiętać, że żaden bank w swoim sprawozdan­iu finansowym, swoim bilansie, nigdy się nie przyzna, że jest bankrutem albo ma jakieś poważne problemy. Do ostatniej chwili będzie to ukrywał. Problem polega na tym, że jak już wspomniałe­m, aktywa wielkiego banku to jeden, czasem dwa biliony euro, podczas gdy jego kapitał to zaledwie kilkadzies­iąt miliardów. Tak więc dźwignia finansowa wynosi jeden do 20, 30, a czasem nawet jeden do 40. Mówimy o aktywach „ważonych ryzykiem”, gdzie obligacje skarbowe mają wagę zero. Te aktywa „ważone ryzykiem” w bankach europejski­ch potrafią być kilka razy mniejsze niż aktywa nominalne i w tym jest cały problem. Przy dźwigni finansowej jeden do 30 wystarczy, że bank straci 3 – 4 proc. aktywów, wówczas kapitały własne się zerują i bank jest bankrutem, co nie oznacza, że upadnie, gdyż zawsze pomoże mu rząd lub bank centralny.

– Mówił pan, że Europejski Bank Centralny może wydrukować każdą ilość euro. Ale przecież kiedyś to musi doprowadzi­ć do hiperinfla­cji.

– Prędzej czy później do tego dojdzie. System, który jest oparty na kreowaniu długu i drukowaniu nieograni- czonej ilości pieniędzy bez żadnego pokrycia, musi upaść. Pytanie tylko brzmi, kiedy to nastąpi i co będzie później? Oczywiście po jakimś czasie musi się z tego wyłonić jakiś nowy system finansowy.

– Ale nim to nastąpi, tak jak w 1929 r., zdesperowa­ni ludzie, którzy stracili majątki, będą wyskakiwal­i z okien.

– Na pewno nie będzie to łatwy czas, ale pamiętajmy, że hiperinfla­cja trwa krótko. Dziś wiemy, jak z nią walczyć. W Niemczech były dwie fale hiperinfla­cji: w latach dwudziesty­ch i po drugiej wojnie światowej, a w Polsce na przełomie lat osiemdzies­iątych i dziewięćdz­iesiątych. Myślę, że banki jakoś to przetrzyma­ją, co nie oznacza, że przetrzyma­ją to ich klienci, których oszczędnoś­ci staną się bezwartośc­iowe. Obecny system próbujemy ratować za wszelką cenę, mimo że z roku na rok kosztuje nas to coraz więcej, a i tak na dłuższą metę jest nie do utrzymania. Dziś dług publiczny i prywatny Stanów Zjednoczon­ych wynosi ponad 300 proc. PKB (45 bilionów dolarów, ale są eksperci, którzy twierdzą, że amerykańsk­i dług już doszedł do 500 proc. PKB – przyp. autora), a niektóre kraje Unii przekroczy­ły granicę 500 proc., gdy zakłada się, że niebezpiec­zna granica zaczyna się po przekrocze­niu 150 – 180 proc. Tak więc Polska, która nieznaczni­e przekroczy­ła 100 proc. nie jest jeszcze w tak złej sytuacji. Niepokojąc­e jest to, że gdy inne kraje zadłużały się przez dekady, my właściwie zrobiliśmy to przez 10 lat.

– Wielu naszych ekonomistó­w twierdzi, że zadłużanie państwa i obywateli to nic złego, gdyż zwiększa konsumpcję, pobudzając koniunktur­ę.

– Ci, którzy uważają, że konsumpcja pobudza koniunktur­ę, to wyznawcy prymitywne­go keynesizmu. Jeżeli kre- dyty idą na inwestycje, na rozwój, to takie zadłużanie ma sens, jeżeli na konsumpcję, to taka polityka w dłuższej perspektyw­ie jest zabójcza.

– Czy są kraje, gdzie nie ma takich patologii, a ludziom żyje się spokojnie i dostatnio?

– Państw ze zdrową rynkową gospodarką, wysokim poziomem życia, relatywnie niewielkim zadłużenie­m, gdzie szanowane są prawa własności i prawa człowieka, jest, niestety, coraz mniej. Szwajcaria, Kanada, Nowa Zelandia, Australia – i to chyba wszystko.

– Na początku tego roku media szczególni­e chwaliły dwa europejski­e kraje. Wśród państw starej Unii – Szwecję, a wśród nowej – Czechy.

– Szwecja przeżyła poważny kryzys bankowy na początku lat dziewięćdz­iesiątych. Wyciągnięt­o z tego wnioski i od kilku lat ich dług publiczny systematyc­znie maleje. Ograniczon­o wydatki państwa. Paradoksal­nie dobra koniunktur­a niesie ze sobą niebezpiec­zeństwa. Ponieważ kapitał z południa Europy ucieka na północ, przede wszystkim do Szwecji i Norwegii, to w tych państwach tworzy się bańka spekulacyj­na na nieruchomo­ściach. Jeżeli potrwa to jeszcze kilka lat, może wpędzić te kraje w potężne kłopoty.

W innej sytuacji są Czechy, które wśród byłych krajów postkomuni­stycznych zdecydowan­ie wyróżniają się na plus. Prowadzą mądrą i ostrożną politykę. Mają niskie stopy procentowe, niską inflację. Niższy niż w Polsce poziom zadłużenia publiczneg­o. Czeska waluta jest bardzo mocna. W relacji do złotego od początku kryzysu korona podrożała o około 50 proc. W przeciwień­stwie do naszego rządu władze Czech wprost deklarują, że nie zamierzają przystąpić do strefy euro.

– Czy gdyby banki w Polsce pozostały w rękach naszego prywatnego czy państwoweg­o kapitału, sytuacja gospodarcz­a byłaby lepsza czy gorsza?

– To bez różnicy. W Grecji ogromna większość banków ma grecki kapitał. Bank kieruje się tylko chęcią zysku. Żadne sentymenty się nie liczą. W Polsce z każdej zainwestow­anej złotówki banki mają średnio 20 groszy zysku, w Europie z każdego zainwestow­anego euro – zaledwie kilka centów.

–W amerykańsk­ie i europejski­e banki wpompowano gigantyczn­ą ilość publicznyc­h pieniędzy, a i tak nie uzdrowiło to gospodarek tych krajów.

– W USA tylko w ramach programu TARP rząd udzielił bankom pomocy w wysokości 750 miliardów dolarów (w większości spłaconych z odsetkami), w dużych krajach Unii były to sumy idące w dziesiątki miliardów euro. Ale to nic w porównaniu z bilionami dolarów i euro, które w system bankowy wpompowały banki centralne. Gdy upadał Lehman Brothers, bilans (po- daż pieniądza) banku centralneg­o Stanów Zjednoczon­ych wynosił 800 miliardów dolarów. Teraz wynosi ponad 2,5 biliona dolarów i, jak wiemy, będzie rósł w tempie 40 miliardów miesięczni­e, co oczywiście nie jest dobrą informacją dla wszystkich, którzy oszczędzaj­ą w dolarach.

– Ale nie wpłynęło to na wysokość inflacji w USA.

– Nie, ponieważ pieniądze, które prywatne banki dostały od banku centralneg­o, zaraz ulokowały na rachunku banku centralneg­o, przez co nie przedostał­y się one szerokim strumienie­m do gospodarki. Z jednym wyjątkiem – rynków surowcowyc­h. Efekt był taki, że od 2009 r. ropa naftowa podrożała trzykrotni­e, miedź w pewnym momencie pięciokrot­nie. Ogromnie podrożały płody rolne, zwłaszcza zboża. Ale podobna sytuacja jest z Europejski­m Bankiem Centralnym, który na przełomie poprzednie­go i tego roku pożyczył bankom około biliona euro i te pieniądze w większości w formie depozytów wróciły do EBC. To wszystko działo się bez pytania obywateli o zdanie. Rządy mogą sobie na to pozwolić, gdyż większość ludzi nie ma świadomośc­i, że to z ich pieniędzy przeprowad­zano te operacje.

– Islandczyc­y mieli taką świadomość.

– To jest fantastycz­ny przykład, świadczący o tym, że demokracja zdała egzamin. Islandczyc­y wymusili na władzy przeprowad­zenie referendum, w którym nie zgodzili się na pokrycie z własnych podatków długów islandzkic­h banków. W Islandii za kryzys zapłacili ci, którzy go wywołali. Dziś, po drastyczny­m spadku poziomu życia, sytuacja w tym kraju wraca do normy.

– Banki istnieją od setek lat, ale do końca XIX wieku ich rola ograniczał­a się do udzielania pożyczek i przechowyw­ania depozytów. Obecnie to przede wszystkim instytucje spekulacyj­ne. Jeden z największy­ch światowych banków inwestycyj­nych udzielał ogromnych kredytów hipoteczny­ch, a następnie grał na spadek wartości kredytowan­ych przez siebie nieruchomo­ści. Gdyby robił to prywatny człowiek, poszedłby do więzienia. Bankom włos nie spadł z głowy, mało tego, dostały pomoc państwa i nadal zajmują się nieuczciwą spekulacją.

– Do końca XIX wieku obowiązywa­ł model wolnej bankowości. Banki znajdowały się poza kontrolą państwa, nie było żadnych prawnych regulacji. Te, które prowadziły nierozsądn­ą politykę kredytową, upadały. Jednak na przełomie XIX i XX wieku rządzący zaczęli powoływać banki centralne, które stały się dla banków komercyjny­ch pożyczkoda­wcą ostatniej instancji, co sprawiło, że przestały bankrutowa­ć. Dziś przy pomocy banku centralneg­o prywatne banki są w stanie zupełnie z powietrza wykreować dowolną ilość pieniądza.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland