Paulinka miała 11 lat
– Bo odnosił się do mojej Róży wulgarnie. Tak za karę. – A jakie to były wulgarne słowa? – Nie potrafię tego zacytować teraz tak z pamięci. – I co się stało? – Właściwie to Róża nie chciała go przygłuszyć, tylko poddusić. I na to się zgodziłem. Wziąłem od niej parciany pasek od spodni, a ona sama poszła gdzieś na bok. Ja tymczasem usiadłem na tylnym siedzeniu samochodu i założyłem mu ten pasek na szyję. I zacisnąłem. Nawet nie bronił się, taki był pijany. A później to już włożyliśmy go z Różą do bagażnika i odjechaliśmy stamtąd. – Dokąd? – Ruszyliśmy w kierunku Sztumu i Piekła. – Dlaczego akurat tam? – Taka myśl mi przyszła do głowy, żeby tam pozbyć się ciała. To tereny bliskie mojemu miejscu właściwego zamieszkania. Znam dobrze te tereny. Jechaliśmy całą noc i dotarliśmy na miejsce dopiero następnego dnia po południu. Po drodze robiliśmy przerwy na odpoczynek. Na miejscu, przy takiej bocznej odnodze rzeki Nogat, wyciągnęliśmy ciało z bagażnika i wciągnęliśmy w szuwary. Potem pojechaliśmy do Sztumu i zajechaliśmy do moich rodziców. Tam wypiliśmy kawę i odjechaliśmy w stronę Żuromina, a dalej jak na Repin. Tam porzuciliśmy to audi i ruszyliśmy na stopa. Etapami dotarliśmy do Kielc. – Ile trwała ta podróż? – Nie pamiętam, mogło to być parę dni. Wiem, że było ciepło i dało się spać pod chmurką...
Usnęłam szybko, bo za dużo wypiłam...
Zupełnie inną wersję przedstawiała w śledztwie Róża Cz. Wyjaśniała, że nic nie wiedziała o zabójstwie kierowcy audi.
– Kiedy zatrzymaliśmy się na postój, to Rafał kazał mi się przejść do jakiegoś sadu owocowego. Kiedy wróciłam po 40 minutach, powiedział, że kierowca gdzieś sobie poszedł, ale my mamy już samochód. Dopiero „po dziwnym zapachu” domyśliłam się, że ten człowiek jest w bagażniku. Również jak dojechaliśmy do tych bagien koło Piekła, to Rafał też kazał mi się przejść.
– Nie pytała pani oskarżonego o nic więcej? – dziwili się śledczy.
– Nie, bo się bałam Rafała. On często mnie bił.
Oskarżona nie przyznaje się również do dwóch późniejszych zabójstw.
– Podczas tamtej libacji usnęłam dość szybko, bo za dużo wypiłam. Jak się obudziłam, to obok mnie spał Gienek, a Rafał bił tego drugiego mężczyznę, co go spotkaliśmy po drodze.
Według wyjaśnień oskarżonej za jakiś czas miał się obudzić Eugeniusz K. i zwrócić uwagę Rafałowi I. – Co mu powiedział? – Nie pamiętam, ale wpadł w szał. – Jak to rozumieć? – Szczegółów nie pamiętam, ale na pewno widziałam, jak Rafał roztrzaskuje na głowie tamtego mężczyzny butelkę i że krzyczał do Gienka: „K..., ty za dużo widziałeś”. I chwycił nóż, i zadał Gieniowi cios w oko. W tym czasie z ziemi podniósł się tamten mężczyzna z zakrwawioną głową. I Rafał, chyba tym samym nożem, zadał mu cios w szyję, a następnie pociągnął ostrzem po szyi. Jak zobaczyłam tryskającą krew, to odeszłam z tego miejsca.
–W ogóle pani nie na tę sytuację?
– Chciałam coś z tym zrobić, ale byłam w szoku i w strachu. A później Rafał kazał mi wrócić i posprzątać, bo „ludzie coś zobaczą”. Bardzo się go bałam i pomogłam mu przeciągnąć ciała tych mężczyzn w krzaki. I taki był mój udział w tym wszystkim.
wtedy Rafał
zareagowała
Może taką słabość
miałem...
Oskarżona Róża Cz. skończyła swoją edukację na szkole podstawowej, wielokrotnie uciekała też z domu. Już jako kilkunastoletnia dziewczyna miała kłopoty z alkoholem.
„Nie jestem nerwowa, staram się trzymać swoje nerwy na wodzy” – opowiadała podczas śledztwa psychologom. O znajomości z Rafałem I.: „Na początku było fajnie, a później zaczął mnie zmuszać do picia. Do wyboru miałam albo pić, albo dostawałam wpi... Myślałam, że będziemy żyć jak normalni ludzie, tacy, co mają dom i rodzinę. Nauczyłam się ufać mojemu konkubentowi i dlatego tu siedzę”.
Rafał I. też skończył tylko podstawówkę, ale nauczył się murarki. Jest kawalerem, ma czwórkę dzieci i ograniczoną władzę rodzicielską. Był kilkakrotnie karany, głównie za kradzieże. O swoich ofiarach opowiadał tak: „Jeden był poznany pod sklepem, drugi w czasie podróży, a z trzecim trochę zarazem pracowaliśmy...”.
O motywach zabójstw: „Może Róża miała taki wpływ na mnie, że godziłem się na to wszystko. Może nie potrafiłem się przeciwstawić, a może taką słabość miałem? Sam nie wiem...”.
Po kolejnej rozprawie sąd zwrócił się do Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie o wydanie opinii dotyczącej określenia sylwetek psychologicznych oskarżonych. Wyrok w tej sprawie zapadnie nie wcześniej niż w przyszłym roku.
W Archiwum X szczecińskiej policji jest blisko 90 niewykrytych zbrodni, które nie uległy przedawnieniu. Nie wiem, nad iloma z nich pracują jeszcze śledczy, ale w kręgu ich zainteresowań jest zabójstwo sprzed szesnastu lat, mającej wtedy 11 lat Pauliny.
Morzyczyn, niewielka miejscowość na trasie Stargard Szczeciński – Szczecin, znana z atrakcji turystycznej – jeziora Miedwie. To tu w domku nieopodal szosy mieszkała z trójką dzieci rodzina państwa Dominiuków.
7 czerwca 1996 roku około godz. 13 Paulina wybrała się do babci, mieszkającej w odległych o około 9 km Grzędzicach. Najprawdopodobniej w pobliżu stacji CPN rozmawiała z koleżanką. Dziewczynka, jeżdżąc do babci, często korzystała z tzw. okazji – i tak chyba też było 7 czerwca.
Kiedy po trzech dniach córka nie wróciła do domu, matka nie była jeszcze zaniepokojona jej nieobecnością, bo zdarzało się, że przebywała u babci dłużej. W niedzielę rodzice postanowili sprawdzić, co dzieje się z Paulinką, wysyłając tam jej siostrę. Gdy okazało się, że Paulinka nie dotarła do babci, zrozumieli, że musiało wydarzyć się coś tragicznego. Poinformowali policję o zaginięciu. Początkowo sądzono, że mogła utopić się w jeziorze. Na nogi postawiono okoliczne służby. W poszukiwaniach pomagali rodzinie sąsiedzi i strażacy, użyto też wyszkolonego psa. Jednak na ślad dziewczynki nie natrafiono.
11 czerwca, cztery dni po zaginięciu, kolejarz wracający na skróty do domu znalazł ciało Paulinki w jeziorze w Ińsku. Morderca wyrzucił zwłoki niedaleko brzegu. Obrażenia świadczyły o tym, że została w bestialski sposób zamordowana, najprawdopodobniej tłem zabójstwa był motyw seksualny. Zwłoki Pauliny były nagie. Znaleziono je 50 km od miejsca jej zamieszkania.
Policjanci ustalili, że w dniu zaginięcia, w sklepie w Ińsku, widziany był mężczyzna w towarzystwie dziewczynki przypominającej Paulinę. Mimo wielu komunikatów prasowych i telewizyjnych nigdy nie zgłosił się na policję.
Wszystko wskazuje na to, że 7 czerwca po godz. 13 Paulina wsiadła w Morzyczynie do jakiegoś samochodu. Zapewne jakiś mężczyzna wywiózł ją w okolice Ińska. Być może był z nią w sklepie. Potem miały już miejsce wydarzenia zbyt drastyczne, abym je opisywał. Po gwałcie i zadaniu strasznych ran nożem morderca pojawił się nad jeziorem Wisola i wrzucił tam zwłoki Pauliny.
Można tylko się domyślać, że mamy tu do czynienia z zabójcą psychopatą. Nie ma natomiast wątpliwości, że miejsce znalezienia zwłok nie było miejscem
36