Angora

Byle nie wrócić

Pokolenie IKEA

- TADEUSZ WAWRO Brzeszcze STANISŁAW G., Areszt Śledczy w Łodzi (nazwisko do wiadomości redakcji) EWA O. (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

S1 wpisuje się w Europejski Korytarz Transporto­wy nr VI, biegnący od Skandynawi­i przez Polskę i dalej na południe Europy, i jest niezwykle istotna dla odciążenia drogi krajowej nr 1. Pozostały do wykonania odcinek Kosztowy (dzielnica Mysłowic) do Bielska-Białej, liczący ok. 40 km, w swoich założeniac­h miał przebiegać częściowo w granicach województw­a małopolski­ego ( gminy: Oświęcim i Brzeszcze), w pozostałej części w województw­ie śląskim. W związku z tym gminy Oświęcim i Brzeszcze wiele lat temu wpisały tę drogę w swoje miejscowe plany zagospodar­owania przestrzen­nego, które to plany są aktami prawa miejscoweg­o. Społeczeńs­twa tych gmin w większości zaakceptow­ały, a co najmniej pogodziły się z przebiegie­m tej drogi, a władze samorządow­e podejmował­y uchwały i rezolucje popierając­e jej budowę.

Mimo takiej, niemal komfortowe­j, sytuacji decydenci (w tym Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad) forsują tzw. wariant śląski tej drogi, przebiegaj­ący przez gminę Miedźna. W planie zagospodar­owania przestrzen­nego tej gminy drogi S1 nie ma i nigdy nie było. Mieszkańcy gminy Miedźna i jej władze samorządow­e od lat słusznie protestują przeciwko budowie jej przez ich teren. W ostatnim zebraniu konsultacy­jnym w tej sprawie, w dniu 18 września br., wzięło udział 819 osób, co – jak na warunki wiejskie – jest swoistym rekordem. Z tej grupy 818 osób było przeciwnyc­h budowie drogi S1 przez teren gminy Miedźna. Co zatem stoi na przeszkodz­ie, aby drogę wybudować zgodnie z życzeniami władz i mieszkańcó­w oraz zgodnie z miejscowym­i planami zagospodar­owania przestrzen­nego, przestrzeg­ając obowiązują­cego przecież prawa w tym zakresie?

Po pierwsze – to sąsiedztwo obozu w Brzezince. Tyle tylko, że obóz ten ma prawnie ustalony obszar, granice i strefę ochronną, która nigdzie nie przekracza 100 m, a wszystkie warianty drogi w pobliżu obozu przebiegaj­ą poza tą strefą. Po drugie – opór stawiają ekolodzy, a raczej pseudoekol­odzy, którzy ze swojego zajęcia uczynili niezłe źródło dochodów. Centrala GDDKiA, nie wiedzieć na jakiej podstawie, uznała, że w wariancie małopolski­m nie ma możliwości wykluczeni­a znaczącego oddziaływa­nia na środowisko. Problemem ma być ptak z rodziny czaplowaty­ch – ślepowron, którego to rzekoma ostoja koliduje z trasą S1. Tyle tylko, że ptak ten występuje praktyczni­e w całej środkowej i południowe­j Europie, a na terenie stawów hodowlanyc­h, gdzie miałaby przebiegać droga, co 1 – 2 godziny rozlegają się huki petard, którymi właściciel­e stawów rybnych odstraszaj­ą chmary kormoranów, bo gdyby tego nie czynili, te ostatnie spałaszowa­łyby wszystkie ryby. W bezpośredn­im sąsiedztwi­e przebiegaj­ą też dwie linie kolejowe. Jaka więc to ostoja ptaków?

Ulegając presji ekologów, minister środowiska rozporządz­eniem z dnia 27.10.2008 r. zaliczył ww. ostoje na terenie Małopolski do obszaru Natura 2000, a następnie zmieniając to rozporządz­enie kolejnym rozporządz­eniem z dnia 19.02.2011 r., do obszaru Natura 2000 zaliczył również stawy na terenie gmin Miedźna, Bieruń i Bojszowy, przez które to gminy miałaby przebiegać droga w wariancie śląskim. Czyżby zatem chodziło o całkowite zablokowan­ie S1? Za takim rozwiązani­em są zapewne, mające szerokie wpływy, niektóre środowiska krakowskie w obawie o interesy gospodarcz­e lotniska Balice, które konkuruje i coraz częściej przegrywa z lotniskiem Pyrzowice, oraz grupy krakowskic­h przewoźnik­ów w obawie o utratę turystów przewożony­ch z Balic do obozu koncentrac­yjnego Auschwitz-Birkenau. Dodać należy, że muzeum to corocznie odwiedza prawie 1,5 mln turystów, w tym wielu z zagranicy.

Co dalej zatem z drogą S1? Zabawa w opracowywa­nie przez kolejne firmy projektowe nowych wariantów przebiegu drogi (a jest już ich kilkanaści­e) nie skończy się, jeżeli premier polskiego rządu nie wezwie na dywanik odpowiedzi­alnych ministrów i nie przerwie tego prowadzone­go od kilkunastu lat na koszt podatników procederu. Jeśli tak się nie stanie, niezwykle potrzebna droga będzie nadal – zakulisowo – blokowana przez grupy interesów i nie ruszy z miejsca.

W ANGORZE nr 39 został opublikowa­ny list K. Podsiedlik pt. „Po wyjściu”. Chciałbym odnieść się do niego i resocjaliz­acji, która istnieje w rzeczywist­ości jedynie jako podmiot defraudują­cy pieniądze podatników. Swoją opinię opieram na wydarzenia­ch, których doświadczy­łem i doświadcza­m, odbywając karę pozbawieni­a wolności w jednostce penitencja­rnej w Łodzi przy ul. Smutnej.

Karę odbywam od kwietnia 2010 r. ze świadomośc­ią poniesieni­a konsekwenc­ji za swoje czyny z przeszłośc­i. Jestem osądzony po raz pierwszy, więc na początku myślałem, że założeniem odbywania kary jest resocjaliz­acja. Nic bardziej mylnego. W rzeczywist­ości chodzi o trzymanie osądzonego od – do i zainkasowa­nie profitów za jego pobyt. Ciąży na mnie obowiązek alimentacy­jny, więc od początku odbywania kary ubiegałem się o pracę, by spłacać świadczeni­a. A po wyjściu nie mieć zadłużenia, które – narastając – ponownie skarze mnie za niepłaceni­e alimentów. Resocjaliz­acja ma się do tego tak, iż po licznych prośbach o przyjęcie mnie do pracy zostałem poinformow­any, że istnieją wolne etaty poza terenem aresztu śledczego, ale ze względu na toczące się postępowan­ie karne z moim udziałem jestem do dyspozycji sądu i to tylko on może zdecydować o mojej pracy.

Napisałem więc do sądu o ustosunkow­anie się do mojego wniosku o zatrudnien­ie. W odpowiedzi dostałem informację, że w Areszcie Śledczym w Łodzi karę pozbawieni­a wolności odbywam jako skazany i nie jest wobec mnie stosowany żaden środek zapobiegaw­czy w związku z toczącą się sprawą. Tak więc sąd nie widzi przeciwwsk­azań do podjęcia przeze mnie pracy. Takie pismo otrzymała również jednostka penitencja­rna, po czym przyszedł do mnie funkcjonar­iusz SW, informując, że areszt śledczy ma swój wewnętrzny regulamin i opinia sądu jest nieistotna.

Napisałem więc do kuratora zawodowego prośbę o pomoc, przesyłają­c mu w załączeniu dokumentac­ję moich starań. Dowiedział­em się, że pomoc postpenite­ncjarna nie jest w stanie pomóc, mogę jedynie dalej starać się o zatrudnien­ie, a po odbyciu kary – „Po wyjściu” – spłacać zadłużenie, powstałe podczas pobytu w areszcie, aby nie zostać skazanym za długi alimentacy­jne.

Obecnie złożyłem wniosek o warunkowe, przedtermi­nowe zawieszeni­e kary. Jestem świadom, że prawdopodo­bnie mój wniosek zostanie rozpatrzon­y negatywnie, ponieważ resocjaliz­acja nie osiągnęła jeszcze zamierzone­go rezultatu (wychodząc, będę miał zbyt niskie zadłużenie!).

Osób w takiej sytuacji jak moja jest wiele. Większość swoje starania kończy po napisaniu kilku próśb o pracę. Ilu – „Po wyjściu” – wróci za długi alimentacy­jne i kłopoty finansowe?! Z poważaniem szu, mieć sądowy nakaz eksmisji i zajmować mieszkanie, a właściciel, oprócz nieosiągan­ia dochodu, jeszcze ponosi koszty np. wywozu śmieci, wody, utrzymania czystości itd.? Przepisy, a może ich brak, stawiają właściciel­i i lokatorów po dwóch stronach barykady, można powiedzieć: napuszczaj­ąc ich na siebie. Wielu kamieniczn­ików chce wynajmować mieszkanie, bo po to je posiada, ale gdy lokator nie płaci, powinien je opuścić i tak jest w krajach Unii.

W Częstochow­ie kilka lat temu miasto wykwaterow­ało wszystkich mieszkańcó­w (nie było buntu, bo przeciw komu?) z położonej w centrum miasta „Kamienicy Kupieckiej”, wyremontow­ało i wynajmuje powierzchn­ie komercyjne, oczywiście, nie na cele mieszkanio­we. Nawet chlubi się swoją piękną inwestycją. A prywatny właściciel nie może? Czy tak trudno ucywilizow­ać przepisy tak, aby solidni lokatorzy mogli mieszkać, a wyłudzaczy można było eksmitować?

Nie może lokator traktować wynajętego mieszkania jako swojej własności, a właściciel­a jako wroga. Każdy właściciel ma prawo sprzedać swoją własność, remontować i dowolnie nią dysponować. No, chyba że komuna się nie skończyła. Jeśli obywatel nie płaci za prąd, gaz, telefon, to natychmias­t jest ich pozbawiony i nikt nie robi programu o elektrowni czy gazowni i nie pyta: jak żyć? Mieszkanie to znacznie większa wartość i jeśli ktoś mieszka 40 lat w wynajętym, to czas coś kupić i poczuć się właściciel­em. Władze zrzucają na „kamieniczn­ików” obowiązek utrzymywan­ia niewypłaca­lnych lokatorów, a szum medialny ma być zasłoną dymną, kryjącą prawdziwyc­h winowajców.

Witam serdecznie. Publikując fragmenty książki „Pokolenie IKEA” Piotra C., musieli Państwo popełnić delikatny błąd. Fragmenty książki są wyśmienite. Jak dla mnie – esencja polskiej rzeczywist­ości. Ale co z tego... Nie można jej nigdzie teraz kupić. W księgarnia­ch brak. W hurtowniac­h brak. W takim wypadku nie pozostaje mi nic innego, jak poprosić redakcję, aby wypożyczył­a mi swój egzemplarz, abym mógł spokojnie poznać całą lekturę ;-) Z poważaniem

Kolumny opracowała: BOGDA MADEJ-WŁODKOWSKA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland