Żyć w rodzinie i przetrwać
O blaskach i cieniach rodzinnych relacji rozmawiają: John Cleese, gwiazda Latającego cyrku Monty Pythona, i jego rodzinny psychoterapeuta Robin Skynner.
Wspaniała. Wygląda jak psychiatria dla laików opowiadająca, dlaczego niektórzy ludzie są szczęśliwi, a inni nie, dlaczego niektórzy tłumią emocje, a inni jakby utknęli w swoim rozwoju. Nie z każdym słowem się zgadzam. Zalecenia dotyczące ścisłej dyscypliny wobec dzieci wydają mi się nadmiernie surowe, ale wiele z tego, co mówią autorzy, jest odkrywcze i fascynujące. Po raz pierwszy przeczytałem tę książkę dwanaście lat temu i stwierdziłem, że jest bardzo pomocna w wychowaniu moich synów. Humor w niej jest zdecydowanie brytyjski.
Sue (Wielka Brytania) Fantastyczne i dowcipne spojrzenie na życie rodzinne. John Cleese dodaje swój niepowtarzalny komiczny styl do poważnego i często niepokojącego tematu. Niejeden z nas boi się usłyszeć, co sprawiło, że stał się takim, jakim jest.
Susan J. Roberts (Londyn, Wielka Brytania) Zabawny dialog między inteligentnym laikiem i psychoterapeutą. Choć napisany wiele lat temu, nadal warto go przeczytać. Ostrzegam jednak, że niektóre poglądy zostały w międzyczasie zdyskredytowane przez psychologów i psychiatrów. Nie znaczy to, że wszystko, co mówi Skynner, jest błędne. Kiedy pisze o własnych doświadczeniach klinicznych, okazuje się sprytnym i dokładnym obserwatorem ludzkich zachowań. Szczególnie jest to widoczne w przypadku autyzmu. W czasie gdy książka została napisana, panowała teoria „ matki lodówki”, zgodnie z którą autyzm u dzieci był spowodowany przez oziębłość emocjonalną ze strony matki. Wniosek ten później okazał się całkowicie błędny, ale zdążył wywołać nieopisane szkody, potępiając rodziców autystycznych dzieci i wpędzając ich w poczucie winy. Może jednak książka nie jest tak stara jak można by sądzić. Słyszałem, że we Francji rodzice autystycznych dzieci są nadal obwiniani o oziębłość emocjonalną.
Enthusiast (Londyn, Wielka Brytania) To jest moja ulubiona książka od ponad dekady. Kiedy mi zaginęła, natychmiast kupiłam ją ponownie (…). Zdaję sobie sprawę, że ma pewne poważne wady, ale mimo to jest świetna. Zacznijmy od wad: jest tak tradycyjna, że może być obraźliwa dla kobiet, nie wspominając już o gejach. Proszę pamiętać, że została napisana na początku lat osiemdziesiątych (…). Ja urodziłam się trochę więcej niż 40 lat temu i wszystko, co mogę powiedzieć, to to, że idealnie odnosi się do mojej rodziny. Dzięki Johnowi Cleese’owi jest śmieszna. To jedyna psychologiczna książka, która tak bardzo mnie rozbawiła. Lauren Bastaparis
Najlepsza recenzja tej książki: dwaj zadowoleni z siebie, aroganccy idioci głoszą bezpodstawne przekonania i przedstawiają swoje opinie jako fakty. Gdy chce się opisać, co jest w niej złego, nie wiadomo, od czego zacząć. Autorzy zdają się celowo i świadomie unikać przedstawiania dowodów na poparcie swoich tez, wolą odwoływać się do „zdrowego rozsądku” czytelnika, prawdopodobnie dlatego, że żadnych dowodów nie mają. Potem następują poglądy tak szaleńcze i obraźliwe, że martwi mnie, iż ludzie mogą rzeczywiście tak myśleć.
Tiggum (Melbourne, Australia)
Wybrała i tłum. EWA WESOŁOWSKA Na podst.: amazon.co.uk, amazon.com, goodread.com JOHN CLEESE, ROBIN SKYNNER. ŻYĆ W RODZINIE I PRZETRWAĆ (FAMILIES AND HOW TO SURVIVE THEM). Przeł. Anna Dodziuk. Wydawnictwo CZARNA OWCA, Warszawa 2012. Cena 34,90 zł.
Za dwa tygodnie: James Rickards. „Wojny Nadejście kolejnego globalnego kryzysu”..
walutowe.
Raz po raz słyszymy opinię, że książka tradycyjna, drukowana na papierze, niebawem już zniknie, zastąpiona przez wydawnictwa elektroniczne. A jeśli nawet pozostanie, to w postaci szczątkowej, jako publikacja dla zamożnych koneserów, coraz droższa i coraz trudniej dostępna.
Moim zdaniem, stanu czytelnictwa to na pewno nie poprawi. Rozwój nowoczesnych mediów może natomiast doprowadzić do stopniowej likwidacji niektórych rodzajów produkcji książkowej. Poradniki z zakresu informatyki, a nawet prawa czy medycyny coraz częściej przenoszą się do sieci, bo proces wydawniczy jest tu szybszy i łatwiej reagować na nieustannie dokonujące się zmiany. To samo dotyczy ogromnych i kosztownych encyklopedii, w których dawniejsi czytelnicy szukali wiadomości o Juliuszu Cezarze, a dzisiejsi spodziewają się znaleźć raczej informacje na temat najnowszej płyty Madonny. Trzeba działać szybko i tanio, no i oczywiście z zyskiem, a o to na rynku księgarskim coraz trudniej.
Monitor bez pełnego blasku
Podejrzewam jednak, że ciągle istnieje szansa dla drukowanych w eleganckiej szacie graficznej leksykonów czy nawet specjalistycznych encyklopedii, nie mówiąc już o klasycznych powieściach, które na ekranie monitora nigdy nie rozbłysną pełnym blaskiem. Oto pięć książek i pięć argumentów na obronę tomów szeleszczących papierem i pachnących farbą drukarską.
Przeżywamy niezwykły renesans twórczości Henry’ego Jamesa, którego Amerykanie i Anglicy uważali zawsze za prekursora nowoczesnej prozy, lecz Polacy znali dotąd wyrywkowo. Niemal rówieśnik Sienkiewicza, wydał swoje najważniejsze książki na początku XX wieku. Dosyć elitarny, niekiedy dość hermetyczny, stał się znów modny w dużej mierze dzięki głośnym adaptacjom filmowym swoich powieści.
Złota czara i Skrzydła gołębicy, wydane niedawno po raz pierwszy w Polsce, zaskoczyły niektórych mniej zaawansowanych odbiorców – nie tylko rozmiarami, ale i skomplikowaną, niezwykle finezyjnie prowadzoną narracją. O czym wiedziała Maisie to powieść bez wątpienia łatwiejsza, choć równie oryginalna.
Powinni ją chyba przeczytać ci wszyscy, którzy decydują się na związek z partnerem obarczonym już rodziną. Cywilny czy kościelny rozwód reguluje w sposób najlepszy z możliwych zawiłe sprawy dorosłych, lecz co sądzą na ten temat dzieci? Sto lat temu nikt się tym nie przejmował, bo nawet w literaturze analizy psychiki dziecięcej należały do rzadkości.
James ukazuje dramat rozpadu rodziny z perspektywy małej dziewczynki pozbawionej rodziców, daremnie poszukującej w świecie dorosłych swojego miejsca i przyjaznych opiekunów. W takiej sytuacji myślimy zwykle o zapewnieniu dziecku podstaw egzystencji materialnej, lecz co wiemy o jego bezgranicznej samotności? O czym wiedziała Maisie to książka gorzka i smutna. Od czasu do czasu trzeba przerywać lekturę i wracać do przeczytanych już stron – oczywiście, że można to zrobić, siedząc przed laptopem, ale…