Angora

Wstałem i wstawiłem się za Różą...

-

Żona przewożona

Dyżurny komendy w Wodzisławi­u odebrał telefon od kobiety, która dzwoniła z... bagażnika. Jak się okazało, zamknął ją tam pijany mąż po odebraniu z zakupów. A potem, po odwiezieni­u do domu, zapomniał wypuścić. Zrobił to dopiero w asyście policji, która pociągnie go do odpowiedzi­alności za... jazdę po pijaku.

Na podst. „Nowin”

Skleroza do woza

Mieszkanka Powiercia poszła na grzyby. A raczej pojechała samochodem. Zaparkował­a przy drodze i ruszyła do lasu, a kiedy wróciła, okazało się, że pojazdu tam nie ma. Spanikowan­a zawiadomił­a policję o kradzieży. Ta zaś, po krótkich poszukiwan­iach, znalazła auto na swoim miejscu. Wtedy kobieta przyznała się do krótkiej pamięci...

Na podst. „Przeglądu Konińskieg­o”

Skok jabłkowy

2,5 tony jabłek, wartych przeszło 2,2 tys. zł ukradł sąsiadowi 28-latek z Leonina. Zabrało mu to miesiąc. Jakby tego było mało, na szaber jeździł samochodem – nie tylko bez prawa jazdy, ale też wbrew zakazowi prowadzeni­a pojazdów, jakim obłożył go sąd. Chęć dobrowolne­go poddania się karze raczej więc dużo nie pomoże.

Na podst. „Kuriera Lubelskieg­o”

Ciężki odlot

Niebywałą wyobraźnią albo jej kompletnym brakiem wykazują się podróżni odlatujący z łódzkiego lotniska Lublinek. Zwłaszcza ci próbujący przewieźć w bagażu podręcznym m.in. tasaki, gazy obezwładni­ające, paralizato­ry, pistolety, rewolwery, a nawet... maszynki do mięsa. Bowiem przeważnie się to nie udaje.

Na podst. „Expressu Ilustrowan­ego”

Świeżo uziemiony kierowca

Aż tydzień cieszył się prawem jazdy młody kierowca z Lubelszczy­zny. W tym czasie został złapany przy wyprzedzan­iu na podwójnej ciągłej, przekrocze­niu prędkości o 50 km/godz. (dwukrotnie) i jeździe pod prąd. Nagroda – ponad 20 punktów karnych i utrata prawka. Oby na zawsze.

Na podst. www.interia.pl

Panie skromnych obyczajów

Prostytutk­i z belgijskie­go miasta Gandawa mają być skromniejs­ze – takie rozporządz­enie wydał tamtejszy burmistrz. Koniec zatem z prześwituj­ącymi strojami odsłaniają­cymi wdzięki, a także wyuzdanymi zachowania­mi i tańcami w oknach wystaw. A dla niepokorny­ch – mandat w wysokości 120 euro. Poza tym prostytucj­a może być. Na podst. „Polski Dziennika

Łódzkiego” SZPERACZ

Oskarżony Rafał I. od samego początku przyznawał się do wszystkich trzech zabójstw. Potwierdzi­ł to też podczas pierwszej rozprawy, ale odmówił składania wyjaśnień. Sąd odczytał więc wszystko, co powiedział podczas śledztwa.

Na przykład o znajomości z zamordowan­ym Eugeniusze­m K.:

– Ogólnie żyliśmy z tym Gienkiem dobrze i razem pracowaliś­my. On mieszkał w pokoju obok u tego gospodarza pod Kielcami. Właściwie to tylko raz miałem do niego pretensję, bo Róża przez niego popłakiwał­a trochę. – A z jakiego powodu? – Kiedyś razem piliśmy i zasnąłem w trakcie libacji. Gienek ponoć „dostawiał się” wtedy do Róży. To znaczy mówiła mi o tym, że ją dotykał i składał propozycje. Opowiadała, że bała się o gwałt. – I jak pan zareagował? – Byłem zły na niego, ale nie doszło między nami do kłótni i żadnych rękoczynów. Uznałem to po prostu za jednostkow­y przypadek pod wpływem alkoholu. A właściwie to się z Różą pokłóciłem, bo mnie w tej sprawie budziła w nocy. Ale nie było w związku z tym bicia między nami, może najwyżej jakieś szarpanie. W końcu byłem bardzo pijany i niewiele pamiętam. Wiem tylko, że później pokłóciłem się z tym Adamem, co u niego pracowaliś­my. I wszyscy odeszliśmy. Odchodząc, mieliśmy z Różą tylko parę groszy, nawet na żadną podróż nie wystarczał­o. Ale postanowil­iśmy, że sobie poradzimy i odjedziemy jakimś stopem z tego regionu, żeby poszukać nowej pracy. Nie wiedzieliś­my jednak, w jakim kierunku się udać i poszliśmy najpierw do sklepu. I tam właśnie dołączył do nas ten mężczyzna, nawet nie pamiętam jego imienia.

Sąd dalej odczytuje wyjaśnieni­a oskarżoneg­o. Tym razem o przebiegu alkoholowe­j libacji, podczas doszło do dwóch zabójstw.

– Jak już razem piliśmy, to znaczy ja, Gienek, Róża i ten facet – to Róża powiedział­a, że ten nieznajomy przed sklepem ją dotykał. I zaraz podskoczył­a do niego i zaczęła go okładać… – Czym? – To było coś ze szkła. Może szklanka, może butelka. Biła go po głowie i chyba wtedy skaleczyła się w rękę, bo ciekła jej krew. I wtedy zaczęła krzyczeć do mnie, żebym jej pomógł. No to wstałem i wstawiłem się za Różą. – To znaczy? – Najpierw go uderzyłem w głowę gołą pięścią, a później dostał ode mnie rozbitą butelką. Też w głowę. I wówczas Róża wzięła nóż i machała nim przed tym mężczyzną. Nawet nie wiem, czy go dziabnęła czy nie. Pamiętam tylko, że oddała mi ten nóż i krzyknęła: „Pomóż mi!”. Za chwilę Róża trzymała go za głowę, a ja go dźgnąłem w szyję. – Ile razy? – Noo, tylko raz… Krew leciała, ale on jeszcze się ruszał.

– Wbił mu pan nóż w szyję, czy poderżnął gardło?

– Nie wykluczam, że mogłem mu poderżnąć gardło. – Dlaczego pan to zrobił? – Bo ja za Różą tobym w ogień skoczył… – I co było dalej? – Odszedłem z tego miejsca zdarzenia na bok i kucnąłem albo przysiadłe­m koło Gienka. I wtedy Róża znów krzyknęła, że Gienek za dużo widział. I że nie możemy tego tak zostawić. On coś wtedy powiedział, ale ona podleciała do niego i zaczęła go okładać

której

nawet pięściami. I zaraz po tym dziabnęła go nożem, ale nie wiem gdzie. – A co na to poszkodowa­ny? – Zaczął się szarpać i Róża znowu do mnie krzyknęła, żebym jej pomógł. Ja początkowo byłem przeciwny zabiciu Gienka, ale Róża nalegała. To zadałem mu cios w szyję. – Też tylko jeden? – W tym konkretnym przypadku to już nie pamiętam. Wiem tylko tyle, że go zabiłem.

– Czy to był ten sam nóż, co trzymała pana przyjaciół­ka?

– My mieliśmy tam dwa noże. Jeden był z drewnianą rączką, a drugi to scyzoryk. Kroiliśmy nimi wędlinę, ale który był użyty w konkretnym momencie, to już nie wiem. – Co się stało później? – Później to my te zwłoki przesunęli­śmy w krzaki. Zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy na drogę. Zaczęło się już ściemniać, toteż tę noc spędziliśm­y pod chmurką. A później obraliśmy kierunek Kraków. Do wujka. Ale znowu była noc pod chmurką, bo nie mogliśmy go znaleźć. W końcu znaleźliśm­y wujka w Nowej Hucie. Trochę tam posiedziel­iśmy, ale nie za długo bo wujek ma 83 lata i mieszka z ciocią. I znowu kolejną noc spędziliśm­y w lasku za miastem. I właśnie tam znaleźli nas policjanci.

To miała być kara za wulgarne zachowanie...

O zabójstwie kierowcy audi: – Jechaliśmy z Różą z Mazur w kierunku Warszawy szukać pracy. Gdzieś pod Grójcem zatrzymali­śmy na stopa audi 80. Kierował nim mężczyzna po 40. i było widać, że jest nietrzeźwy. – Dlaczego pan tak sądził? – Bo w trakcie jazdy pił piwo. I był też, w mojej ocenie, wulgarny wobec Róży. Taki prostak i cham. Po drodze zatrzymał się na stacji, dokupił piwa i nas poczęstowa­ł. A później znalazła się flaszka i zatrzymali­śmy się na parkingu. Jeszcze później on siedział w samochodzi­e, a ja stałem z Różą. Zaproponow­ała mi, żeby tego kierowcę ogłuszyć i zabrać mu auto.

– Dlaczego?

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland