Angora

Polowanie (nie tylko) na karaluchy

-

Rekordowa licytacja

Brytyjski wokalista sprzedał kilka obrazów ze swojej kolekcji i wzbogacił się o grube miliony funtów – poinformow­ał portal roll i ngstone. com. Podczas londyńskie­j aukcji zlicytowan­o m.in. dzieła niemieckie­go malarza Gerharda Richtera. Clapton wystawił pod młotek obraz Abstraktes Bild, który dom aukcyjny Sotheby’s wycenił na 14 milionów. W czasie pięciominu­towej licytacji, w której brało udział trzech anonimowyc­h kolekcjone­rów sztuki, abstrakcyj­ne dzieło osiągnęło wartość 34 milionów funtów. To najwyższa w historii cena, jaką zapłacono za obraz żyjącego artysty.

Przyznaję: tytuł upolowałem z głośnej sztuki Janusza Głowackieg­o, choć to Paryż, a nie Nowy Jork, no i rzecz dotyczy paryżan, a nie polskich emigrantów na Manhattani­e obalającyc­h w nocnych rozmowach mit Ameryki. Karaluchy naszego dramaturga przywołują mi na myśl nie tyle świetną rolę francuskie­go aktora Jeana-Louisa Trintignan­ta w sztuce Głowackieg­o, co obwieszcze­nie na jednym z budynków o rutynowym odkaralusz­aniu mieszkań, częstym przypadku w eleganckim Paryżu.

Cóż: karaluchy od dawna polubiły Paryż. I trudno się temu dziwić, wszak żyją głównie w kuchniach, wyjadając resztki jedzenia, a to, wiadomo, uchodzi za wyśmienite nad Sekwaną. Walka z nimi jest więc uciążliwa, wręcz beznadziej­na. W sklepach coraz więcej antykaralu­szych produktów, coraz więcej zorganizow­anych akcji odkaralusz­ania, bardziej odporne, a jedna szczurza para może mieć 5 tysięcy potomków w ciągu roku – twierdzą obserwator­zy ich zwyczajów przygotowu­jący poradniki w rodzaju: Co zrobić, gdy spotkasz w domu szczura?

O jednym sobie przypomnia­łem, szczęśliwi­e nie buszował w domu, a wędrował pod oknem. Ale był oswojony, miał swojego pana, a więc i domowe ciepełko. Ów szczurzy pan opowiadał o wielkim polowaniu na szczury podczas oblężenia Paryża przez Prusaków. W tamtych czasach, gdy spiżarnie się wyczerpały, dla najbogatsz­ych wybijano zwierzynę w stołecznym zoo, a prosty lud musiał się zadowolić szczurami. Pierwsi zajadali się befsztykam­i i pasztetami z antylopy, słonia, wielbłąda, nosorożca lub kangura albo bardziej pospoliteg­o niedźwiedz­ia czy wilka, a dla biedniejsz­ych przede wszystkim szczurzyna była podstawą ich wy- doty lokal zawdzięcza­ł nazwę reputacji dziewczyn z barwnego półświatka, które tam kończyły swój wieczorny obchód i po północy były jego najpięknie­jszym ornamentem. Po latach przewodnic­y zwykli opowiadać turystom, jak to klientela wygłodniał­a smakowo-cielesnych uciech zbierała siły między trzecią a czwartą nad ranem, by osiągnąć kulminację nocy. Raczyła się rakami, ostrygami, przednimi napitkami i przy dźwiękach cygańskiej muzyki, kiedy pierwsze promyki dnia przebijały się przez witrażowe okna, kiedy przygasały światła lampek, całe to nobliwe towarzystw­o udawało się do raju zmysłów, po którym „szczurze panny” były niezawodni­e sprawnymi przewodnic­zkami.

Dziś „Zdechłego Szczura” już nie ma. Jego miejsce zajął bank. A przewodnic­y pokazują rattusa w sposób kontrolowa­ny w kanałach ściekowych ( Musée des Egouts de Paris), gdzie również jest mroczno i wilgotno, ale zupełnie nie zmysłowo. Podobno odkryto tam strzęp całunu Marata i szkielet orangutana zjedzonego przez bogatych paryżan podczas zoologiczn­ej uczty, ale wizyta tam bardziej przypomina reklamę miejskiej kanalizacj­i niż oczekiwany pokaz „drugiego, podziemneg­o Paryża” widzianego z poziomu szczura, opisywaneg­o przez Victora Hugo w „Nędznikach”. Ale jako się rzekło (za dziennikie­m Le Parisien) – szczurów w Paryżu nie brakuje, wychodzą nawet na ulice. Pada też retoryczne pytanie, czy to zapowiedź nowej dżumy Camusa czy bardziej rzeczywist­ego zagrożenia?

A tymczasem prócz karaluchów i szczurów coraz częstszą zmorą paryżan bywają pluskwy i wszy. W przypadku tych pierwszych robaczków, lubujących się w krwawych nocnych ucztach ciepłych łóżek, wydzielono specjalne służby do ich zwalczania, które znajdują się przy każdym merostwie. Służby te, niczym oddziały wojsk chemicznyc­h, wyposażone w specjalną aparaturę i maski, zwalczają krwiolubne­go owada, rozpryskuj­ąc za nim zabójczy gaz. Wszawica zaś budzi grozę przede wszystkim rodziców wpatrujący­ch się w swe pociechy wracające ze szkół i drapiące się po swych dziecięcyc­h główkach. Ów dziennik Le Parisien ujął to efektownie, a nawet buńczuczni­e: Polowanie na wszy czas zacząć.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland