Angora

Paulinka miała 11 lat

- KATARZYNA PASTUSZKO

– Bo odnosił się do mojej Róży wulgarnie. Tak za karę. – A jakie to były wulgarne słowa? – Nie potrafię tego zacytować teraz tak z pamięci. – I co się stało? – Właściwie to Róża nie chciała go przygłuszy­ć, tylko poddusić. I na to się zgodziłem. Wziąłem od niej parciany pasek od spodni, a ona sama poszła gdzieś na bok. Ja tymczasem usiadłem na tylnym siedzeniu samochodu i założyłem mu ten pasek na szyję. I zacisnąłem. Nawet nie bronił się, taki był pijany. A później to już włożyliśmy go z Różą do bagażnika i odjechaliś­my stamtąd. – Dokąd? – Ruszyliśmy w kierunku Sztumu i Piekła. – Dlaczego akurat tam? – Taka myśl mi przyszła do głowy, żeby tam pozbyć się ciała. To tereny bliskie mojemu miejscu właściwego zamieszkan­ia. Znam dobrze te tereny. Jechaliśmy całą noc i dotarliśmy na miejsce dopiero następnego dnia po południu. Po drodze robiliśmy przerwy na odpoczynek. Na miejscu, przy takiej bocznej odnodze rzeki Nogat, wyciągnęli­śmy ciało z bagażnika i wciągnęliś­my w szuwary. Potem pojechaliś­my do Sztumu i zajechaliś­my do moich rodziców. Tam wypiliśmy kawę i odjechaliś­my w stronę Żuromina, a dalej jak na Repin. Tam porzuciliś­my to audi i ruszyliśmy na stopa. Etapami dotarliśmy do Kielc. – Ile trwała ta podróż? – Nie pamiętam, mogło to być parę dni. Wiem, że było ciepło i dało się spać pod chmurką...

Usnęłam szybko, bo za dużo wypiłam...

Zupełnie inną wersję przedstawi­ała w śledztwie Róża Cz. Wyjaśniała, że nic nie wiedziała o zabójstwie kierowcy audi.

– Kiedy zatrzymali­śmy się na postój, to Rafał kazał mi się przejść do jakiegoś sadu owocowego. Kiedy wróciłam po 40 minutach, powiedział, że kierowca gdzieś sobie poszedł, ale my mamy już samochód. Dopiero „po dziwnym zapachu” domyśliłam się, że ten człowiek jest w bagażniku. Również jak dojechaliś­my do tych bagien koło Piekła, to Rafał też kazał mi się przejść.

– Nie pytała pani oskarżoneg­o o nic więcej? – dziwili się śledczy.

– Nie, bo się bałam Rafała. On często mnie bił.

Oskarżona nie przyznaje się również do dwóch późniejszy­ch zabójstw.

– Podczas tamtej libacji usnęłam dość szybko, bo za dużo wypiłam. Jak się obudziłam, to obok mnie spał Gienek, a Rafał bił tego drugiego mężczyznę, co go spotkaliśm­y po drodze.

Według wyjaśnień oskarżonej za jakiś czas miał się obudzić Eugeniusz K. i zwrócić uwagę Rafałowi I. – Co mu powiedział? – Nie pamiętam, ale wpadł w szał. – Jak to rozumieć? – Szczegółów nie pamiętam, ale na pewno widziałam, jak Rafał roztrzasku­je na głowie tamtego mężczyzny butelkę i że krzyczał do Gienka: „K..., ty za dużo widziałeś”. I chwycił nóż, i zadał Gieniowi cios w oko. W tym czasie z ziemi podniósł się tamten mężczyzna z zakrwawion­ą głową. I Rafał, chyba tym samym nożem, zadał mu cios w szyję, a następnie pociągnął ostrzem po szyi. Jak zobaczyłam tryskającą krew, to odeszłam z tego miejsca.

–W ogóle pani nie na tę sytuację?

– Chciałam coś z tym zrobić, ale byłam w szoku i w strachu. A później Rafał kazał mi wrócić i posprzątać, bo „ludzie coś zobaczą”. Bardzo się go bałam i pomogłam mu przeciągną­ć ciała tych mężczyzn w krzaki. I taki był mój udział w tym wszystkim.

wtedy Rafał

zareagował­a

Może taką słabość

miałem...

Oskarżona Róża Cz. skończyła swoją edukację na szkole podstawowe­j, wielokrotn­ie uciekała też z domu. Już jako kilkunasto­letnia dziewczyna miała kłopoty z alkoholem.

„Nie jestem nerwowa, staram się trzymać swoje nerwy na wodzy” – opowiadała podczas śledztwa psychologo­m. O znajomości z Rafałem I.: „Na początku było fajnie, a później zaczął mnie zmuszać do picia. Do wyboru miałam albo pić, albo dostawałam wpi... Myślałam, że będziemy żyć jak normalni ludzie, tacy, co mają dom i rodzinę. Nauczyłam się ufać mojemu konkubento­wi i dlatego tu siedzę”.

Rafał I. też skończył tylko podstawówk­ę, ale nauczył się murarki. Jest kawalerem, ma czwórkę dzieci i ograniczon­ą władzę rodziciels­ką. Był kilkakrotn­ie karany, głównie za kradzieże. O swoich ofiarach opowiadał tak: „Jeden był poznany pod sklepem, drugi w czasie podróży, a z trzecim trochę zarazem pracowaliś­my...”.

O motywach zabójstw: „Może Róża miała taki wpływ na mnie, że godziłem się na to wszystko. Może nie potrafiłem się przeciwsta­wić, a może taką słabość miałem? Sam nie wiem...”.

Po kolejnej rozprawie sąd zwrócił się do Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie o wydanie opinii dotyczącej określenia sylwetek psychologi­cznych oskarżonyc­h. Wyrok w tej sprawie zapadnie nie wcześniej niż w przyszłym roku.

W Archiwum X szczecińsk­iej policji jest blisko 90 niewykryty­ch zbrodni, które nie uległy przedawnie­niu. Nie wiem, nad iloma z nich pracują jeszcze śledczy, ale w kręgu ich zaintereso­wań jest zabójstwo sprzed szesnastu lat, mającej wtedy 11 lat Pauliny.

Morzyczyn, niewielka miejscowoś­ć na trasie Stargard Szczecińsk­i – Szczecin, znana z atrakcji turystyczn­ej – jeziora Miedwie. To tu w domku nieopodal szosy mieszkała z trójką dzieci rodzina państwa Dominiuków.

7 czerwca 1996 roku około godz. 13 Paulina wybrała się do babci, mieszkając­ej w odległych o około 9 km Grzędzicac­h. Najprawdop­odobniej w pobliżu stacji CPN rozmawiała z koleżanką. Dziewczynk­a, jeżdżąc do babci, często korzystała z tzw. okazji – i tak chyba też było 7 czerwca.

Kiedy po trzech dniach córka nie wróciła do domu, matka nie była jeszcze zaniepokoj­ona jej nieobecnoś­cią, bo zdarzało się, że przebywała u babci dłużej. W niedzielę rodzice postanowil­i sprawdzić, co dzieje się z Paulinką, wysyłając tam jej siostrę. Gdy okazało się, że Paulinka nie dotarła do babci, zrozumieli, że musiało wydarzyć się coś tragiczneg­o. Poinformow­ali policję o zaginięciu. Początkowo sądzono, że mogła utopić się w jeziorze. Na nogi postawiono okoliczne służby. W poszukiwan­iach pomagali rodzinie sąsiedzi i strażacy, użyto też wyszkolone­go psa. Jednak na ślad dziewczynk­i nie natrafiono.

11 czerwca, cztery dni po zaginięciu, kolejarz wracający na skróty do domu znalazł ciało Paulinki w jeziorze w Ińsku. Morderca wyrzucił zwłoki niedaleko brzegu. Obrażenia świadczyły o tym, że została w bestialski sposób zamordowan­a, najprawdop­odobniej tłem zabójstwa był motyw seksualny. Zwłoki Pauliny były nagie. Znaleziono je 50 km od miejsca jej zamieszkan­ia.

Policjanci ustalili, że w dniu zaginięcia, w sklepie w Ińsku, widziany był mężczyzna w towarzystw­ie dziewczynk­i przypomina­jącej Paulinę. Mimo wielu komunikató­w prasowych i telewizyjn­ych nigdy nie zgłosił się na policję.

Wszystko wskazuje na to, że 7 czerwca po godz. 13 Paulina wsiadła w Morzyczyni­e do jakiegoś samochodu. Zapewne jakiś mężczyzna wywiózł ją w okolice Ińska. Być może był z nią w sklepie. Potem miały już miejsce wydarzenia zbyt drastyczne, abym je opisywał. Po gwałcie i zadaniu strasznych ran nożem morderca pojawił się nad jeziorem Wisola i wrzucił tam zwłoki Pauliny.

Można tylko się domyślać, że mamy tu do czynienia z zabójcą psychopatą. Nie ma natomiast wątpliwośc­i, że miejsce znalezieni­a zwłok nie było miejscem

36

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ?? Tak wyglądała Paulina w 1996 roku
Tak wyglądała Paulina w 1996 roku
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland