Urok osobisty Koguta
Poszedłem do baru. Zamówiłem dwa campari, prosząc barmana, aby wlał do nich podwójną wyborową i dyskretnie z drugiego telefonu zadzwoniłem na aparat, który miałem na stoliku. Puściłem pięć sygnałów. Nikt nie odebrał, bo i nie mógł. Puściłem kolejne pięć, wziąłem drinki i wróciłem do stolika.
Kogut rozwijał na blondynie swój urok osobisty. Szło mu nieźle. Gdyby potrafiła zamknąć usta, wyglądałaby nieco lepiej.
Postawiłem przyspieszacze stoliku. – Judyta? – Ja jestem Kaśka. Judyta rozmawia z twoim kolegą. (Judyta prawo, Katarzyna lewo, zapamiętaj: Katarzyna, tępaku, przyda ci się, jak będziesz się rano budził).
– Ktoś do ciebie dzwonił – powiedziała bruneta. – Kto? – zapytałem z głupia frant. – Wyświetlał się Mazowiecki – powiedziała to głosem pełnym podziwu. – Znasz Mazowieckiego? Zlałem ją i wziąłem telefon do ręki. – Aaaa faktycznie, Kubuś dzwonił. Lepiej się jednak do niego nie będę odzywał. Ma jedną zasadniczą wadę. Puka wszystko dookoła. Przyszedłby tu i puknąłby was, i mnie na dodatek. Niewyżyty jest, od kiedy się ze swoją laską rozstał. Ale nieistotne – stwierdziłem, chowając telefon do kieszeni. – Zagramy w grę! – Jaką? – To się nazywa Strawberry fields. Truskawkowe pole. Jest bardzo popularna w Japonii. Katarzyno, wyobraź sobie, że stoisz przed polem pełnym truskawek. Są soczyste i słodkie. Na tym polu jest brama. Jak wysoka jest twoim zdaniem? – No... jest bardzo wysoka. – To oznacza, że seks traktujesz bardzo poważnie i długo się zastanawiasz, zanim pójdziesz z kimś do łóżka. Okay, drugie pytanie. Weszłaś przez bramę na pole. Ile truskawek weźmiesz? – Dwie? Trzy? – To mówi, ilu partnerów chciałabyś mieć w życiu. Dobra, trzecie pytanie. Zjadłaś truskawki. Co myślisz o farmerze, któremu je rąbnęłaś?
– Nooo... trochę go szkoda, nie? Jeden weźmie trzy truskawki, inny łubiankę i kolo jest do tyłu na grubszą kaskę.
–A to pokazuje, co czujesz do osoby po seksie. Reasumując, jesteś raczej kobietą, która rzadko idzie do łóżka z mężczyzną za pierwszym razem. Szukasz czegoś poważniejszego. Zależy ci też na lu-
na dziach, którzy cię otaczają – plotłem trzy po trzy, a bruneta potakiwała głową, bo kto chce uchodzić za łatwą i wredną sukę...
– Ty masz rację – stwierdziła z podziwem. – Bardzo dobrze znasz się na ludziach. Gdzie się tego nauczyłeś?
– Tajemnica. Ale powiem ci o tobie jeszcze coś ciekawego. Tylko teraz pokażę wam wszystkim magiczną sztuczkę. Zamknijcie oczy. No, Kogut, dawaj, ty też. Złośliwie kopnąłem go w kostkę. Uciekając przed jego pięścią, po- ciągnąłem Katarzynę za rękę. I poprowadziłem ją dwie kanapy dalej. Izolacja. Kogut w tym momencie nie był mi już do niczego potrzebny. Usiadłem tuż obok niej.
– Teraz możesz otworzyć powiedziałem.
Nie odsunęła się. Plus. Uśmiechnęła się do mnie. Drugi plus. Plus i plus to... No właśnie. – Co robisz, że tak wyglądasz? – Jak? – Tak dobrze. – No... ćwiczę – bąknęła. – Oooo! – Wiesz... siłownia... solarium... Te sprawy. Jesteśmy teraz z Judy na diecie 1000 kalorii. Znasz? – Nie bardzo. Przełknąłem trzecie tego dnia mojito. Byłem w sumie do przodu o jakieś 400 kalorii. Licząc, że jedno mojito ma 170.
– Na śniadanie nie możesz zjeść więcej niż 200 kalorii, na drugie śniadanie 150 kalorii, na obiad 350 kalorii, na podwieczorek 100 i na kolację
oczy, nie więcej niż 200 i nie później niż o dziewiętnastej – wyrecytowała laska. – Śniadanie 200 kalorii? – No. – Czyli mogę zjeść bułkę z masłem, szynką i koniec?
– No nie. Bułka ma 220. Co najwyżej możesz zjeść bułkę bez masła i szynki. I kilka plasterków ogórka.
– Zaje... Mam kumpla, który chodzi na siłownię. On, żeby dostarczyć sobie odpowiednią ilość białka, powinien jeść dwadzieścia puszek tuńczyka dziennie. – Blehhh – zawyła Kaśka. – I je?? – Raz zjadł siedemnaście. Od tej pory przerzucił się na preparaty białkowe.
Okay, czas wykorzystać pierwsze prawo Asimova. Prawo kobiecego uda. Położenie ręki na udzie nieznajomej kobiety może być przez nią odebrane jako gest seksualny, a może również być dla niej całkiem obojętne. Na plaży, gdzie wszyscy są półnadzy, jest obojętne. W klubie, gdzie również wszyscy są półnadzy, jest nieobojętne.
– Słuchaj, a jeśli ja pójdę na dietę 1000 kalorii, też będę miał takie nogi jak ty? – zapytałem i niby od niechcenia położyłem rękę na jej nagim udzie. – Znaczy się takie długie i zgrabne – nawijałem dalej. Udo faktycznie było w porządku. – Tylko, kurczę blade, nie wiem, czy mi będą pasować. I czy kumple nie będą mnie klepać po tyłku. Nie wiem, czy dałbym sobie z tym radę – bredziłem jak naprawdę rasowy kretyn.
Podciągam nogawkę i z głupią miną pokazuję swoją owłosioną łydkę. Na szczęście bruneta łykała już każdą historię niczym pelikan ryby i zaczęła rechotać. A jej biust zaczął się rytmicznie bujać. – Katarzyno? – Tak? – Masz cudowne usta. Mogłabyś je tylko trochę mniej malować – zauważyłem.
Katarzyna wargi. – Mówisz? – No. Teraz wyglądasz naprawdę nieźle, ale sugeruję ci trochę mniej koloru na ustach, a trochę więcej błyszczyka. Będziesz wtedy wyglądać jak Angelina. – Skąd ty taki mądry jesteś? Właśnie, skąd? – Wiesz, mam kilku kumpli fotografów. Robią klaty do kobiecych magazynów. Znam też jednego operatora, który robi przy teledyskach. Czasami chodzę z nimi na plan popatrzeć. Uczy się człowiek. Mimochodem. Nawet jakby nie chciał.
(W rzeczywistości moje doświadczenia fotograficzne sprowadzają się do posiadania w szufladzie lustrzanki Nikona, a filmowe – cyfrowej kamery stojącej przy łóżku, ale prawda nie jest w tym przypadku zbyt atrakcyjna). – Ooo! Przy jakich teledyskach? – Różnych. Metal, pop, techno. Jak leci. Kręcił ostatnio xxx.
(xxx jest znany w stolicy z piskliwego głosu i wciągania koksu nosem niczym pelikan).
– xxx jest taaaaki przystojny – westchnęła Kasia. – A Ty? Co robisz? – zainteresowała się. – Jestem przystojniejszy od xxx. – Może... trochę... – Kasia zatrzepotała rzęsami i przeczesała rękami włosy. Prawie się wzruszyłem. – Dbam o siebie. – Co robisz? – Wiesz, siłownia te sprawy. Dieta tysiąc kalorii. Hi-hi-hi, ha-ha-ha. – Znaczy się, gdzie pracujesz? – Wstyd mówić. – No? Możecie nie uwierzyć, ale zawsze mi głupio się do tego przyznać. Kiedy ktoś pyta o zawód, jestem normalnie zażenowany. Nie widzę w byciu prawnikiem niczego specjalnego. Pierwszego dnia zajęć na prawie, kiedy staliśmy jak freshman year na amerykańskim uniwersytecie, wyszedł wykładowca, który już nie żyje, i powiedział: „Witam tych, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić”. Dostał oklaski, bo uchwycił moment.
– Jestem... – przełknąłem ślinę – ...prawnikiem – dokończyłem.
– Nie wyglądasz na prawnika.
nerwowo
polizała
54