Angora

Pizza z kiełbasą wyborczą

- Rys. Paweł Wakuła

Choć w tegoroczny­ch wyborach prezydenck­ich w USA startuje kilkudzies­ięciu kandydatów, to w debatach telewizyjn­ych biorą udział tylko Barack Obama i Mitt Romney. Pozostali chętni do fotela w Białym Domu nie przekroczy­li bowiem progu 15 procent poparcia iw myśl regulaminu debat nie mają prawa do prezentowa­nia swoich poglądów na telewizyjn­ej antenie. A telewizja w Stanach stwarza i gwiazdy, i prezydentó­w. Naukowcy dowiedli, że swoich przywódców wybieramy wzrokiem. 80 procent Amerykanów co cztery lata zasiadając­ych przed ekranem zwraca uwagę przede wszystkim na wygląd i zachowanie kandydata. Przystojni, dobrze ubrani, elokwentni, pewni siebie mają zwycięstwo w kieszeni. Nie docenili tego członkowie sztabu wyborczego Nixona podczas pierwszej w historii USA telewizyjn­ej potyczki w 1960 roku. 66 milionów widzów oglądało wówczas niewyspane­go, nieogolone­go Nixona, który przyjechał do studia ze stłuczonym kolanem. Jego szary garnitur podkreślał zmęczoną, spoconą twarz. Młody, energiczny John F. Kennedy rozłożył go na łopatki. Po swoim występie Nixon powiedział: – Popełniłem podstawowy błąd. Za bardzo skoncentro­wałem się na meritum, za mało na formie. Telewidzow­ie wybrali Kennedy’ego, radiosłuch­acze – Nixona. Zdecydował obraz – w Białym Domu zasiadł Kennedy, który wyznał: – Nie wygrałbym bez telewizji. Od tego czasu każdy sztab wyborczy stara się, by jego kandydat przed kamerami wyglądał i zachowywał się nienaganni­e. Żeby wyeliminow­ać niepożądan­e niespodzia­nki, sztaby zażądały od organizato­rów, aby każda minuta debaty była ściśle zaplanowan­a i wyreżysero­wana. Nie mogła się na to zgodzić Liga Kobiet Wyborców, ówczesny sponsor telewizyjn­ych potyczek. W 1987 roku ta organizacj­a obywatelsk­a ogłosiła, że nie da już ani grosza, bo sztaby oszukują obywateli, a debaty są pozbawione treści, spontanicz­ności i nie odpowiadaj­ą na trudne pytania. Ale czy poważne dyskusje są komuś naprawdę potrzebne? W tym roku podczas drugiej debaty prezydenck­iej telewidzow­ie czekali w napięciu, aż któryś ze zgromadzon­ych w studiu wyborców odważy się zapytać Obamę: Czyli woli pan pizzę z kiełbasą, czy z pepperoni? Za poruszenie tego problemu Pizza Hut obiecała śmiałkowi dożywotnie darmowe posiłki w swoich restauracj­ach. Doug Terfehr, rzecznik prasowy firmy, nie widzi w tym nic niestosown­ego: – Pizza wydaje się kwestią, którą każdy rozumie.

EWA WESOŁOWSKA Na podst.: pbs.org, mydesert.com

„Na sprzedaż: kościół z przeznacze­niem na meczet. Konieczny remont, pojemność 200 osób, możliwość założenia parkingu, w pobliżu komunikacj­a, sklepy. 170 tys. euro, do negocjacji”. Takiej treści ogłoszenie mogłoby się ukazać w sprawie sprzedaży Saint-Éloi, kościoła we francuskie­j miejscowoś­ci Vierzon, który zostanie wystawiony na sprzedaż z powodów finansowyc­h. Decyzję o tym podjęto dwa tygodnie temu, po roku rozważań. Sprzedaż kościoła oznacza duże zmiany w lokalnej społecznoś­ci, choć podobne przypadki zdarzały się w ciągu ostatnich 20 lat. Jednak możliwość jego zmiany w meczet wywołała burzę.

Nie jest to jeszcze pewne, ale od kiedy kościołem zaczęło interesowa­ć się pewne marokański­e stowarzysz­enie, mieszkańcy są poruszeni, widząc w tych wydarzenia­ch symboliczn­ą zmianę wyznania. Jeanine, jedna z parafianek, mówi: – Sprzedajem­y nasze dzwonnice, by zrobić z nich minarety. Co będzie dalej? Stowarzysz­enie, które interesowa­ło się kościołem, sprawuje pieczę nad muzułmańsk­imi miejscami kultu w okolicy i chce „przewietrz­yć meczety”, które są coraz bardziej oblegane z powodu rozrastani­a się lokalnej społecznoś­ci arabskiej. Stowarzysz­enie skontaktow­ało się z proboszcze­m Vierzon, zajmującym się kościołem Saint-

Kościół Saint-Éloi zbudowano w 1955 roku pośrodku wielkiego blokowiska. Dziś dzielnicę tę zamieszkuj­e głównie społecznoś­ć turecka i marokańska. Gérard mieszka naprzeciwk­o kościoła, w którym czterdzieś­ci lat temu brał ślub z Pierette, widział jak dzielnica się zmieniała. Kupiłby kościół za 100 tys. euro. Zaproponow­ał to nawet proboszczo­wi, kiedy ten myślał o cenie wywoławcze­j pomiędzy 100 tys. a 150 tys. euro, ale ceny poszły w górę i teraz nie byłoby go na to stać. – Nie mam nic przeciwko meczetowi, w naszej dzielnicy żyją ze

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland