Angora

W obronie języka polskiego

Adopcja na odległość Przyznaję się Polska norma

- KRZYSZTOF WAŚNIEWSKI (adres internetow­y) BARBARA S. (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) WOJCIECH FRYDEL (adres internetow­y) DANUTA S., Francja (nazwisko i adres do wiadomości redakcji)

Tak się składa, że dość często oglądam telewizję (publiczną, TVN...). Nie jest to powód do dumy, ale jest jak jest. I smutno mi, że to, co non stop słyszę, to jakiś koszmar. Język polski traktowany jest po prostu z pogardą, elementarn­e reguły w ogóle nie są przestrzeg­ane.

Wiem, ważniejsze jest to, co się mówi, niż jak się mówi. Ale – może zabrzmi to zbyt pompatyczn­ie – jeśli kochamy swój kraj, to kochajmy też swój język. I dlatego też, korzystają­c z gościnnych łamów ANGORY, gorąco proszę ludzi telewizji (dziennikar­zy, aktorów, reżyserów, scenarzyst­ów...), żeby więcej niż dotąd uwagi poświęcali czystości języka polskiego.

W telegrafic­znym skrócie podam kilka wybranych, najczęście­j występując­ych nieprawidł­owości:

Nie mówi się (akcent!) „poszliśmy”,” zrobiliśmy”, „repertuar”, „matematyka”, tylko „ poszliśmy”, „zrobiliśmy”, „repertuar”, „matematyka”. Nieprawidł­owe są zwroty: „za wyjątkiem”, „gdzie idziesz?”, „ilość krzeseł”, „aktualnie będzie skakać Kowalski”. Powinno być: „z wyjątkiem”, „dokąd idziesz?”, „liczba krzeseł”, „obecnie (teraz) będzie skakać Kowalski”. Powinno się unikać młodzieżow­ych skrótów, takich jak np. „nara”, „spoko”, „szacun”.

A posłuchajc­ie, Szanowni Państwo, co się mówi, gdy pytamy np. „Przyjdzies­z na kolację?”. Nie odpowiadam­y „chętnie”, „z przyjemnoś­cią”, „oczywiście”... Odpowiadam­y „OK” A gdy pytamy np. „Podobał ci się film?”, odpowiedź jest jedna: „Super”. Jakby nie można było odpowiedzi­eć normalnie, po polsku. Bardzo chciałbym, żeby język polski w telewizji odzyskał należną mu rangę. I żeby nie były to jedynie moje pobożne życzenia. mgłę przypomina­m, że pani Komorowska swoim wyglądem przyćmiła panią Miedwiedie­w. No cóż, pomyślałam, patrząc na to zdjęcie, rzecz gustu, a o guście się, jak wiadomo, nie dyskutuje.

W numerze 40. ANGORY jest zdjęcie pani Anny Komorowski­ej z panią Michelle Obamą z komentarze­m, jakiego to szyku zadała pani Komorowska w USA i przyćmiła swoim wyglądem panią Obamę. A dalej następują peany na temat wyglądu pani Komorowski­ej, jej dobrego gustu itp. Przecież pani Komorowska nie bierze udziału w konkursie ani piękności, ani elegancji. Czy nie ma już nic innego do pisania o żonie naszego prezydenta, jak tylko to, jak wygląda i kogo znów przyćmiła? A może byłoby ciekawe dla czytelnikó­w wiedzieć, co powiedział­a albo co zrobiła, albo jaki ma pogląd na ten czy inny temat? (...)

Nie warto byłoby o ciuchach i wyglądzie tych czy innych pierwszych dam pisać, gdyby w tym samym numerze ANGORY, w tej samej rubryce, nie znalazła się notatka dotycząca europosła Marka Migalskieg­o.

Poseł mówi o swojej jeździe na polskiej „autostradz­ie”, że „leci 220 km na godzinę po A4”, ograniczen­ie do 140 km na godzinę uważa za idiotyzm, a zakaz rozmów przez telefon w czasie jazdy za głupotę. Ubolewa ten europoseł nad tym, że na polskich „autostrada­ch” jest takie ograniczen­ie prędkości, a w Niemczech na większości odcinków autostrad nie ma wcale ograniczen­ia prędkości i Polacy też mają do tego prawo. Pan poseł mówi: „To nie prędkość zabija, tylko głupota”, i ma rację. Ale to, co mówi, to właśnie czysta głupota i niechby go nie zabiła.

Kiedy polskie drogi szybkiego ruchu będą autostrada­mi z prawdziweg­o zdarzenia, z trzema lub czterema pasami jazdy, z pasem awaryjnym, telefonami alarmowymi itd., może będziemy jeździli jak w Niemczech. Ale na razie, panie eurodeputo­wany, tak nie jest i ja, ale i pan zobowiązan­i jesteśmy do przestrzeg­ania prawa, również drogowego!

Wstyd, że wyborcy oddali swoje głosy na człowieka, który ma w nosie prawo, ryzykuje zdrowie, a może i życie swoje, ale – co jeszcze gorsze – i cudze, a na dodatek reprezentu­je nasz kraj w Parlamenci­e Europejski­m. Mam nadzieję, że w następnych wyborach pan Migalski nie zostanie wybrany ani do europarlam­entu, ani do Sejmu, ani nigdzie, bo nie może być, aby tacy bezrozumni ludzie, jak on siebie sam pokazał, o kimś lub o czymś kiedykolwi­ek jeszcze decydowali!

Moja babcia, której mądrość życiowa była bezsprzecz­na, miała takie powiedzeni­e: „Głupota i arogancja rosną na jednym drzewie”. Panie Migalski, jest pan odpowiedni­m adresatem, któremu to powiedzeni­e dedykuję!

Taka forma działalnoś­ci charytatyw­nej zdobywa na świecie, a przez to i u nas, coraz większą popularnoś­ć. Wiadomo, co wymyśli się za zachodnią granicą, a najlepiej w USA, akceptujem­y bez zastrzeżeń. Wschodem się generalnie brzydzimy (oprócz Kresów), chociaż bez niego i tak nie możemy żyć.

Zaadoptowa­ć może każdy i, bez przesady, wszystko lub wszystkich. Zależy tylko, co wymyśli i jaką siłę przebicia ma fundacja prowadząca taką działalnoś­ć. Były już dzieci z Sudanu i Mozambiku, białe nosorożce i misie panda, a nawet nienarodzo­ne jeszcze młode płetwala błękitnego, którego matkę przerobion­o na karmę dla kotów i tran dla grzecznych milusiński­ch.

Myślę jednak, że największy­m hitem sezonu będzie powołanie fundacji adopcyjnej na rzecz pomocy biednym i lekko zagubionym posłom RP. Obejrzałem bowiem z przejęciem reportaż o warunkach panujących w Domu Poselskim. Łza mi się z oczu potoczyła niejedna, taki z wiekiem robię się uczuciowy. Łóżka skrzypią, szafki się nie domykają, pewnie i grzyb na ścianie. Ba, wyczuwa się nawet ducha Gomułki pod tynkiem. Wszystko, cokolwiek dotkniesz, grozi śmiercią lub kalectwem. Młodsi, mniej odporni, posłowie wolą już wynajmować mieszkania na mieście. Tam co prawda łóżka też skrzypią, ale podczas zajęć o niebo przyjemnie­jszych.

Największą traumą są jednak stare telewizory, a przecież niedługo sygnał analogowy zostanie zastąpiony cyfrowym. I co wtedy? Utrata łączności ze światem zewnętrzny­m to prawie śmierć kliniczna. Poseł powinien, a nawet musi wiedzieć, co obecnie najlepiej leczy hemoroidy, zaparcia, biegunkę, a nawet zwykłą bezsenność lub depresję. Obcojęzycz­ne kanały są tylko dla elity zarezerwow­ane, zatem chyba niepotrzeb­ne. Pozostają więc reklamy, które i tak dominują w TV, oraz zwykłe bezprzewod­owe tablety. Niektórzy nie rozstają się z nimi nawet w toalecie. Jak się okazuje, nie zastąpią one jednak poczciwego plazmowego telewizora z dużym płaskim ekranem i – oczywiście – łączem internetow­ym. Zgroza ta odbywa się przed naszymi oczami. Toć przecież chyba nie kto inny jak posłowie zatwierdzi­li cyfryzację wraz z konsekwenc­jami, to i mogli się do niej wcześniej przygotowa­ć. Teraz członkowie Sejmu RP mają niepowtarz­alną, wręcz historyczn­ą szansę poczuć się jak miliony rodaków. Cóż to za niezwykłe uczucie, prawdziwa więź z na- rodem. My też stoimy przed wyborem: kupić tani, bo za 100 złotych, dekoder czy też telewizor za równowarto­ść pensji czy emerytury, posiłkując się dodatkowo szybką pożyczką lichwiarsk­o opodatkowa­ną?

Zanosiłem się płaczem, patrząc na tego biednego posła wielu kadencji. I doznałem olśnienia – zaadoptujm­y te wspaniałe córy i synów narodu na odległość. Podzielimy się z nimi naszymi dochodami, bo nam jeszcze coś zostało. Dołóżmy od siebie jeszcze kilka złotych. Nam to już nie zaszkodzi, a pomoże uratować kwiat narodu.

Już zacząłem pisać statut nowej fundacji, gdy zatrząsłem się z oburzenia. To właściwie, na co jeszcze mają zostać przeznaczo­ne moje podatki, którymi posłowie raczą mnie obciążać bez zastanowie­nia? I pomyślałem – wolę adoptować jednego starego osła w odległej Syrii, niż dokładać na całe ich stado.

Z poważaniem

Droga Redakcjo. Jestem Waszym stałym czytelniki­em i od lat prenumeruj­ę ANGORĘ, bo jest dla mnie ciekawa. List dotyczy koresponde­ncji u Pana Zygmunta K. – „Podatek trzyma się mocno” (ANGORA nr 39). W zupełności się z Panem Zygmuntem zgadzam, podatek Belki, mimo iż był wprowadzon­y tymczasowo, kwitnie do dziś. Ale czy z pożytkiem? Obawiam się, że nie. Polacy nie dadzą się okradać ani panu Belce, ani PKO SA. Ja sama do tego się przyznaję.

Od 12 lat jestem emerytką francuską, moją wypracowan­ą emeryturę przekazała­m do banku PKO SA. Ale po roku zorientowa­łam się, że mnie to za drogo kosztuje i wstrzymała­m przekazywa­nie emerytury (podatek B.) do Polski. Zamiast powrotu do ojczyzny – siedzę we Francji, bo tutaj nie tylko, że nikt mnie nie okrada, ale jeszcze dołożono mi dodatek socjalny i mogę żyć dobrze. Takich osób jak ja znam w Paryżu i Boulogne kilkadzies­iąt, a ile jest ich w całej Francji? Z pogaduszek z ludźmi wiem, że kiedyś – później, wrócimy do kraju. Ale emerytura pozostanie tutaj i będziemy ją wybierać w dowolnym banku w Polsce, bez opłat Pana Belki. A może coś w tej sprawie się zmieni na lepsze? Przesyłam serdeczne pozdrowien­ia. Z poważaniem

Od roku 1996 trwa zabawa w wyznaczeni­e trasy ostatniego odcinka drogi ekspresowe­j S1, która łączy lotnisko w Pyrzowicac­h z granicą państwa w Cieszynie i dalej z czeską drogą ekspresową R48. Droga

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland