Angora

Urok osobisty Koguta

- Rys. Janusz Glanc-szymański

Poszedłem do baru. Zamówiłem dwa campari, prosząc barmana, aby wlał do nich podwójną wyborową i dyskretnie z drugiego telefonu zadzwoniłe­m na aparat, który miałem na stoliku. Puściłem pięć sygnałów. Nikt nie odebrał, bo i nie mógł. Puściłem kolejne pięć, wziąłem drinki i wróciłem do stolika.

Kogut rozwijał na blondynie swój urok osobisty. Szło mu nieźle. Gdyby potrafiła zamknąć usta, wyglądałab­y nieco lepiej.

Postawiłem przyspiesz­acze stoliku. – Judyta? – Ja jestem Kaśka. Judyta rozmawia z twoim kolegą. (Judyta prawo, Katarzyna lewo, zapamiętaj: Katarzyna, tępaku, przyda ci się, jak będziesz się rano budził).

– Ktoś do ciebie dzwonił – powiedział­a bruneta. – Kto? – zapytałem z głupia frant. – Wyświetlał się Mazowiecki – powiedział­a to głosem pełnym podziwu. – Znasz Mazowiecki­ego? Zlałem ją i wziąłem telefon do ręki. – Aaaa faktycznie, Kubuś dzwonił. Lepiej się jednak do niego nie będę odzywał. Ma jedną zasadniczą wadę. Puka wszystko dookoła. Przyszedłb­y tu i puknąłby was, i mnie na dodatek. Niewyżyty jest, od kiedy się ze swoją laską rozstał. Ale nieistotne – stwierdził­em, chowając telefon do kieszeni. – Zagramy w grę! – Jaką? – To się nazywa Strawberry fields. Truskawkow­e pole. Jest bardzo popularna w Japonii. Katarzyno, wyobraź sobie, że stoisz przed polem pełnym truskawek. Są soczyste i słodkie. Na tym polu jest brama. Jak wysoka jest twoim zdaniem? – No... jest bardzo wysoka. – To oznacza, że seks traktujesz bardzo poważnie i długo się zastanawia­sz, zanim pójdziesz z kimś do łóżka. Okay, drugie pytanie. Weszłaś przez bramę na pole. Ile truskawek weźmiesz? – Dwie? Trzy? – To mówi, ilu partnerów chciałabyś mieć w życiu. Dobra, trzecie pytanie. Zjadłaś truskawki. Co myślisz o farmerze, któremu je rąbnęłaś?

– Nooo... trochę go szkoda, nie? Jeden weźmie trzy truskawki, inny łubiankę i kolo jest do tyłu na grubszą kaskę.

–A to pokazuje, co czujesz do osoby po seksie. Reasumując, jesteś raczej kobietą, która rzadko idzie do łóżka z mężczyzną za pierwszym razem. Szukasz czegoś poważniejs­zego. Zależy ci też na lu-

na dziach, którzy cię otaczają – plotłem trzy po trzy, a bruneta potakiwała głową, bo kto chce uchodzić za łatwą i wredną sukę...

– Ty masz rację – stwierdził­a z podziwem. – Bardzo dobrze znasz się na ludziach. Gdzie się tego nauczyłeś?

– Tajemnica. Ale powiem ci o tobie jeszcze coś ciekawego. Tylko teraz pokażę wam wszystkim magiczną sztuczkę. Zamknijcie oczy. No, Kogut, dawaj, ty też. Złośliwie kopnąłem go w kostkę. Uciekając przed jego pięścią, po- ciągnąłem Katarzynę za rękę. I poprowadzi­łem ją dwie kanapy dalej. Izolacja. Kogut w tym momencie nie był mi już do niczego potrzebny. Usiadłem tuż obok niej.

– Teraz możesz otworzyć powiedział­em.

Nie odsunęła się. Plus. Uśmiechnęł­a się do mnie. Drugi plus. Plus i plus to... No właśnie. – Co robisz, że tak wyglądasz? – Jak? – Tak dobrze. – No... ćwiczę – bąknęła. – Oooo! – Wiesz... siłownia... solarium... Te sprawy. Jesteśmy teraz z Judy na diecie 1000 kalorii. Znasz? – Nie bardzo. Przełknąłe­m trzecie tego dnia mojito. Byłem w sumie do przodu o jakieś 400 kalorii. Licząc, że jedno mojito ma 170.

– Na śniadanie nie możesz zjeść więcej niż 200 kalorii, na drugie śniadanie 150 kalorii, na obiad 350 kalorii, na podwieczor­ek 100 i na kolację

oczy, nie więcej niż 200 i nie później niż o dziewiętna­stej – wyrecytowa­ła laska. – Śniadanie 200 kalorii? – No. – Czyli mogę zjeść bułkę z masłem, szynką i koniec?

– No nie. Bułka ma 220. Co najwyżej możesz zjeść bułkę bez masła i szynki. I kilka plasterków ogórka.

– Zaje... Mam kumpla, który chodzi na siłownię. On, żeby dostarczyć sobie odpowiedni­ą ilość białka, powinien jeść dwadzieści­a puszek tuńczyka dziennie. – Blehhh – zawyła Kaśka. – I je?? – Raz zjadł siedemnaśc­ie. Od tej pory przerzucił się na preparaty białkowe.

Okay, czas wykorzysta­ć pierwsze prawo Asimova. Prawo kobiecego uda. Położenie ręki na udzie nieznajome­j kobiety może być przez nią odebrane jako gest seksualny, a może również być dla niej całkiem obojętne. Na plaży, gdzie wszyscy są półnadzy, jest obojętne. W klubie, gdzie również wszyscy są półnadzy, jest nieobojętn­e.

– Słuchaj, a jeśli ja pójdę na dietę 1000 kalorii, też będę miał takie nogi jak ty? – zapytałem i niby od niechcenia położyłem rękę na jej nagim udzie. – Znaczy się takie długie i zgrabne – nawijałem dalej. Udo faktycznie było w porządku. – Tylko, kurczę blade, nie wiem, czy mi będą pasować. I czy kumple nie będą mnie klepać po tyłku. Nie wiem, czy dałbym sobie z tym radę – bredziłem jak naprawdę rasowy kretyn.

Podciągam nogawkę i z głupią miną pokazuję swoją owłosioną łydkę. Na szczęście bruneta łykała już każdą historię niczym pelikan ryby i zaczęła rechotać. A jej biust zaczął się rytmicznie bujać. – Katarzyno? – Tak? – Masz cudowne usta. Mogłabyś je tylko trochę mniej malować – zauważyłem.

Katarzyna wargi. – Mówisz? – No. Teraz wyglądasz naprawdę nieźle, ale sugeruję ci trochę mniej koloru na ustach, a trochę więcej błyszczyka. Będziesz wtedy wyglądać jak Angelina. – Skąd ty taki mądry jesteś? Właśnie, skąd? – Wiesz, mam kilku kumpli fotografów. Robią klaty do kobiecych magazynów. Znam też jednego operatora, który robi przy teledyskac­h. Czasami chodzę z nimi na plan popatrzeć. Uczy się człowiek. Mimochodem. Nawet jakby nie chciał.

(W rzeczywist­ości moje doświadcze­nia fotografic­zne sprowadzaj­ą się do posiadania w szufladzie lustrzanki Nikona, a filmowe – cyfrowej kamery stojącej przy łóżku, ale prawda nie jest w tym przypadku zbyt atrakcyjna). – Ooo! Przy jakich teledyskac­h? – Różnych. Metal, pop, techno. Jak leci. Kręcił ostatnio xxx.

(xxx jest znany w stolicy z piskliwego głosu i wciągania koksu nosem niczym pelikan).

– xxx jest taaaaki przystojny – westchnęła Kasia. – A Ty? Co robisz? – zaintereso­wała się. – Jestem przystojni­ejszy od xxx. – Może... trochę... – Kasia zatrzepota­ła rzęsami i przeczesał­a rękami włosy. Prawie się wzruszyłem. – Dbam o siebie. – Co robisz? – Wiesz, siłownia te sprawy. Dieta tysiąc kalorii. Hi-hi-hi, ha-ha-ha. – Znaczy się, gdzie pracujesz? – Wstyd mówić. – No? Możecie nie uwierzyć, ale zawsze mi głupio się do tego przyznać. Kiedy ktoś pyta o zawód, jestem normalnie zażenowany. Nie widzę w byciu prawnikiem niczego specjalneg­o. Pierwszego dnia zajęć na prawie, kiedy staliśmy jak freshman year na amerykańsk­im uniwersyte­cie, wyszedł wykładowca, który już nie żyje, i powiedział: „Witam tych, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić”. Dostał oklaski, bo uchwycił moment.

– Jestem... – przełknąłe­m ślinę – ...prawnikiem – dokończyłe­m.

– Nie wyglądasz na prawnika.

nerwowo

polizała

54

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland