Podzielona Europa
To była bomba! Francuski minister edukacji zaczął się publicznie zastanawiać, czy nie byłoby lepiej, gdyby „uwolnić” marihuanę. Chodziłoby nie tylko o to, aby nie karać za handel marychą, ale i także za to, że się ją pali. Na podobne pomysły już wcześniej wpadali politycy partii Zielonych, ale na głos nie ośmielił się tego powiedzieć żaden minister – tym bardziej edukacji.
Vincent Peillon wychodzi z założenia – im większe represje, tym gorsze skutki. Jego zdaniem obecny stan rzeczy stwarza idealne warunki ku temu, aby czarny rynek się poszerzał, szczególnie na tak zwanych „trudnych społecznie” przedmieściach Paryża, Marsylii, Lille czy Lyonu. Państwo mogłoby na tym zarobić, bo wprowadziłoby taki sam podatek jak na papierosy. A to jest ważne w chwili, gdy prezydent Hollande szuka 30 miliardów euro do zapchania dziury w deficycie. Utrącono by proceder gangów, bo każdy mógłby tak jak w Holandii iść do coffee shopu i kupić parę gramów trawki. Jego zdaniem – represje prowadzą donikąd.
W rządzie burza. Prawicowa opozycja domaga się jego dymisji. Pojawiły się fale porównań. Najbardziej rygorystyczne prawa w Europie istnieją, obok Francji, w Szwecji, Norwegii, Grecji iw Polsce, gdzie palenie trawki jest przestępstwem. W Wielkiej Brytanii shit jest nielegalny, ale policja zatrzymuje osoby palące marihuanę tylko wtedy, gdy chodzi o małolaty i miejsca publiczne. W Hiszpanii palaczom marychy wlepiają mandaty. Druga część Europy to te kraje, w których używanie marihuany traktowane jest „ulgowo” – to Włochy, Niemcy, Belgia, Czechy, Słowacja, Łotwa, Estonia i Portugalia, gdzie sprzedaż i palenie marychy nie podlega karze. I jaki jest rezultat? We Francji co czwarty nastolatek w wieku 15 – 16 lat „kurzy trawkę”, w Portugalii – mniej niż 10 proc. W przedziale 15 – 17 lat marychę w Europie pali 17 proc. młodzieży, a we Francji 39 porc.
Na czworo babka wróżyła
Na pierwszy rzut oka te dane potwierdzają tezę francuskiego ministra edukacji: „Uwolnić marychę – będą jej mniej palili!”. Europejskie Obserwatorium do spraw Narkotyków jest zdania, że nie ma bezpośredniego związku między likwidacją sankcji wobec osób używających marihuany a liczbą pala- czy. Brytyjczycy, a proceder jest u nich nielegalny, palą ją nagminnie. W Irlandii, gdzie obowiązują podobne prawa, sięga po nią mniej niż 10 proc. 16-latków, podobnie jak w liberalnych pod tym względem Niemczech. W Polsce, gdzie prawo jest bardziej rygorystyczne, ten odsetek jest podobny do naszych niemieckich sąsiadów. A zatem nie tylko w zakazach jest pies pogrzebany. Według francuskiej opozycji prawicowej z UMP, „im łatwiejszy jest dostęp na rynku do danego produktu, tym częściej się z niego korzysta”. Socjolodzy są zdania, że „sięganie po narkotyki odzwierciedla stan moralny społeczeństwa”. Polacy do tej pory nie znali recesji i kryzysu, w której grzęzną Francuzi szukający w marihuanie pociechy. To drugie oblicze zjawiska. Trzecie – to tradycja. Paryż przestał był światową stolicą kultury, a stał się jej konsumentem numer jeden, ale jednak nad Sekwaną nie zgasł mit bohemy, pochłaniającej duże ilości absyntu i sięgającej po opium, toteż każdy nastolatek mający artystyczne ambicje uważa za punkt honoru i intronizację w szeregi cyganerii zaciąganie się „trawką”. No czwarty aspekt to bezpieczeństwo w szerokim tego słowa znaczeniu.
Palisz – nie jedź
To przystające coraz bardziej do rzeczywistości hasło jest parafrazą sloganu: „Piłeś – nie jedź”. Wprawdzie alkohol jest wciąż, obok nadmiernej prędkości, powodem numer jeden wypadków na francuskich drogach, ale coraz częściej pojawia się sprawa kierowców na haju. W 2011 roku jedna trzecia tragedii była spowodowana przez nietrzeźwych kierowców. 25 proc. to wynik nadmiernej prędkości, ale od 2009 roku o 19 proc. wzrosła liczba wypadków spowodowanych przez kierowców, któ-