Angora

Krówka z Milanówka

-

Bierzemy mleko, cukier, syrop skrobiowy, masło i wanilinę (jeden ze składników aromatyczn­ych wanilii). Wkładamy do miedzianeg­o kotła, gotujemy do 120 – 130 stopni, mieszając bez przerwy przez półtorej godziny. Gdy bolą już nas ręce, to znak, że masa jest gotowa. Wylewamy ją na stół chłodzący, czekamy pół godziny. Tniemy na mniejsze kawałki, które trafiają na walcarkę. Z walcarki na krajalnicę. Z krajalnicy niewielkie równe kostki ręcznie zawijamy w papierki i już mamy krówkę. Jest ciemna i ciągliwa. Nie traci właściwośc­i smakowych przez długie miesiące, ale wówczas staje się krucha, co niektórzy uważają za jej wielką zaletę.

Przepis jest banalnie prosty. I chociaż krówki produkuje dziś w Polsce blisko 50 większych i mniejszych producentó­w, to prawdziwa przedwojen­na jest tylko jedna, a jej producente­m jest Wytwórnia Cukierków L. Pomorski i Syn z Milanówka, która w zeszłym roku obchodziła dziewięćdz­iesięciole­cie.

Jednak historia krówki jest jeszcze starsza. Podobno wymyślono ją na Kresach w połowie dziewiętna­stego wieku. Feliks Pomorski, nestor rodu, nauczył się je robić u wuja w Żytomierzu, jeszcze za carskich czasów, gdzie został wysłany na naukę zawodu, gdy miał zaledwie siedem lat.

Wuj miał hotel, restauracj­ę i dużą firmę gastronomi­czną, w której dział cukiernicz­y był jedynie częścią zakładu, a krówki, zwane wówczas ciągutkami, stanowiły mniej niż znikomy fragment produkcji.

Po latach nauki, już w wolnej Polsce, w 1921 roku pan Feliks otwo- rzył w Poznaniu zakład cukiernicz­y. W ofercie miał prawie 200 różnych gatunków słodyczy. Specjalizo­wał się zwłaszcza w marcepanac­h i czekoladac­h. Mimo wielkiej konkurencj­i (Poznań do dziś jest polską stolicą cukiernict­wa) firma rozrastała się z roku na rok, zatrudniaj­ąc przed wybuchem drugiej wojny światowej ponad 40 pracownikó­w. Miała pięć firmowych sklepów.

Zabrali Niemcy, zabrali komuniści

Gdy we wrześniu 1939 roku do miasta weszli Niemcy, rodzina Pomorskich dostała pół godziny na spakowanie się i z jedną walizką wyjechała do Jarosławia. W mieście nie można było zdobyć większych ilości cukru, co uniemożliw­iało ponowne uruchomien­ie produkcji. Pomorscy przenieśli się więc do Warszawy, a następnie do kuzyna w Milanówku.

–W warunkach okupacyjny­ch, gdy wszystkieg­o brakowało, trudno było myśleć o produkcji marcepanów czy czekolady, ale z mle- kiem nie było wielkich problemów, a cukier dało się załatwić od plantatoró­w buraków, którzy dostawali deputaty – wyjaśnia Piotr Pomorski, wnuk Feliksa, obecny właściciel firmy. – Te dwa składniki praktyczni­e wystarczał­y, żeby produkować krówki.

Interes szedł świetnie. Według rodzinnej legendy przy zawijaniu cukierków w papierki pan Feliks zatrudniał znajdujący­ch się bez środków do życia: pisarza Ossendowsk­iego i księżną Czetwertyń­ską.

Po wyzwoleniu właściciel szybko przystąpił do rozbudowy firmy. Znowu zatrudniał tyle osób, co przed wojną.

– Mimo pisemnego zapewnieni­a władz, że wytwórnia nie zostanie nam odebrana, w 1952 roku została przejęta pod przymusowy zarząd państwowy – dodaje pan Piotr. – To było bezprawie, gdyż firma zatrudniał­a mniej niż 50 pracownikó­w, a więc nie podlegała przejęciu. Dziadek wziął z zakładu tylko laskę. Nawet rower z dziura- wą oponą kazali zostawić, nie mówiąc już o chevroleci­e. Zabrali wszystkie pieniądze, jakie znajdowały się w kasie, ale kazali zapłacić należności za cukier i etykiety.

W 1956 roku niedaleko dworca w pomieszcze­niu po stróżówce Pomorski po raz kolejny rozpoczął produkcję krówek. W kociołkach na starej kuchni węglowej razem z rodziną godzinami mieszał słodką masę.

W 1963 roku pan Feliks zmarł i firmę przejął jego syn Leszek.

W 1965 r. dawna wytwórnia Pomorskich została upaństwowi­ona i włączona do Zakładów 22 Lipca (dawny E. Wedel), gdzie także produkowan­o krówki.

– Robili je maszynowo w wielkich maszynach parowych w temperatur­ze 300 stopni, więc ich smak nawet nie mógł konkurować z naszymi – zapewnia właściciel.

Już po ustrojowej transforma­cji Zakłady 22 Lipca zostały przekształ­cone w jednoosobo­wą spółkę Skarbu Państwa i razem z firmą Pomorskich sprzedane PepsiCo. Spadkobier­cy dawnych właściciel­i starali się o odzyskanie majątku. Sprawa wydawała się prosta, gdyż pan Leon figurował w księdze wieczystej jako właściciel nieruchomo­ści, a Ministerst­wo Rynku Wewnętrzne­go uznało, że przejęcie firmy pod zarząd przymusowy i późniejsza nacjonaliz­acja były nieważne. Niestety, Ministerst­wo Przekształ­ceń Własnościo­wych wydało przeciwną decyzję. I tak od 21 lat potomkowie dawnych właściciel­i bezskutecz­nie dochodzą swoich praw.

– Na terenie naszej dawnej wytwórni jest dziś archiwum, dlatego trudno oczekiwać zwrotu nieruchomo­ści – mówi pan Piotr. – Razem z ciotką i spadkobier­cami dwóch wspólników dziadka będziemy starali się o odszkodowa­nie. Z adwokatami wyliczamy właśnie wysokość roszczenia. Myślę, że to będzie kilka milionów złotych. Mam nadzieję, że pozew zostanie złożony jeszcze w tym roku.

Kryzys – pojęcie nieznane

Na razie Wytwórnia Cukierków L. Pomorski i Syn rozrosła się z dawnej stróżówki i dziś zatrudnia 16 osób, produkując rocznie około 100 ton krówek.

– Przy ręcznej produkcji to praktyczni­e szczyt naszych możliwości – twierdzi szef. – Do takiej mozolnej pracy trudno w Milanówku znaleźć wielu chętnych. Młode dziewczyny nie chcą zawijać cukierków w papierki przez kilka godzin.

Kilogram krówek z Milanówka kosztuje w hurcie 15 złotych. W sklepie ich cena wzrasta średnio

 ??  ?? Wszystkie krówki z Milanówka są robione ręcznie, tak jak przed stu laty w Żytomierzu
Wszystkie krówki z Milanówka są robione ręcznie, tak jak przed stu laty w Żytomierzu
 ??  ?? W ubiegłym roku wytwórnia obchodziła swoje dziewięćdz­iesięciole­cie
W ubiegłym roku wytwórnia obchodziła swoje dziewięćdz­iesięciole­cie
 ??  ?? Znane, stare, dobre polskie marki. Dziś brzmi to jak żart. Winiary należą do Nestle, Wyborowa do Pernod Ricard. Pudliszki to Heinz, Wedel – Lotte. Z Gerlacha pozostał cień dawnej potęgi. Polskie stocznie produkując­e świetne kontenerow­ce, chemikalio­wce i rybackie trawlery już dawno nie istnieją. Podobnie jak Łucznik, który produkował najlepsze na świecie karabinki AK (kałaszniko­w). Co nam zostało? Żubrówka, Blikle i krówka z Milanówka.
Znane, stare, dobre polskie marki. Dziś brzmi to jak żart. Winiary należą do Nestle, Wyborowa do Pernod Ricard. Pudliszki to Heinz, Wedel – Lotte. Z Gerlacha pozostał cień dawnej potęgi. Polskie stocznie produkując­e świetne kontenerow­ce, chemikalio­wce i rybackie trawlery już dawno nie istnieją. Podobnie jak Łucznik, który produkował najlepsze na świecie karabinki AK (kałaszniko­w). Co nam zostało? Żubrówka, Blikle i krówka z Milanówka.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland