Pechowy sezon dyrektorów
moja niedawna insynuacja, że Aleksandra Kurzak zeszła z afisza w Metropolitan Opera okazała się – delikatnie mówiąc – przesadzona. Przepraszam! Gdybyśmy otrzymali terminy tych spektakli (Metropolitan Opera jeszcze ich nie ogłosiła), natychmiast zmobilizowalibyśmy wszystkich, których na to stać, i zorganizowali wspólnie z łódzkim Grand Tourem artystyczną podróż do Nowego Jorku, aby zachwycić się, oklaskiwać, obsypać kwiatami i rozpieszczać naszą wybitną rodaczkę (prywatnie pożeraczkę dyrektorskich serc).
Z dyrektorami oper ostatnio nie dzieje się najlepiej. Po ośmieszeniu i rozłożeniu w krótkim czasie Teatru Wielkiego w Poznaniu zdymisjonowany, ale nie zmartwiony Michał Znaniecki postanowił się ożenić. W mediach podano, że jego wybrankiem po sześciu latach narzeczeństwa został hiszpański muzyk i ekonomista, dyrektor opery w Bilbao, Jon Paul Laka. Na hucznym ślubie drużbowali Zbigniew Zamachowski i Monika Richardson (kuzynka Znanieckiego), Mariusz Kwiecień (akurat śpiewał tam Króla Rogera) i Graży- na Kulczyk (ale tego nie jestem pewien, bo mnie unika). Ten egzotyczny ożenek, pozory wydumanej kariery („jeden z najbardziej cenionych reżyserów operowych na świecie” – donosi w sprawozdaniu z wesela Kuzynka) czy udawanie bajkowego bogactwa („chcemy kupić wyspę niedaleko stolicy Argentyny”) nie przesłania artystycznego, ekonomicznego i organizacyjnego pobojowiska, jakie Znaniecki pozostawił po sobie Pod Pegazem w Poznaniu.
Niepokojące wieści pochodzą z Izraela. Dyrektorka Opery w Tel Awiwie Hanna Munitz zawiadomiła, że został odwołany najbliższy czerwcowy festiwal operowy w Masadzie, gdzie Turandot miał reżyserować właśnie Michał Znaniecki. Oficjalnym powodem odwołania jest brak pieniędzy. W międzynarodowych gremiach operowych Hanna Munitz podziwiana jest za profesjonalizm zarządzania i umiejętność zdobywania środków na działalność. Z tego, co wiem, wynika zupełnie co innego. W sytuacji politycznej i militarnej, w jakiej znalazł się Izrael, gromadzenie co wieczór kilkunastu tysięcy widzów na Pustyni Judzkiej jest po prostu zbyt niebezpieczne i mogłoby skończyć się jeszcze tragiczniej, niż przewidują to wszystkie razem wzięte libretta operowe.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Centralne Biuro Antykorupcyjne żąda usunięcia ze stanowiska dyrektora Opery i Filharmonii Podlaskiej Roberta Skolmowskiego (wiadomość sprzed kilku dni). Nigdy nie słyszałem, aby był prezesem zarządu RTS, spółki z o.o w Poznaniu. Nie wiem, co to za spółka i dlaczego dyrektor opery nie może mieć z nią do czynienia. Od dawna znam całą rodzinę Skolmowskiego. Z matką, świetną ongiś śpiewaczką Urszulą Walczak, pracowałem we Wrocławiu, a z żoną i teściem (Agnieszka i Mieczysław Dondajewski) – całe lata w Poznaniu.
Mnie też oszalała burmistrz Miasta Czeladź Teresa Kosmala usiłuje usunąć z festiwalu Ave Maria. Przez kilkanaście lat, bez niczyjej nominacji budowaliśmy w gronie przyjaciół tę wspaniałą serię wydarzeń artystycznych w mieście, gdzie się urodziłem, i w kościele pod wezwaniem św. Stanisława, gdzie byłem ochrzczony. A teraz to wyrzucanie… – dlaczego?
Co za pechowy sezon!