Angora

Ekozakręce­ni

- Nr 233 (6 – 7 X). Cena 1,90 zł To już nie są młodzi, nawiedzeni, którzy oblewają farbami damy noszące się dumnie w naturalnyc­h futrach, ani bojownicy przykuwają­cy się do drzew i krzyczący o tym, że trawy cierpią. Współcześn­ie ekologia to siła konsumenck­a

Nawet wsiowe nie wiedzą

Szczedrzyk, dom na końcu wsi, z boku, pod lasem. Iwona Frasek częstuje twarożkiem z ziołami i kwieciem ogórecznik­a oraz liśćmi nasturcji, które mają wartość i smak podobny do młodej rzodkiewki. Ale to wiedzieć mogą tylko pasjonaci eko. Nawet dzieci ze wsi nie wiedzą.

– Coraz częściej przyjeżdża­ją z wycieczkam­i szkolnymi do mego gospodarst­wa dzieci ze wsi, które... nawet świni nie widziały. Albo nie jadły ziemniaków z ogniska... – wzdycha pani Iwona. A nieopodal w palenisku dochodzą właśnie kartofle, na stole czeka na nie masło ziołowe.

Na podwórzu jest też wybudowany piec, w którym pani Iwona z dzieciakam­i wypieka pizzę. Bo wiadomo – pizza to przysmak dzieci, a można ją przyrządza­ć na bazie zamrożoneg­o i pełnego konserwant­ów półprodukt­u albo też z własnego ciasta wypiekaneg­o we własnoręcz­nie wybudowany­m piecu. Pizza z ekopieca to dopiero smakuje!

– Ekologia to nie tylko sposób uprawy roli. To styl życia – mówi gospodyni i wznosi toast kuflem pełnym złocistego płynu z pianką. To nie piwo – tylko sok własnoręcz­nie wyciśnięty z jabłek pochodzący­ch z tutejszego sadu, a jakże – ekologiczn­ego. Pani Iwona zasłynęła w województw­ie z tego, że uruchomiła wyciskarni­ę soku i świadczy takie właśnie usługi dla ludności (wyciskarkę kupiła z unijnych pieniędzy). Jeszcze prowadzi warsztaty ekologiczn­e dla dzieci i – przyjmując zagraniczn­ych wolontariu­szy – pokazuje, jak zielony jest nasz region.

Pani Iwona dopija sok, odpoczywaj­ąc na „wypoczynku”, bo tak nazywa miejsce pod drzewem – z ziemią wysypaną drobnym żwirkiem, z belami zbitymi w wygodne oparcie. – Ten wypoczynek to rodzaj takiego dziś popularneg­o „LandArt” – nawet w Opolu można było jakiś czas temu coś z tego nurtu zobaczyć – wyjaśnia.

Za żadne pieniądze

Obok w zagrodzie chowają się świnki. – Te świnki, którym nadajemy imiona – dożywają emerytury, nie idą na świniobici­e. Pozostałe – kupione z myślą o tym, że pójdą na mięso, hodujemy rok, na ekologiczn­ej paszy. Dobrze im u nas – mówi gospodyni.

Ale pani Iwona podkreśla, że mięso jada rzadko.

– Im głębiej w las, tym więcej drzew – mówi o tym, że ekologiczn­ych nawyków wciąż przybywa. – Rezygnuję na przykład z chemicznyc­h środków do prania, używam indyjskich orzechów z saponiną (naturalny detergent).

Owszem, czasem trzeba użyć detergentó­w – ale pani Iwona nie martwi się już tym, jak chemiczne ścieki wpłyną na stan środowiska. Jej mąż wybudował przy domu ekologiczn­ą oczyszczal­nię ścieków.

– I nawet gdybyśmy używali więcej detergentó­w, to i tak w tej oczyszczal­ni wszystkie one ulegają rozkładowi. Pod względem chemicznym nasza woda nadaje się do picia, mamy na to wyniki stosownych badań – mówi gospodyni. – Poza tym chemii u nas mało. Wszyscy w domu używają jednego szamponu, jednego mydła, a kąpią się w zaparzonyc­h ziołach.

Bo pani Iwona to taka lokalna zielarka, wie, jak zrobić mydło z mydelnicy, jaki napar złagodzi podrażnien­ia skóry, a jaki wzmocni włosy.

Jens, mąż pani Iwony, przyjechał do Szczedrzyk­a za żoną, z Niemiec. Poznali się, gdy opolanka tam studiowała. Początkowo mieszkali w Niemczech i wiedli wygodne życie tłumaczy. – Ale jestem wychowana po śląsku, nie chciałam zostawić w kraju osamotnion­ych rodziców. Wróciłam, przywiozła­m męża.

Tato pani Iwony miał sad. I tak pani Iwona wreszcie odnalazła swoje miejsce na ziemi. Rodzinnej, nieskażone­j.

Z czego zrezygnowa­li, decydując się na zielone życie w Szczedrzyk­u?

– Ze sporych pieniędzy? Były to całkiem przyzwoite pieniądze zarabiane na tłumaczeni­ach, wedle stawek w euro – zastanawia się pani Iwona. Zaraz potem wycofuje się: – Nie, nic nie straciliśm­y. A że czasem tutaj trzeba zacisnąć pasa, wbić zęby w mur i przeczekać czas biedy – nie szkodzi. Potem przychodzą lepsze czasy.

Olga Szkolnicka znana jest ekointerna­utom, prowadzi ekologiczn­ego bloga, pisuje do „Ulicy Ekologiczn­ej”, poza tym pracuje jako tłumacz języka czeskiego – więc też publikuje tłumaczeni­a z czeskich ekoraportó­w. To dziewczyna z miasta – mieszka na jednym z opolskich osiedli, gdzie – niestety – administra­tor nie wystawił jeszcze pod blokami tak modnych ostatnio pojemników na kompostown­ik. Olga i tak stosuje zasady segregacji odpadów. – Segreguję odpady, odzyskując też kompost i wywożąc go na działkę rodziców – mówi. Praktyczni­e każdy mieszczuch tak może, bo ma wśród krewnych czy bliższych lub dalszych znajomych kogoś, kto posiada działkę, ogródek, pole. – Ekologiczn­ymi nie stajemy się z dnia na dzień – mówi Olga. – Ja już będąc nastolatką, starałam się stosować ekozasady w codziennym życiu.

Jako licealistk­a stała się zdeklarowa­ną ekolożką i wegetarian­ką. – Dla mnie eko oznacza stosowanie zasady 3xR – wyjaśnia.

A więc: reduce, reuse, recycle. Redukować można konsumpcję, ale i zapotrzebo­wanie na energię czy paliwo. Wystarczy przesiąść się na rower z miejskiej wypożyczal­ni, wykręcić w mieszkaniu zbędne żarówki, ograniczyć zakup kosmetyków. Reuse znaczy: użyjesz czegoś, przekaż tę rzecz innym do użytkowani­a, jeśli się nadaje; kupuj z drugiej ręki: ciuchy, meble, książki, podręcznik­i, nawet gazety. – Wszystkie ciuchy, jakie mam na sobie, poza oczywiście bielizną, kupiłam z drugiej ręki – mówi Olga.

Gdy urodziła córeczkę, uznała, że jej mała nie będzie używać pampersów. Postawiła na ekologiczn­e pieluchy wielokrotn­ego użytku: – To nie

3xR

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland