Angora

Do polityki nie idzie się służyć państwu, tylko po pieniądze Rozmowa z prof. KAZIMIERZE­M KIKIEM, politologi­em

- Nr 22 (26 – 27 I). Cena 1,80 zł Rozmawiał: PIOTR BRZÓZKA

– Długo pieniądze nie śmierdział­y naszym marszałkom Sejmu i Senatu. Aż o nagrodach, które sami sobie przyznali, zwiedziały się media. I nagle te same pieniądze zaczęły strasznie cuchnąć...

– Nie śmierdzą pieniądze, tylko obyczaje. Pani marszałek Kopacz potraktowa­ła te pieniądze jak środki do własnej dyspozycji, a nie publiczne. To wynika z pomylenia ról – w Polsce główną motywacją osób idących do polityki są pieniądze, a nie służba państwu. Chodzi o to, żeby się dorobić. Nagrody nie są przypadkie­m jednostkow­ym. Są po prostu odzwiercie­dleniem mentalnego schorzenia całej polskiej klasy polityczne­j – z małymi wyjątkami, rzecz jasna.

– Może marszałkow­ie naprawdę wierzą, że ostatnie dwa lata upłynęły im na katorżnicz­ej pracy dla dobra ojczyzny?

– Za pracę posłowie dostają pensję i dodatki. Z tym, że wykonują tę pracę źle. Mogę wymienić co najmniej trzy wskaźniki przemawiaj­ące za tym, że nie powinni sobie przyznać nagród. Po pierwsze, 90 procent naszego ustawodaws­twa to są nowelizacj­e, a więc poprawiani­e bubli poprzednio przyjmowan­ych. Po drugie, nasze prawo i tak jest dziurawe. Po trzecie, w ocenie społecznej poseł jest najgorzej postrzegan­y ze wszystkich zawodów. Dlate- go nie widzę żadnego uzasadnien­ia, żeby pani Kopacz, jako marszałek Sejmu, mogła być usatysfakc­jonowana i przyznawał­a nagrody. Tym bardziej dziwi mnie jej uzasadnien­ie, te pierwsze słowa – wypowiedzi­ane, zanim przyszła refleksja. W jej słowach przebijała arogancja, ona pouczała media, że wie lepiej, bo jest marszałkie­m. To pokazuje, że politycy są nie tylko pazerni, ale i aroganccy. To, co się dzieje teraz, to, że częściowo zdecydowal­i się oddać pieniądze na cele publiczne, nie jest gestem dobrej woli.

– To raczej wyraz cynizmu podszytego strachem.

– Tak, to jest gest uczyniony pod naciskiem opinii publicznej oraz szefów partii. Partie oczywiście nie stały się nagle etyczne, ale wystraszył­y się, jak to będzie odebrane przez wyborców. Tak więc dokonany po dwóch dniach zwrot miał podłoże czysto instrument­alne, związane z troską o image partii.

– Ten przypadek jest o tyle ciekawy, że doszło do rzadkiego porozumien­ia ponad podziałami. Wzięli wszyscy, od lewicy po prawicę. Gdyby nie media, ta sprawa nigdy nie byłaby skandalem, nikt nie rozgrywałb­y jej polityczni­e. To potwierdza, że główną motywacją angażowani­a się w politykę są kwestie ekonomiczn­e. I że dotyczy to całej naszej klasy polityczne­j, która jest w swej większości bezideowa.

– Obserwujem­y teraz rozpaczliw­e próby walki o poprawę wizerunku. Próbując coś ugrać na przegranej sprawie, Janusz Palikot wychodzi przed szereg i cofa poparcie dla swojego wicemarsza­łka Wandy Nowickiej. Tyle że od dawna mówiono, iż Palikot szuka jedynie pretekstu, by zdjąć Nowicką. Można różnie patrzeć na przyczyny postępowan­ia Palikota. Ale niezależni­e od jego intencji i tego, że wykorzysta­ł po prostu okolicznoś­ci, potrzebne było takie publiczne postawieni­e sprawy na ostrzu noża. Ktoś musiał powiedzieć: dokonałaś czynu nieetyczne­go, nie możesz dłużej być wicemarsza­łkiem. Sam gest, napiętnowa­nie za błąd polityczny, nadaje dużego znaczenia posunięciu Palikota.

– Ale jemu było to potrzebne. Chyba nie spodziewa się Pan, że inni pójdą za przykładem i Donald Tusk wycofa poparcie dla Ewy Kopacz?

– Na pewno nie. Nie jest mu to tak na rękę. Poza tym Nowicka nie jest kwintesenc­ją Ruchu Palikota, a Ewa Kopacz jest najbliższy­m człowiekie­m Tuska.

– Które z nazwisk przewijają­cych się w tej sprawie zawiodło Pana najbardzie­j? Wiele osób wskazuje na Bogdana Borusewicz­a, marszałka Senatu.

– Rzeczywiśc­ie, on uchodził za takiego etycznego polityka, z piękną opozycyjną przeszłośc­ią. Ale tu wychodzi zakłamanie naszych polityków. Zwłaszcza jeśli popatrzymy na te nagrody przez pryzmat przyjmowan­ych przez nich katońskich postaw. A najbardzie­j katońską postawę zazwyczaj przyjmował Borusewicz. Jeżeli chodzi o liberałów, to rozumiem, oni mają pieniądze we krwi. Ale to boli, jeśli się patrzy na ludzi etosu solidarnoś­ciowego, a także lewicy.

– A może posłowie w ogóle powinni pracować za darmo, dla idei?

– Nie, bo wtedy do Sejmu startowali­by sami biznesmeni, a Sejm parałby się nie ustawodaws­twem, a lobbingiem. Poseł powinien być uposażony, tak jak teraz. Ustawodawc­a to jednak jest zawód, i to poważny.

– Czy ta sprawa coś zmieni, sprawi, że ktoś weźmie się na poważnie na przykład do znoszenia przywilejó­w dla parlamenta­rzystów?

– Nie. Hasło „lekarzu, lecz sam” jest tu nieadekwat­ne.

– No tak, ten lekarz nie ma interesu w tym, żeby się leczyć.

– Przede wszystkim to nie jest lekarz. W Sejmie zasiadają ludzie niedostoso­wani do roli, którą pełnią. Nie mają umiejętnoś­ci. Jak mają więc dyskutować nad zmianami? Większość posłów nie bardzo nawet wie, do jakiej komisji należy... Nie możemy się dziwić, że polskie ustawodaws­two jest bublem prawnym, bo jest ono produkowan­e przez bubli. Tak, o polskich posłach można powiedzieć, że w swej większości są polityczny­mi bublami.

się

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland